Wybiła północ. Zaczynajmy!
~Lilith!
Pojawiła się natychmiast.
-Chcę, żebyś uczyniła mnie Zaklinaczem Cieni.
Demonica oblizała wargi, jakby spotkała ją właśnie niespodziewana, pyszna niespodzianka i uśmiechnęła się uwodzicielsko. z tego co widziałem ten uśmiech działał na wszystkich chłopaków, oprócz mnie i Colina (z wiadomych względów). Nie widziałem, żeby Oskar zwrócił na nią szczególną uwagę, ale gdyby Lilith spróbowała go uwieść zabiłbym ją i dobrze o tym wie.
-Oczywiście panie... Z przyjemnością...
-Mam cię teraz uwolnić?
-To jest konieczne dopiero do trzeciej fazy, panie. Zrobisz jak uważasz...
-Zaczynaj.
Natychmiast Demoniczna energia otoczyła mój umysł. Naprawdę starałem się nie bronić, ale tak działa instynkt.
Przez pół godziny nie byłem w stanie na sobą zapanować. Potem, gdy byłem na granicy utraty przytomności wszelkie bariery znikły. Przestało mnie to obchodzić.
Lilith zaczęła zaklęcie. Długą chwilę nic się nie działo, a potem... Energia Lilith przestała być dla mnie obca, czy wroga. Zrozumiałem ją. Zaakceptowałem. I przyjąłem jako swoją. Dopiero w tej chwili dotarło do mnie jaka ona naprawdę jest potężna.
~Kim musiał być ten komu udało się ją uwięzić?
~Zdrajcą. Pomogli mu członkowie mojego ludu zazdrośni o moją moc. Przyjaciele nie próbowali mi pomóc. Sami mieli kłopoty, a potem... Zaklęcia są zbyt potężne... 300 lat...
~Właśnie się kończy. Dzisiaj cię uwolnię. Powiedz tylko kiedy to się zakończy.
To było wspaniałe. Czułem się jakbym był najpotężniejszą istotą na świecie. Cudownie. Nie chcę tego kończyć. Ale Lilith już zaczęła nas rozdzielać.
Nagle słodkie uczucie wszechpotęgi zaczęła zastępować pustka i potworny ból.
Nie mogłem złapać tchu. Czułem się, jakby żelazna pięść coraz ciaśniej zaciskała się na moich płucach.
Kiedy nie byłem w stanie już utrzymać się na nogach Lilith stanęła nade mną z troską wymalowaną na twarzy i wyszeptała kojąco...
-Spokojnie, mój panie. Zdejmij bariery, bo muszę wykonać Zakończenie, żeby ci umożliwić przeżycie. Masz niewiele czasu.
Nigdy nie widziałem Lilith z tak ludzką twarzą. Zawsze myślałem o niej jako o niewolnicy, ale teraz...
~Przepraszam, że tak cię traktowałem. Nie potrafię inaczej...
Przez twarz Demonicy przemknęło zaskoczenie i wahanie. Potem serdeczny uśmiech znów wylał się na jej oblicze i zaczęła mi przypominać, że muszę ją uwolnić, żeby mogła mi teraz pomóc.
Z trudem przypomniałem sobie pierwszą z 30 formułek. Wymówienie jej sprawiało mi katusze. Potem następna. I następna.
Przy dziesiątej Lilith zaczęła śpiewać pieśń uzdrawiającą, która powinna przynieść mi ulgę. Następne trzy formułki poszły łatwiej. Potem ból uniemożliwił mi mowę. Kolejną formułkę wypowiedziałem bezgłośnie. Lilith mi nie przerwała, więc chyba zadziałało... Następna... I następna...
Przy piętnastej pomyliłem się. Musiałem powtarzać całą formułkę. Następną mówiłem już głośno, bo nie byłem w stanie skupić myśli.
Boli. Nie mogę oddychać. Czuję się, jakbym tonął.
18 formułka. Przy ostatnim słowie zacząłem wrzeszczeć. Potem wrzaski powtarzały się już co każde słowo.
Dyszałem ciężko, a pot spływał mi po twarzy. Brakowało mi mocy. Jeszcze chwila i stracę przytomność.
Lilith zaczęła przelewać we mnie własną energię.
Dwadzieścia!
Moje ciało zaczęło płonąć.
22
Wszystko rozmazuje mi się prze oczami.
25
Ogień! Niech ktoś zgasi ten ogień!
27
Pomarańczowe plamy zasłoniły mi oczy. Czy ja umieram?
29
Moje ciało osunęło się na ziemię całkowicie bezwładne. Nie mogę sobie przypomnieć słów ostatniej formułki.
Mój umysł ogarnia ciemność. Pożera go od wewnątrz. Znikają ze mnie ostatnie resztki energii.
Powoli wśród gasnących wspomnień przemyka pierwsze słowo formułki.
Nadzieja delikatnie zaiskrzyła się wśród moich katuszy.
Drugie słowo z pewnością brzmi hope. Teraz to wiem.
Ciemność ogarnia mnie ze wszystkich stron.
Czy ja już umarłem? Jeśli tak, to czemu tak boli?
Wyobraziłem sobie co by na to powiedział mój ojciec...
Ogarnął mną gniew. Szaleńczy gniew, a raczej nienawiść.
Jak mogłem pomyśleć o nim, a nie o Oskarze?!? Nie o Colinie?!? Nie o Luosie??
Nawet nie przypomniałem sobie o starej Izmie Ryo, która przez ostatnie 8 lat była mi całą rodziną.
Powinienem ją przeprosić przed śmiercią. Co się tak właściwie z nią stało, po tym jak ją wygoniłem?
Nienawidzę.
Nienawidzę mojego ojca. Nienawidzę siebie. Nienawidzę tego bólu.
Pod wpływem tej nienawiści nagle zerwałem się na nogi i wykrzyczałem całą formułkę.
Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek stanę na nogi... Może uda mi się zemścić?
Ból ciągle mnie paraliżował. Nie pozwoliłem sobie usiąść, chociaż to było w tym momencie moje największe marzenie.
-Wykonaj Zakończenie, Lilith! - wydusiłem z siebie z trudem. I wtedy moje oczy spoczęły na Demonicy. Po raz pierwszy ujrzałem jej prawdziwą postać, chociaż wydawało mi się że znam ją od dawna. Uśmiechała się drwiąco.
-Oj, Ned, Ned, Ned... A miałam nadzieję, że zginiesz gdy tylko wymówisz ostatnie słowo... Nie doceniłam cię skarbie, więc przepraszam. Tak naprawdę nic do ciebie nie mam... W innym życiu może nawet bym cię polubiła? Eh... Muszę przyznać tymi przeprosinami mnie zaskoczyłeś... Myślę, że gdyby zaklęcie tego nie wymagało, nie zabiłabym cię... Ale skoro to konieczne, przyjmij ode mnie obietnicę, że gdy tylko zginiesz, odejdę stąd. Żadnemu z twoich przyjaciół nie stanie się krzywda z mojej ręki...
-Lilith... Zakończenie...
-Eh, Maleńki... Mogłabym to przemyśleć, ale to jest dla mnie naprawdę, straszliwie ryzykowne! W chwili twojej śmierci, ja również musiałabym zginąć, a to by znaczyło, że dopóki nie nauczyłbyś się na sobą panować, musiałabym cię bez przerwy mieć na oku... Nie ufam ci Stark i takie są fakty. Twój ród mnie zniewolił, więc muszę pragnąć zemsty... Mogę ci obiecać, że twój ojciec, będzie cierpieć dużo bardziej od ciebie.
Dotarło do mnie jakim byłem głupcem. Skinąłem głową. To wszystko było logiczne. Wątpię bym potraktował ją inaczej. Właściwie to już się z tym pogodziłem... Bo cóż innego mogę zrobić?
Nikt nie może zmusić demona do wykonania Zakończenia. Więc zamierzam spojrzeć Śmierci w oczy i odejść z nią jako równy z równym. To nie Śmierć jest straszna. Straszne w tej chwili wydawało mi się tylko to, że nie pożegnałem się z Oskarem... Trudno. Taka jest cena za głupotę...
Nie mogłem już dłużej ustać na nogach... Chcę umrzeć z godnością, nie zwijając się z bólu.
-Lilith... Łaski... - nie byłem w stanie wypowiedzieć więcej. Dotknąłem dłonią rękojeści miecza, który wydawał się być cięższy niż niebo.
Zrozumiała. Wyjęła nóż o czerwonym ostrzu i podeszła do mnie patrząc mi w oczy.
-Więc żegnaj Ned. - głos Demonicy wydawał się wręcz smutny.
Zimne ostrze dotknęło delikatnie mojej piersi, a potem przebiło skórę. Twarz Lilith nagle płynnie przemieniła się w Śmierć, we własnej osobie, która skinęła głową z uznaniem, a potem wszystko niknęło i pogrążyłem się w świetle i ciemności, w ogniu i w wodzie, w wietrze i ziemi, w nieskończonym tańcu żywiołów poza czasem i przestrzenią. Mogłem ogarnąć wzrokiem wszystkie wymiary... Lilith stającą przed moim ojcem... Rantię błądzącą wśród śniegu i lodu... I Oskara...
On...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz