Wyszłam na błonia. Nie mam wcale ochoty siedzieć dalej na sali i oglądać "pomysłowe" występy pozostałych. Wystarczy, że Oskar wpadł na genialny pomysł stworzenia iluzji demona. Idiota, bez dwóch zdań! Przecież zawsze istnieje ryzyko, ze coś nie wyjdzie, że zamiast iluzji pojawi się prawdziwy potwór. Ryzyko jest znacznie większe jeśli tworzymy tę iluzję używając demonicznego języka! I-D-I-O-T-A! A jeśli by mu się coś stało? No właśnie co bym wtedy zrobiła? Żyła bym dalej, co innego miała bym robić? Przystanęłam na chwilę, naprzeciwko mnie pojawił się Lysander. Opierał się o drzewo i intensywnie o czymś rozmyślał. Na mój widok uśmiechnął się uwodzicielsko- cały on! Oparłam się obok niego i zapytałam:
-Tak właściwie to dlaczego mi pomogłeś?
-A dlaczego miałbym ci nie pomagać? Przyznaj, że potrzebowałaś pomocy... twój "chłopak" tylko się do ciebie głupio szczerzył więc uznałem, że powinienem ci pomóc. Ktoś tu musi być dżentelmenem.- i jak to w jego zwyczaju, uśmiechnął się prowokująco. Przewróciłam oczami.
-Możliwe, że potrzebowałam pomocy, ale tak właściwie co ty tutaj jeszcze robisz? Nie wracasz do Sergio i reszty?
-Wyobraź sobie, że nie wracam...-odparł i od razu spochmurniał.- Musiałem odejść... wygnali mnie... uznali za słaby punkt...
-Ale wysłał cię do mnie abyś przekazał mi wiadomość...- mruknęłam bardziej do siebie niż do Lysa- Chwila! Wcale nie musiałeś przyjść tutaj do mnie! Ty z tym księciem wcale nie mówiłeś na poważnie! Chciałeś mieć tylko sensowny powód dla którego mógłbyś się ze mną spotkać bo wiedziałeś, że inaczej nie zgodzę się na żadne spotkanie!
Spuścił wzrok. Pięknie trafiłam w sedno!
-Lys...- szepnęłam, a on spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi ciemnymi oczami.- No proszę cię...
Nie mogę! Jak on to robi? Albo inaczej, co on robi? Co on robi, że uginają się pode mną nogi? I pomyśleć, że wystarczą słodkie oczka i już rozmiękam! Dlaczego tylko on tak potrafi?
~Bo go kochasz!
I jeszcze ta się wtrąca!
~Chyba sobie ustaliłyśmy, że to ja żądzę?
Odsunęła się w cień... Rzadko w ogóle z niego wychodzi. Prawie nigdy się nie odzywa, a jak już to zrobi to zwykle ma rację.
~No dobra masz rację. Zresztą jak zawsze!
-Posłuchaj Lys, po pierwsze wcale nie musiałeś wymyślać bóg wie czego, żebym zgodziła się z tobą spotkać.- przysunęłam się do niego bliżej- Po drugie, nie mam pojęcia jak ty to robisz, ale wygrałeś!
Gdy tylko wypowiedziałam ostatnie słowo nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Lys nie poprzestał tylko na tym, przyparł mnie do drzewa i zaczął coraz namiętnej całować. Odwzajemniłam każdy jeden pocałunek. Muszę mówić, że obydwoje uznaliśmy, że same pocałunki to za mało? Sadzę, że nie.
-Hmmm, nie uważasz, ze było by trochę głupio gdyby ktoś nas tu zauważył?
-Było by... Chodź za mną.
Powiedział i pociągnął mnie za sobą. Nie minęło nawet 5 minut, a już staliśmy pod piękną willą.
-Tylko mi nie mów, że tutaj mieszkasz.
-Widzisz potrafię cię jeszcze zaskoczyć.- puścił do mnie oko i otworzył drzwi.
Już sam przedpokój sprawiał nieziemskie wrażenie, piękne hebanowe meble idealnie pasowały do białego dywanu i jasnej podłogi. Lysander wyraźnie zadowolony z mojej reakcji, ominął mnie i zniknął za jakimiś drzwiami. No zgadnijcie co zrobiłam? Tak! Poszłam za nim! Jednak podążanie za właścicielem posesji wcale nie było łatwe, ta willa jest piękna, ale i ogromna. Zgubiłam się po 5 minutach... Weszłam do jakiegoś saloniku z kominkiem. Ogień skwierczał wesoło, podeszłam bliżej kominka i nagle drzwi przez, które weszłam zatrzasnęły się z hukiem. Odwróciłam się, oparty o framugę drzwi stał uśmiechnięty Lys. Podszedł bliżej, pocałował mnie gorąco i pchnął na kanapę...
***
Leżeliśmy na dywanie patrząc sobie w oczy. Ta chwila mogła by trwać wiecznie, ale oczywiście ktoś musiał nam przeszkodzić. Zadzwonił dzwonek do drzwi, na początku próbowaliśmy go zignorować, ale dzwonienie nie ustawało.
-Ehhh...- Lys westchnął i ubierając koszulę poszedł w stronę drzwi.
No dobra, chyba też powinnam się "ogarnąć". Lys coś długo nie wraca... ruszyłam do przedpokoju.
-Wiem, że wiesz gdzie ona jest!
Niemożliwe... David? Podeszłam bliżej drzwi i wyjrzałam przez dziurkę od klucza. Tak to zdecydowanie on... tylko mi nie mówcie, że mnie szuka. David znowu nawrzeszczał na Lysa, no nie przesadził! Otworzyłam z impetem drzwi i weszłam do przedpokoju. Objęłam Lysa i spojrzałam z pogardą na Davida.
-Czego tu szukasz?
-Właściwie to ja niczego nie szukam-powiedział i przybliżył się do drzwi- Sergio chce żebyś wróciła.
-Dlaczego? Podaj mi chociaż jeden powód dla którego miała bym wrócić!
Odpowiedziała mi cisza.
-No właśnie! A teraz się stąd wynoś i przekaż Sergio, że prędzej zginę niż do was wrócę!
David szybko wyszedł, tchórz! Spojrzałam na zdezorientowanego Lysandra cmoknęłam go w policzek i wyszłam. Zanim się spostrzegłam byłam już w akademiku.
-Mogłabym zrobić tu mały remont?- usłyszałam gdy stanęłam pod drzwiami.
-Jasne, tylko...
-Z dala od mojej sypialni bo nie dożyjesz jutra!- wrzasnęłam na powitanie i zaszyłam się w swoim pokoju...
Rantia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz