czwartek, 28 sierpnia 2014

Colin

~Nedowi odbiło~ stwierdziłem kiedy uparł się, że zaniesie mnie do domu. Rety! Czy to, że miałem atak, musi zaraz znaczyć, że trzeba się ze mną obchodzić jak z porcelanową lalką?!? On przegina. Z początku to było miłe, a poza tym naprawdę kiepsko się czułem, ale.... błagam! Potrafię chodzić.
-Ned! Ja poważnie mówię. Postaw mnie na ziemi! - wściekłem się.
-Musisz odpocząć.
-Ned!!! NATYCHMIAST! POSTAW! MNIE! NA! ZIEMI!
-No dobrze już. Dobrze. Nie denerwuj się skarbie. Chodź. Powinieneś się przespać...
-Czy ja ci wyglądam na pięciolatka?!? Jest południe! Co ty obie myślisz?
-Myślę, że w nocy nie będziesz mieć okazji. Idziemy do Cynamona.
-Mhm. Dyro wspominał... Kto to?
-Demon. Stary. Całkiem fajny. Lubi czekoladę, baseball, walkę na miecze i gry komputerowe. Będzie imprezka. Chyba, że Dyro wpadnie. Wtedy udawaj, że się boisz.
-Udawaj? Jesteś pewny?
-Wiem, że czasami udawanie jest strasznie trudne, ale raczej sobie poradzisz, co?
-Nie o to mi chodziło...
-No dobra. Idź spać, skarbie. Wieczorem idziemy do Cynamonka.
Próbowałem zasnąć. Naprawdę. Nie żartuję. Próbowałem. To nie moja wina, że po piętnastu minutach naszło mnie silne przekonanie, że muszę wstać i iść... gdzieś. To było jak trans. Wstałem i wyszedłem z pokoju. Po paru krokach zacząłem słyszeć głosy. Widocznie Ned miał gościa. Nie byłem pewny co powinienem zrobić.
No dobra. Byłem pewny, że powinienem iść spać. Ale coś kazało mi stać i słuchać. Obcy głos... obcy? Skądś go znałem. Ale skąd? Chyba wolę nie wiedzieć. Głos mówił:
-... ale nie mam zbyt wielu informacji. Jest w tym naprawdę dobra. Ale znalazłem dwa fakty. To wilkołak. Prawie na pewno widziałem jej wilczą formę. A poza tym nie może być dużo starsza od nas. - w miarę jak głos mówił coraz bardziej wydawał mi się znajomy. Prawie mogłem zobaczyć jego twarz, ale obraz znajdował się poza moją świadomością. Wiedziałem, że go znam. I wiedziałem, że go nigdy nie spotkałem. Nigdy o nim nie słyszałem. Nigdy go nie spotkałem. Ale go ZNAŁEM.
Jakie schizy! Ja nie mogę. Przeszedłem korytarzem i doszedłem do pokoju, w którym siedział Ned i jego gość.
-Cześć!
Ned podskoczył zaskoczony i spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Jego przyjaciel cofnął się przerażony i sięgnął po nóż. Znałem go. Byłem pewny. Tak samo jak tego, że go nie znałem.
-Oskar! Myślałem, że śpisz... - nie jestem pewny co widziałem w jego twarzy... Gniew, zdumienie, strach. - To... Mike. Mój stary przyjaciel... On...
-Mike... - to nie było to imię. Wiedziałem to. Podałem mu rękę. On się bał.
~Nie mnie. Nigdy się mnie nie bał. Jako jedyny.~
~Szósty?~ <H. D. Cz. A. Dz.>
~Nie wiem~
-Cześć. Wybacz. Nie powinno mnie tu być. Możesz nikomu nie mówić? - ten głos był znajomy. I twarz. I wszystko. Tylko imię... On miał na imię...
-Jasne, Colin. Będę milczeć jak grób.
Oczy chłopaka rozszerzyły się w panice. Chciał uciec. Skoczyć przez okno. Ale wtedy na parapecie usiadła Lilith. Ned stanął w drzwiach i złapał mnie gniewnie za ramię.
-Skąd wiesz? - warknął na mnie. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że powiedziałem do chłopaka Colin. Po prostu wiedziałem, że ma tak na imię. Czego oni ode mnie chcą?
-Nie wiem... Ned. Nie pamiętam.
Ned nie zamierzał ustąpić. Nie wiem o co chodziło. Znowu poczułem zawroty głowy, jak godzinę temu w gabinecie Dyrektora. Lilith zaczęła się śmiać:
-I co Colin? Naprawdę go nie poznajesz? Nie poznajesz Chrisa? Podobno jesteś dobry w aurach.
Chłopak spojrzał na mnie przestraszony, a potem przez jego twarz przemknął wyraz jakiegoś zachwytu i niepojętego zdumienia. Dosłownie jakby zobaczył ducha.
A ja zemdlałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz