niedziela, 28 września 2014

Hipnoza i Iluzja cz.III

Więc Ostatecznie Ostateczny Termin to 31 września. potem nie przyjmuję żadnych usprawiedliwień.
-Dyrektor Shadow

Oskarkowi poszło nieźle. Dzięki mnie oczywiście.
Połowa mojej klasy nie miała żadnego planu na test i zgapiła od pierwszaczków. Geniusze. Nie cierpię ich.
Dragonfire, nie są tacy źli. Jak na elfy. Myślę że mogę z nimi wytrzymać. Trochę. Ale jeszcze nie jestem pewny. Co za dużo to nie zdrowo. trzech kumpli mi wystarczy. Czterech, jeśli liczyć Cynamona. A Colin zamierza mi jeszcze ściągnąć na głowę swojego chłopaka.
Wszystko się pięknie układa. Oskar cały dzień nic tylko podlizuje się Rantii. O nie! Tak być nie może! Jak tylko do mnie podszedł przyciągnąłem go do siebie, posadziłem na moich kolanach i pocałowałem zaborczo.
-Jesteś mój, Maleńki. Tylko mój.
-Chyba coś ci się przyśniło Edziu. - Odsunął się ode mnie z wrednym uśmieszkiem, a kiedy zamierzałem na niego nakrzyczeć zamknął mi usta pocałunkiem. Ten mały wredny... aniołek. No dobra Aniołek kocha Rantię, ale ten tutaj jest stanowczo zbyt słodki na Demona. A Haker odezwał się do mnie jak dotąd może dwa razy.
Klasa Oskara już skończyła. Nie zwracałem na nich zbyt wielkiej uwagi, ale paru osobom poszło nieźle. Z tego co widziałem to przynajmniej jedna osoba dostanie 5.
Nie żeby Dyra to cieszyło, ale zawsze jest sprawiedliwy. Wredny, zły, wybuchowy, nieobliczalny, ale sprawiedliwy.
Nasza klasa mnie nie interesuje, więc znowu zacząłem przysypiać. To wszystko wina Oskara! Normalnie siedziałbym sobie spokojnie w domu i odpoczywał. A ogólnie Oskar gdzieś się na zapodział. A nie! Tam jest! Przy oknie.
Wstałem i podszedłem do niego.
-Co jest? - po jego minie wiedziałem, że coś musiało się stać. Nie żeby był smutny. Raczej zdenerwowany. I z jakiegoś powodu rozbawiony.
-Nic. Rantia właśnie uciekła gdzieś z jakimś przystojniakiem. Przed chwilą się tam obściskiwali - wskazał ręką za okno. - Był nawet całkiem śliczny... Myślisz, że bardzo by się na mnie obraziła, gdybym odbił jej chłopaka? - spytał z niewinnym uśmiechem.
-Ej, ej, ej! Chłopcze! Na ile ty frontów zamierzasz grać? No opanuj się! - nie dać się wyprowadzić z równowagi... nie dać się wyprowadzić z równowagi... nie dać się wyprowadzić z równowagi...
-Właściwie to mógłbym na sześć... - i jak tu go uderzyć, kiedy robi takie słodkie oczka? Ja zaraz wyjdę z siebie!
-Podobno masz pięć osobowości! - mruknąłem odwracając się i wracając na miejsce. Ludzie już zaczęli się rozchodzić. Zostało może 6 osób.
-Tiaa... Bo wiesz, ostatnio zacząłem się dogadywać z Chrisem.... I on jest chyba jednym z nas... Ale on jest inny, bo nigdy nie przejmuje kontroli, tylko bawi się sobowtórem... Nie do końca da się to zrozumieć...
Chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Dyro uznał, że to już jest moja kolej.
-To jak skarbie? Dostanę buziaka na szczęście? - spytałem z (w moim mniemaniu) uroczym uśmiechem. W odpowiedzi Oskar pokazał mi język i uciekł na drugi koniec sali.
Zdaje się że jestem ostatni. Świetnie. Nie przeszkadza mi to. Skoro zamierzam zdenerwować Dyra, to lepiej, żeby nie było wielu świadków, bo może mi nie wybaczyć.
Wszedłem na scenę i z kamienną twarzą spojrzałem na Dyrka.
-No więc? - zapytał kwaśno. - Czy pan Stark, zamierza nam pokazać coś poza swym "pięknym" uśmiechem?
Och ten sarkazm! Jęknąłem teatralnie i rzuciłem Dyrowi cierpiętnicze spojrzenie.
-Możemy to sobie odpuścić? Już to cztery razy przerabialiśmy... Ja się uśmiecham, pan mi daje 3. Nikt nic nie wie i wszyscy są szczęśliwi.
-Panie Stark. Chce pan otrzymać ocenę niedostateczną?!? - Dyr się wściekł! Jej! Zadanie wykonane!
Moja twarz się rozchmurzyła. Gdzieś tam zabłysły złociste promienie słońca, a nad moją głową utworzył się łuk tęczy. Po chwili po tęczowym moście przebiegł różowy jednorożec, a na całą scenę rozsypało się konfetti, kwiaty i bańki mydlane. Pustą aulę wypełnił aplauz tysiąca głosów.
Skłoniłem się rozpromieniony i rzuciłem Dyrowi wyzywające spojrzenie.
Prychnął zirytowany; mruknął coś w stylu: "arogancki dzieciak", pokręcił głową i uśmiechnął się do mnie.
Nie mogłem się powstrzymać. Rozległ się jeszcze głośniejszy aplauz, na Dyra wysypała się kolejna porcja konfetti a wokół jego twarzy zaczęło krążyć stado(!) różowych jednorożców.
Potem na całą szkołę rozległ się jego krzyk wściekłości i wszystko zniknęło.
Dobra, przegiąłem. Wiem o tym. Ale przecież nikt tego nie widział!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz