To było parę dni temu... Prawdopodobnie. Ja tam tego nie ogarniam. Czas jest względny. Wszystko jest względne. Nasze istnienie też jest względne. Całkiem możliwe, że to jeszcze się nie wydarzyło... Chociaż, z naszego punktu widzenia to mało prawdopodobne. Przecież to pamiętam.
A więc względnie można uznać, że to się kiedyś wydarzyło. Chyba. Nie pamiętam, żebym był jasnowidzem. W każdym razie:
Prowadziłem lekcje w klasie bodajże piątej... A może to była klasa pierwsza? Nie pamiętam. Zresztą co za różnica? Był to senny poranek... Nie, chwilka! Była ostatnia lekcja, a na dworze panował straszliwy skwar.
Prowadziłem właśnie wykład o starożytnej magii i zależności rozwoju religii starożytnych a świata nadprzyrodzonego. Doszedłem właśnie do odkrycia Ścieżek Śmierci przez Argonautów, kiedy zadzwonił dzwonek. Klasa natychmiast wybiegła na dwór. Taaak jak teraz o tym myślę, to to mógł być piątek.
Lekcje się skończyły więc zamknąłem się w moim gabinecie i zacząłem czytać rozprawę pewnego genialnego czarownika... bodajże Minosa dotyczącą Kolosa z Rodos jako pierwszego w pełni działającego golema.
Zdaje się, że przysnąłem. Obudziłem się dobrze po północy. "Zostawać do późna w pracy nabiera nowego znaczenia" Więc czeka mnie spacer przez nawiedzony las przy świetle księżyca. I love it. Dzięki naszemu wspaniałemu Dyrektorowi las jest najmroczniejszym miejscem w całej Enderdragonie. Nie żebym miał coś przeciwko. Sam podsunąłem mu parę pomysłów. Na przykład umiejscowienie akademika po drugiej stronie lasu. Albo zaproszenie grupki wampirów do małego zameczku w lesie. Albo ściągnięcie krwiożerczego potwora do stawu... Nie jestem pewny kogo ściągnął, ale niestety to nie była Nessi. Nie można mieć wszystkiego. W każdym razie większość nauczycieli zgodziła się, że nawiedzony las stanowi genialną motywację do nauki czarów oraz do nie uciekania z lekcji. Ktoś mógłby powiedzieć, że stanowi również poważny powód do nie chodzenia na lekcje, ale uczeń, którego przyłapano by w akademiku, albo w wiosce w czasie lekcji, a przyłapano by na pewno, gdyż w akademiku zatrudnione są do tego harpie wyczuwające życie, a w wiosce wszyscy wiedzą, że uczniowie nie mogą uciekać z lekcji... w każdym razie uczeń, którego przyłapano by na wagarach dostałby darmową, całonocną wycieczkę po nawiedzonym lesie w czasie burzy w towarzystwie Dyrektora Shadowa. Burzę funduję ja i Elektro.
Na czym to ja skończyłem? Aha. Wyszedłem z Akademii około pierwszej w nocy i wszedłem do lasu. Nie boję się. Znam swoje możliwości. Jestem doświadczonym łowcą demonów... Chyba. Nie pamiętam tego. Teraz zdaje się miałem jakiś przebłysk wspomnień... Jak tak o tym myślę to wiele demonów potrafi wymazywać pamięć... Zresztą nieważne.
Idę przez las. Jest cicho i spokojnie. Po paru minutach uświadamiam sobie, że jestem kotem. Zdarzają mi się czasami takie nieświadome przemiany. Koty doskonale widzą w ciemności, a noc i nawiedzone miejsca są ich żywiołem. Mogę być kotem. Upewniam się, że moje futro jest czarne, a nie różowe (długa historia, której nigdy nie opowiem, gdyż była strasznie upokarzająca, a poza tym nie pamiętam)
Nagle uświadomiłem sobie, że coś idzie za mną. Udałem, że nie zdaję sobie z tego sprawy. Jeśli to demon lepiej, żeby nie wiedział, ze ja wiem, a jeśli nie, to raczej nie zwróci uwagi na kota. No chyba, że to wampir. Ale te wampiry, które zaprosiliśmy do zameczku żywią się tylko zwierzętami. Przynajmniej tak się zaklinał dyrektor. Ale on ma różne pomysły. Jeśli jakiś uczeń zostanie przemieniony, będzie to tylko i wyłącznie wina naszego dyrektora. No i może trochę wampirów.
Istota idąca za mną zbliżyła się. Była już bardzo blisko. Nagle skoczyła! Złapała mnie i zbliżyła kły do mojej szyi. Przemieniłem się błyskawicznie w wyverna i wyrwałem się z uścisku... Dziewczyna, która mnie zaatakowała byłe nie mniej zdziwiona ode mnie. Spodziewałem się, któregoś z wampirów z naszego zamku, a ona była zupełnie obca. Zmieniłem się w elfa.
-Dzień Dobry, panienko. - powiedziałem wesoło - My się chyba nie znamy? Nazywam się Killer. Jestem nauczycielem historii w Akademii Łez.
-Jestem Rantia - szybko zreflektowała się dziewczyna. Ciekawe. Większość jak spotyka zmiennokształta nie potrafi się odezwać przez kilka godzin... Oczywiście przesadzam.
-W takim razie, Rantio, czy zechciałabyś przyjść do mnie na herbatkę? Wydajesz mi się głodna. - Dziewczyna zrobiła dziwną minę - Tylko nie zaprzeczaj! Przed chwilą próbowałaś mnie zjeść. Musisz być głodna.
Rantio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz