poniedziałek, 13 października 2014

Kim ja jestem?

Christopher. Pierwszy Książę Ciemności. Władca Piekieł. Najgorszy że wszystkich demonów.
Chris.
Szósty.
Zamknięty w ciele Oskara Wyverna.
Właśnie się przebudził i jest zły...
Dlaczego? Istnieje mnóstwo powodów. Jednym z pierwszych był ten, że jego moc była podzielona pomiędzy wszystkich, więc znajdował się w stosunku potęgi 1:5. Marne szanse na przejęcie ciała siłą... Nie żeby zamierzał próbować. To mu podpowiadał instynkt, ale już od dawna go ignorował. Teraz oni są braćmi i przyjaciółmi. Potrzebują jego opieki. Tak jak kiedyś...
Colin. Jak Mike śmiał go zostawić?!?
Sam udzielał im ślubu, a teraz... Będzie musiał poważnie porozmawiać z Mikiem. Właściwie, to nigdy specjalnie go nie lubił. Tolerował go, owszem. I owszem, cieszył się, że Colin znalazł sobie właściwe towarzystwo, bo Mike zawsze był uczciwy... To tego w nim kiedyś nie lubił. Bał się, że Mike w końcu ich wyda. Ogólnie był irytujący...
...
Dlaczego myśli o sobie w trzeciej osobie? .... Dlaczego myślę o sobie jak o kimś obcym?
Przez ostatnie szesnaście lat wiedziałem, że kiedyś byłem kimś innym. Próbowałem rozmawiać z rodzicami, ale nie zdążyłem, a dziadek... Mówił parę razy o demonie, ale nie wiedział wiele i mówił bardzo nieskładnie, więc brzmiało to jak kolejne przywidzenie...
Taką miałem wtedy nadzieję....
Nadzieja się rozwiała. Wspomnienia sprawiały ból. Niosły smutek i strach. Zmieniłem się i nie rozumiałem zbyt dobrze, dlaczego wtedy robiłem takie rzeczy... A Oskar nie rozumiał nic. To mnie gniewało jeszcze bardziej. Dlaczego ten kretyn, skazał dziecko na mój los?!? Dlaczego nie pozwolił mi po prostu umrzeć?
~Obaj byliśmy martwi, Chris... Obaj narodziliśmy się 16 lat temu i obaj musimy sobie z tym poradzić... Bracie...~ to ostatnie dodał jednak po chwili wahania.
Nigdy nie wtrącałem się kiedy nie byłem potrzebny. Był taki czas kiedy nie byli pewni czy tu jestem ale ja byłem zawsze...
Nie miałem pojęcia kiedy udało nam się otrząsnąć... Im to zajęło więcej czasu, ale kiedy ja się ocknąłem uświadomiłem sobie że przemieniłem się. Przybrałem formę demoniczną. Colin siedział obok na łóżku i wpatrywał się we mnie jak w ducha. No cóż... widział jak umieram...
Nie  wiem czy się cieszył. Przyjaźniliśmy się... Traktowałem go jak syna... Ale on nigdy nie pochwalał tego... co robiłem... Nakłaniał mnie ciągle żebym przestał i raz mu się udało.
Myślę że się bał że będę chciał się zemścić.
I jest to strach uzasadniony... Ro. Naprawdę jestem zły już tylko na niego... Ja nie byłem w stanie go zabić gdy kilkakrotnie miałem okazję.
Ale może uda mi się mu wybaczyć...
Tylko jemu... Tylko raz. Pod warunkiem że da mi spokój.
-Chris... To ty?
-Tak Maleńki... Wszystko w porządku?
Patrzył na mnie niepewnie... Czy nawet on się mnie boi? To bolało.
-Tak... Tylko... Oskar... Czy...
Ach więc o to chodzi!
-W porządku... Nic mu nie zrobię... Zmieniłem się... Na lepsze mam nadzieję... Nie mógłbym skrzywdzić Oskara ponieważ to jemu podlega większa część mojej mocy... i bije dla nas jedno serce.
Colin uśmiechnął się uspokojony, a potem nagle zerwał się na nogi i uściskał mnie. Ciepło rozlało się w moim sercu. Przynajmniej on mnie nie opuści...
-No Colin... Spokojnie... Nikomu nic nie mów. Muszę wszystko przemyśleć zanim... no wiesz. Jutro znajdę Mika i sobie z nim pogadam...
-Ale nie rób mu krzywdy! Proszę... Ja go kocham... Nie zniósłbym gdyby...
-Wiem. Spróbuję. Nie zabiję go.
-Dziękuję... Chris... Ja tak się bałem... Byłem sam i...
-Cichutko... Już nie będziesz sam. Więcej cię nie zostawię. Nigdy.
Teraz muszę wszystko przemyśleć... Jeśli Ned i Rantia mnie nie zaakceptują... Muszę z nimi porozmawiać.
Ned!!! Nagle ujrzałem wszystko. Jedna z demonicznych umiejętności. Właściwie to niewielu opanowało to poza moją "rodziną"...
Rodziną która wydała mnie na śmierć.
Natychmiast przeniosłem się do piwnicy. Lilith właśnie cofała nóż.
Natychmiast zrozumiałem co się dzieje. Działałem instynktownie.
Nie pozwolę mu umrzeć.
Istnieją zaklęcia sztucznie podtrzymujące życie, ale ogólnie są uznawane za zakazane. Szybko odepchnąłem Lilith i uleczyłem Neda. W takich wypadkach bardzo użyteczne są dodatkowe osobowości. Czarownik leczył go a ja rozpocząłem rytuał. Nie mogę go stracić... Nie Neda!
Złapałem go w ramiona, ale zemdlał. Musiałem natychmiast zjednoczyć nasze umysły, chociaż to mogło go zniszczyć. We wszystkich wymiarach nie ma istot potężniejszych ode mnie. Są jedynie ci którzy mi dorównują, lecz jest ich najwyżej dziesięciu, a wszyscy poza moim bratem w zamkniętym wymiarze.
Jestem władcą wszystkich żywiołów. Potrafię spojrzeć do każdego wymiaru, chociaż to wymaga ode mnie sporej koncentracji... Umiem odnaleźć każdą osobę, z którą coś mnie łączy, chyba że używa potężnych zaklęć ochronnych...
A teraz mogę nie móc go wyleczyć tylko dlatego, że jestem zbyt potężny...
Musiałem się skupić, ale panikowałem. Nie mogę go stracić....
Ned z sekundy na sekundę był coraz słabszy.
Zaklęcie dobiegało końca. Ro kiedyś już wykonał ten rytuał. Dla Oliviera. Nasze umysły były wtedy sobie jeszcze dość bliskie, więc pamiętam to. Staram się spieszyć, ale jedno niewłaściwe słowo i muszę zacząć od początku... Tego Ned nie przeżyje.
Zaklęcie skończone. Teraz Zakończenie...
Nagle zrozumiałem, dlaczego nikt nie może zmusić demona do wykonania Zakończenia. Dlaczego robią to tylko dla najbliższych przyjaciół i dlaczego żądają za to takiej ceny... Nie mogę się gniewać na Lilith, że nie chciała tego zrobić.
Ja się nie waham, ale rozumiem.
Oddać moc. Podarować życie. Złączyć umysły...
W momencie rozpoczęcia Zakończenia ból Neda rozdzielił się po równo między nas obu...
Jeśli to nie zadziała umrę. Byłem martwy więc się nie boję, ale martwię się o Oskara... On na to nie zasłużył. Powinien mieć szansę...
Musi zadziałać! Musi, Musi! Musi! Musi!!!
Ned...
Zamknąłem oczy. Ból mnie paraliżował. Zbliżał się koniec...
Dlaczego to robię? To Oskar kocha Neda... Nie ja. Ja jestem Christopher. Przysięgałem 50 lat temu dziewczynie, że zawsze będziemy razem... Aina...
Widzieliśmy ją... Jest tutaj. Blisko... Dlaczego...?
Musi się udać! Musi!
Ból nie jest ważny. Zasłużyłem na niego. Ned nie...
Szeptałem słowa Zakończenia i jednocześnie próbowałem osłonić jego umysł. Starałem się. Musiało się udać.
Ostatnie zdanie...
Koniec.
Wszystko nagle się skończyło. Przytłaczający ból znikł i przez chwilę zostawił po sobie jakąś dziwną pustkę...
Położyłem delikatnie Neda na ziemi. Oddychał. Mam nadzieję że nic mu nie będzie...
Teleportowałem się z nim na górę do jego pokoju. Zawołałem telepatycznie Colina i po minucie się zjawił obok.
-Zajmij się nim... Proszę... Wyjaśnij mu kim jestem. I co się stało... Daj mi znać jeśli będzie chciał mnie zobaczyć.
-Chris... Oczywiście... Szukałem was...
-Piwnica ma trzeci poziom. Muszę iść. Jeśli coś się będzie działo daj mi znać.
Zanim zdążył odpowiedzieć teleportowałem się na zewnątrz.
~Lilith!
Musiałem z nią porozmawiać. Nie mam pojęcia co oprócz tego...
-Wasza Wysokość. Proszę o wybaczenie...
-Milcz. Nie chcę tego słuchać! Wiesz kto był ze mną w ostatnich latach?
-Tak...
-Znajdź ich i powiedz, by przybyli do Doliny Ugor w dniu Seri. Nie mów im co się stało. Ani słowa o mnie. Rozumiesz?
-Tak, panie.
-Idź. A potem wróć tutaj. Może będę mieć dla ciebie inne zadania...
-Czy Ned...
-Jeśli się obudzi, zdecyduje, czy cię zabić. Jeśli nie, zabiję cię. Jeśli spróbujesz gdzieś uciec, znajdę cię i zabiję. Wszystko jasne?!?
-Oczywiście, Wasza Wysokość.
I zniknęła... Eh... A teraz muszę załatwić parę spraw w okolicy...
Przybrałem z powrotem postać Oskara i ruszyłem przez las...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz