niedziela, 7 września 2014

Przeszłość opowiada przyszłość

-Yuuki... Muszę cię z przykrością poinformować, że jesteś jedyną osobą w szkole, która jeszcze nie słyszała, że ja i Rantia ze sobą chodzimy. To się czasami zdarza.
Ja to potrafię wyprowadzić dziewczynę z równowagi. Ale lepiej to, niż możliwości Rantii.
Luos uparł się, że odprowadzi Yuuki. Co on w niej widzi? Może i jest ładna, ale bez przesady....
Rantia też już poszła. Nie zatrzymywałem jej, bo im więcej czasu spędza w towarzystwie Neda, tym bardziej prawdopodobne, że w końcu się o mnie pobiją.
A to się musi źle skończyć. Nie wiem jak to się może udać na dłuższą metę, ale cóż. Biorąc pod uwagę tempo z jakim sobie wszystko przypominam to nie potrwa zbyt długo. Chyba, że znajdę sposób, żeby to zatrzymać.
Umyłem się i właśnie rozczesywałem mokre włosy, kiedy znowu miałem wizję. A nawet nie wizję. Po prostu spojrzałem do lustra.
Zamiast mojego odbicia patrzyła na mnie obca twarz.
Włosy czarne jak noc, spływające na ramiona. Skóra blada jak u trupa. Nad lekko spiczastymi uszami wystawały rogi. Zakręcane i czerwone jak krew. Groźne rysy twarzy i paskudny uśmiech.
Był wyższy ode mnie co najmniej o głowę. Pewnie nawet wyższy od Neda. A jego oczy...
Moje oczy... Zimne. Nienawistne. Czarne oczy. W źrenicach ziała pustka. Chociaż kiedyś był tam ogień. Byłem pewien. Byłem pewien, że ta twarz kiedyś była przystojna. Kiedyś na ustach błąkał się uśmiech. Radosny uśmiech. Kiedyś, kiedy miał tyle lat co ja...
Wtedy zaczynało się wszystko psuć. I teraz też zdaje się zaczynać.
Jęknąłem i zamrugałem oczami. Znowu patrzyło na mnie moje odbicie. Tylko, że ciągle twarz była blada jak u trupa. Potrafiłem sobie wyobrazić rogi nad moimi uszami. Z oczu płynęły mi łzy.
Ostatnio bardzo często płaczę. Odkąd skończyłem 16 lat. Wtedy wszystko zaczęło się psuć.
Ned wiedział, że coś jest nie tak. Może krzyknąłem kiedy zobaczyłem wizję. A może nie...
Uspokoiłem się po kilku minutach. Dał mi wina. Siedzieliśmy razem na kanapie. Już nie płakałem. Było po jedenastej.
-Więc powiesz mi co się stało? - spytał wreszcie.
-Nie wiem. Boję się. Ostatnio wydaje mi się, że to wszystko już było. Że moja historia już się rozegrała. I że ma bardzo złe zakończenie.
-Więc musimy napisać lepsze. - usiłował się uśmiechnąć. Pocieszyć mnie. Ale nie zrozumie. Bo ja sam nie wiem co się dzieje.
-Jestem kiepskim pisarzem. Kiedyś próbowałem pisać pamiętnik. Ale słowa słuchają mnie tylko kiedy mówię.
-Więc opowiedz mi.
Opowiedziałem.
-Słabo pamiętam moich rodziców. Wiem, że mieszkaliśmy w czwórkę razem z dziadkiem. Mama śpiewała mi kołysanki i opowiadała historie. Większość z nich to były upiększone dzieje prawdziwych czarodziejów. Tata uczył mnie magii. Szeptał mi do ucha słowa zaklęć, a ja powtarzałem po nim i kwiatek rozwijał płatki na mojej dłoni. Albo iskry zaczynały mi tańczyć wokół palców. Parę razy się poparzyłem. A Chris kiedyś podpalił sobie włosy. Chris to mój brat bliźniak. Zawsze byliśmy razem. Zawsze razem się uczyliśmy. Zawsze. A kiedy miałem pięć lat rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Chris, ja i dziadek byliśmy w domu. Dziadek jest obłąkany. Nie pozwoliliby mu się mną opiekować. Zamknęli go w psychiatryku. Mnie umieścili w rodzinie zastępczej, ale... Uznali, że jestem nienormalny, bo rozmawiam ze ścianą. Zrobili mi badania i dołączyłem do dziadka. Słyszałeś o moim sobowtórze? To właśnie Chris. Możliwe, że moi rodzice go przebudzili, kiedy byłem niemowlęciem. Możliwe, że to efekt uboczny śmierci. Nie wiem. Ale wiem, że Chris to Szósty. Dotarło to do mnie, kiedy Trupek ewoluował. Szósty jest bardzo mądry. Wydaje się starszy od nas wszystkich.
W psychiatryku naprawdę nie było tak źle. Ido był fajny. Uczył mnie pisać, czytać i liczyć. Opowiadał bajki i prowadził badania. Nie było źle. Źle było kiedy mnie adoptowali. Wilsonowie nie byli źli. Oni po prostu starali się być za dobrzy. Miałem 10 lat, a traktowali mnie jak zacofanego 5-latka. A kiedy podpaliłem szkołę odesłali mnie bez słowa i do moich akt dopisali: "niebezpieczny dla otoczenia"
-Podpaliłeś szkołę?
-Ognik podpalił. Ale widzieli mnie. Trochę go sprowokowałem, ale miałem 10 lat! Potem mnie adoptowała jeszcze pani Biggles. Miała wnuka. Wydawało mi się, że się zaprzyjaźniliśmy. Normalnie chodziłem do szkoły. Miałem wtedy 14 lat. Zakochałem się. W jej wnuku. Miał na imię Kacper. 
-I co się stało?
-Pocałowałem go. Powiedziałem co czuję. A on kazał mi spadać. Zwyzywał mnie. A potem zwołał kumpli i mnie pobili. A pani Biggles powiedzieli, że ja chciałem kogoś zabić.
-I tak po prostu im uwierzyli?
-Nie wiem. Zabrali mnie do psychiatryka. Ale ja przez dwa miesiące nie miałem kontaktu ze światem. Dopiero potem przyszedł do mnie Rolf. I wysłał mnie tutaj. I się zaczęło.
Ned milczał bardzo długo. W końcu pokręcił głową i westchnął.
-Myślałem że to ja mam trudne życie...
-Opowiesz mi?
-Ojciec mnie bił. Zmuszał do ćwiczeń. Musiałem być najlepszy, mimo, że miałem 5 lat. Uczył mnie wszystkiego, a jak źle odpowiedziałem.... jak nie odpowiedziałem idealnie... bił mnie. A potem odesłał mnie do Akademii. I od 9 lat ich nie widziałem. Ani razu. I mam nadzieję, że nigdy nie zobaczę. - wyraz jego twarzy się nie zmienił. Uodpornił się na przeszłość. To wszystko było dla niego niczym. A nawet jeśli coś czuł, nie okazywał tego. Nawet mnie.
-Wygrałeś - szepnąłem. - Twoja historia jest gorsza.
-Tak sądzisz?
-Tak. Ja byłem szczęśliwy. Wszędzie. I nigdy nie jestem sam. Samotność musi być straszna.
-Nawet nie wiesz jak bardzo....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz