wtorek, 21 października 2014

Zaręczyny

TOPAZ KARAIBSKI DAWN PIERŚCIONEK - zdjęcie
/Chris/

Następnego ranka wybraliśmy się z Nedem na ziemię do Los Angeles na zakupy. Właściwie to Oskar przeciągnął go przez wszystkie możliwe sklepy z ubraniami, a potem Ned kupił ze 300 książek i tyleż gier komputerowych. Potem poszliśmy na obiad  do pizzerii... Bardzo romantyczne, czyż nie? No ale inna sprawa że Oskar ciągle się tulił do Neda...
W pizzerii Oskar  wlazł mu na kolana i kazał się karmić... Skoro Ned uważa że to słodkie to chyba nie mam nic przeciwko...
Wreszcie dali mi się zaciągnąć do jubilera...
Właściwie to było parę ładnych pierścionków ale nic co by się mogło spodobać Ainie...
Złoto, srebro, białe złoto, najróżniejsze kamienie szlachetne...
Diamenty, rubiny, szmaragdy, szafiry...
Fajnie że Aina nigdy nie nosiła żadnej biżuterii a jedynie co to kazała sobie wprawiać ametysty w obsydianowe sztylety... Tak... dam jej ametystowy pierścionek... Był jeden, który mi się podobał, ale...
-Ned? Co powiesz na to? - spytałem wskazując pierścień (pierwsze zdjęcie z lewej)
-Ładny jest... Jeśli sądzisz, że jej się spodoba...
-Ned! Miałeś mi pomóc! Nic ci się nie podoba?
-Jest kilka ładnych... Myślałem o tamtym, ale...
Wskazał mi pierścień z kolorowym topazem karaibskim... Muszę przyznać, to ciekawie wyglądało...
-Aina, jakoś nie lubi jasnych kolorów... Przynajmniej tak mi się zdaje... W ametysty łatwo się wplata zaklęcia... Przynajmniej te, które ona lubi. - uśmiechnąłem się do niego, ale on ciągle z zamyśleniem wpatrywał się w pierścionek (na zdjęciu na środku). W końcu jakby się otrząsnął i pokiwał głową do własnych myśli. Rozejrzał się i już po chwili wykrzyknął:
-Popatrz! Ten, by się dopiero spodobał Rantii!
-Mówisz? Hm... No cóż. Tak, to całkiem w jej stylu... - (Tak! Zgadliście! Zdjęcie po prawej stronie!) Jeszcze raz przyjrzałem się uważnie wszystkim pierścionkom (sporo ich było) i w końcu stwierdziłem, że i tak już podjąłem decyzję, więc nie muszę się dłużej zastanawiać...
-No, dobra Ned! To ja kupię ten pierścionek, a ty idź kup nam lody, czy coś. Zasłużyliśmy, nie sądzisz?
-Jasne. Tylko się nie zgub! - parsknął śmiechem i poszedł. Po kilku minutach dołączyłem do niego i w sumie Demon znowu przejął kontrolę...
Wszystko co MUSICIE wiedzieć, to to, że już po kilku sekundach uznałem, że oni są jeszcze słodsi on tych lodów... Dosłownie żygam tenczą.

Kiedy wreszcie udało nam się wrócić do domu (kto by pomyślał, że na zakupy można iść na DOKŁADNIE 12 godzin, i to bez towarzystwa dziewczyn?!?) właściwie, to uznałem, że mogę iść do Ainy jutro wieczorem... Ewentualnie za dwa dni wieczorem, bo coś czuję, że skoro jutro mam odwiedzić Lokiego, to mogę nie mieć czasu na nic...
~Jak oszukać boga kłamstwa?!?~
~Przedstawmy mu prawdziwą wersję! Jest tak szalona, że nam nie uwierzy i uzna, że sobie żartujemy. Potem opowiedzmy mu normalną wersję, tę co wszystkim, a potem coś pomiędzy tymi dwoma. Genialny sposób, który działa zawsze!~ <H.>
~W sumie można spróbować...~ <Ch.>
Dochodziła jedenasta, a ja byłem zmęczony. Właściwie, to bardziej Demon i Aniołek powinni być zmęczeni, bo to oni bez przerwy szukali tych ciuchów, ale oni wyjątkowo tryskali energią. Zwłaszcza Demon...

/Demon/

Zgaduję, że wszyscy się domyślili, że te trzy pierścionki są kupione? To dobrze. Ale Chris, chyba sobie nie wyobraża, że ja mu pozwolę jako pierwszemu się oświadczyć?!? Dzisiaj jest nasz dzień! Mój i Neda!
Usiadłem obok Neda na kanapie i się do niego przytuliłem.
-Hmm? - mruknął zamyślony. - Coś się stało kotku?
-Kotek chce się głaskać! - wtuliłem twarz w jego ramiona, domagając się pieszczot.
Ned parsknął śmiechem i zaczął mnie "głaskać" po plecach, ale po chwili znowu spojrzał gdzieś w dal zamyślony. Rozmawialiśmy, i żartowaliśmy jeszcze dość długo... Na pół godziny przed północą obaj zamilkliśmy. W końcu Ned się odezwał.
-Oskar? To ty?
-Oczywiście, a któż by inny?!?
-Mój Oskar... Demon?
Nie odpowiedziałem, tylko usiadłem mu na udach, twarzą do niego i zacząłem go całować. Ned odruchowo przyciągnął mnie jeszcze bliżej i już po chwili to on mnie dominował. Tak było zawsze.
W końcu się od siebie odsunęliśmy na parę milimetrów i szepnąłem mu tak, że nasze usta ciągle się o siebie ocierały.
-I co? Masz jeszcze jakieś wątpliwości?
-Nie.
Patrzył mi w oczy ze zdumiewającą pewnością siebie, ale także z czułością i opiekuńczością. Przy nim czułem się bezpiecznie. Byłem szczęśliwy.
Trwaliśmy tak dobrą chwilę, a potem niemal jednocześnie sięgnęliśmy do kieszeni i wyjęliśmy z nich identyczne pudełeczka...
-Ned...
-Oskar...
Zaczęliśmy w tym samym momencie i w tym samym momencie przerwaliśmy, gdy do nas dotarło, że widocznie mamy bardzo podobne zamiary.
-To co? Na trzy, cztery?
Ned nieznacznie skinął głową.
-Trzy-Czte-Ry....
-Będziesz, moim mężem? - Żaden z nas nie musiał odpowiadać... Wystarczył pocałunek... Oderwaliśmy się od siebie dopiero po chwili.
Ned ujął delikatnie moją dłoń w swoją i wsunął na nią pierścionek z topazem karaibskim, w tęczowych barwach, z wpojonymi w niego czarami leczniczymi, które wcześniej koncentrowały się przede wszystkim w runach na mojej piersi...
Potem ja włożyłem na jego palec identyczny pierścionek, otoczony zaklęciami ochronno-leczniczymi oraz jednym ułatwiającym kontrolę nad czarną magią...
Ned znowu ucałował moje usta.
-Kocham cię Maleńki. - szeptał między pocałunkami, schodząc powoli na moją szyję i ramiona... Przerwało mu dopiero wielkie, straszne i głośne:
BUM!
A dokładniej:
BIM-BAM-BUM.
Wybiła północ, ale zegar mnie wystraszył. Ned się roześmiał, wziął na ręce i zaniósł do sypialni, po czym wrócił do swojej zabawy...
Zawsze później uważałem, że to była najwspanialsza noc w moim życiu...
Chociaż Aniołek ciągle twierdzi, że to następna noc była najwspanialsza... Ale co on tam wie?!?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz