-Jednorożce są mądre. I z nich się nie da spaść. A ten koń mnie zaraz zrzuci. - Oskar narzekał, dopóki nie dołączył do nas Luos.
-Cześć. - spojrzał na Oskara. - Mam nadzieję, że wiesz, że popełniasz wielki błąd przyjaźniąc się z tym czymś. - powiedział wskazując na mnie. Normalka.
-Ja chodzę z tym czymś. I mieszkam z tym czymś.
-Tym większy błąd. - skwitował Luos.
-Dzięki. - rzuciłem do niego. Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Ależ nie ma za co.
Przegadywaliśmy się przez prawie całą drogę. To chyba dobrze, że Oskar i Luos potrafią się ze sobą dogadać. Ale wolałbym, żeby to komuś innemu dogadywali. Trudno.
Cynamon czekał na nas w przedsionku.
-Cześć!
-Przyprowadziłeś mi gościa? - zdziwił go nieco widok Oskara. - Kto.... Chris.
Demon zastygł z wyrazem przerażenia na twarzy. Zaczął mamrotać coś w swoim języku. Ku mojemu (i Luosa) zdumieniu Oskar mu odpowiedział w tym samym języku.
To trwało kilka minut. Potem zamilkli. Cynamon wskazał nam ręką, że mamy wchodzić. Oskar złapał się za skronie.
-Coś się stało?
-Od kiedy mówisz po demonicku? - wtrącił Luos. Nie jestem pewny, czy "Demonicki" to nazwa języka, ale niech mu będzie.
-Nic. W porządku. Nie mówię. To znaczy jeden z nas tak. Dajcie mi chwilkę.
-Co mu powiedziałeś?
-Właśnie próbuję się dowiedzieć. Dwie minutki.
Dwie minutki potrwały 10 sekund. Wyjątkowo. Z tego co wiem zwykle trwają dwie godziny. :)
Zeszliśmy w dół korytarzem do wielkiej jaskini. Było tu wino, książki, kości i łańcuchy. Znalazł się też jakiś stół i krzesła.
-Chyba jestem Zaklinaczem Cieni. Albo czymś w tym stylu. Rozumiem demoniczne języki. Nie szkodzi mi używanie demonicznej magii. Cynamon mówi, że ten demon, Chris musiał mnie odmienić tuż po moich narodzinach. Zaraz przed jego śmiercią. Dlatego, wszyscy, którzy go znali widzą przede wszystkim jego aurę. Ale rytuał Drugich Narodzin, musi odbyć się u osoby świadomej i dorosłej więc, nie jestem pewny co się ze mną dzieje.
Cynamon wreszcie do nas dołączył. Co chwila rzucał Oskarowi dziwne spojrzenia, a kiedy spytałem o co mu chodzi mruknął:
-Nie mogę uwierzyć, że ty z kimkolwiek możesz być na poważnie. A poza tym próbuję rozgryźć jego klątwę. Nie ważne.
-Potrafiłbyś ze mnie zrobić Zaklinacza? - spytałem nagle.
-Gdybym był wolny. I lepiej by było, gdybym był młodszy. Ja ci zbyt wiele nie dam. Gdyby cię odmienił ktoś taki jak Imperius, rzeczywiście ryzyko by ci się opłacało. A nawet pewnie każda cena, jakiej by zażądał.
-A jakiej ceny mógłby zażądać przeciętny demon?
-50 lat służby. Może sto. A służba obejmuje wszystko.
-Jak to 50 lat? Przecież ja nie jestem nieśmiertelny!
-Rytuał może dać nieśmiertelność. W większości przypadków przedłuża życie do co najmniej 300 lat, tak że po 50 latach czułbyś się jakbyś miał 30. Ale nikomu nie radziłbym zostawać sługą demona. To nie zbyt przyjemne...
-Potrafię sobie wyobrazić. Nie ważne.
-Więc? Ktoś ma ochotę na bitwę? - Zapytał Cynamon po dłuuuuuuuugim milczeniu.
Bitwy z Cynamonem wyglądają tak, że on kontroluje potworki i iluzje, a my z nimi walczymy. Parę razy zdarzało mi się pojedynkować z Cynamonem na miecze jeden na jednego, ale on jest kiepski w porównaniu z Lilith. Dlatego wymyśliliśmy bitwy. Oskar miał demoniczny miecz, ten sam, którego używał za pierwszym razem. Ja miałem własny miecz. Anielskie ostrze. Rodowa klinga. Dostałem od ojca na 16 urodziny.
Luos miał miecz elfów. Nikt nie wie skąd go wziął, ale od zawsze go miał. Inna sprawa, że dopiero ja nauczyłem go się nim posługiwać.
Więc zaczęła się bitwa. Na start 50 potworków. Na jednego. W sumie 150. Poszło w 10 minut. Oskar z każdym zdezintegrowanym potworkiem walczył lepiej. To niemożliwe, że wcześniej nigdy nie walczył. NIKT nie ma aż takich wrodzonych zdolności. Ja zawsze byłem dobry, ale to co teraz umiałem wyćwiczyłem przez LATA. A Oskar niemal mi dorównywał i z każdą chwilą był lepszy. W tym było coś dziwnego. BARDZO dziwnego.
Walczyliśmy prawie dwie godziny. Normalka. Ledwo się zdyszałem. Ale Oskar prawie umarł, więc musieliśmy przerwać.
Przez północy siedzieliśmy u Cynamona. A co? Piliśmy, żartowaliśmy. Graliśmy w karty. Cynamon pokazał nam nagranie z wizyty Laury i Cony. To naprawdę coś! Niezły materiał na horror. Ciekawe ile dałoby się na tym zarobić...
Ale nic nie trwa wiecznie. Jutro szkoła. I przy okazji pierwsze zajęcia z Szermierki.
Wyszliśmy około godziny drugiej. Spacerkiem powinniśmy być w rezydencji przed trzecią. Luos pojechał konno do Akademiku uznając, że woli nam nie przeszkadzać w "romantycznym spacerku przy świetle księżyca". Nie to nie. Jego sprawa.
Przez północy siedzieliśmy u Cynamona. A co? Piliśmy, żartowaliśmy. Graliśmy w karty. Cynamon pokazał nam nagranie z wizyty Laury i Cony. To naprawdę coś! Niezły materiał na horror. Ciekawe ile dałoby się na tym zarobić...
Ale nic nie trwa wiecznie. Jutro szkoła. I przy okazji pierwsze zajęcia z Szermierki.
Wyszliśmy około godziny drugiej. Spacerkiem powinniśmy być w rezydencji przed trzecią. Luos pojechał konno do Akademiku uznając, że woli nam nie przeszkadzać w "romantycznym spacerku przy świetle księżyca". Nie to nie. Jego sprawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz