Oki, niby na początku wszystkie lekcje są łatwe... Taaaa, tylko że nie uwzględniliśmy faktu, że ja wcześniej w ogóle nie uczyłem się magii. Wszystko co jak dotąd umiem, wiem z....... Uwaga! Uwaga!!!
Z Internetu!!! No części nauczyli mnie rodzice, ale niewiele pamiętam... Dajcie spokój, ja miałem wtedy 5 lat!
Chociaż wychodzi na to, że nie ze wszystkim jestem aż tak do tyłu...
/Demon/
Lekcja z dyrem. Super. Hipnoza i Iluzje. A to już lepiej. Całkiem sporo ciekawych dowcipów można zrobić za pomocą hipnozy i iluzji. Hmmmmmm... Pomarzyć zawsze można. :)
Pierwsza lekcja z naszym wychowawcą.
-Dzień dobry. - Dyro przemierza klasę jak nietoperz. - Kto pamięta co wam zadałem na wakacje?
Seriously? Ten wredny uśmiech. To mordercze spojrzenie. I zadanie na wakacje. Już go lubię. A jak ja kogoś lubię to powinien drżeć o własne życie...
~Ej, spokojniej trochę. Nauczycieli się nie zabija!
Czarownik jak zawsze musi się wtrącać.
~Kujon!
Przez klasę przebiegł jęk protestu. Ktoś z końca sali spytał:
-Ale pan na poważnie mówił o tych sobowtórach?
Dyrektor uśmiechnął się ze spokojem.
-Oczywiście, że na poważnie. Ja w was rozwijam pragnienie zdobywania wiedzy! Powinniście być mi wdzięczni...
I taka gadka przez 10 minut tylko po to żeby zakończyć:
-Przywoływanie własnego sobowtóra to umiejętność dalece wykraczająca poza program nauczania, więc jeśli ktoś zdołał przywołać swojego, chociaż na kilka sekund otrzyma ocenę celującą na zachętę i będzie na bardzo dobrej drodze, by zostać mistrzem iluzji. Oczywiście ta droga jest bardzo kręta i niezwykle trudna - BLA BLA BLA
W końcu skończył. Minęła ponad połowa lekcji. Spoko.
-Więc, czy komuś udało się przywołać sobowtóra?
Dyr. po kolei przesuwał wzrokiem po klasie, aż wszyscy pokręcili głowami. Z jakiegoś powodu mnie ominął.
Podniosłem rękę.
-Tak, Oskar? I zanim zapytasz, nie, nie możesz iść do toalety.
Przez klasę przebiegł chichot.
-Te sobowtóry... To chodzi o to, że trzeba przywołać samowolną iluzję, która wygląda jak ja?
-No! Jednak coś wiesz. Tak mniej więcej o to chodzi. Ale nie próbuj żadnych czarów, bo przywołanie sobowtóra wymaga wielu tygodni intensywnych ćwiczeń.
Zamrugałem oczami... Myśleliśmy o tym samym. Byłem tego pewny. Taka okazja po raz drugi się nie powtórzy.
-Oczywiście proszę pana. - powiedziałem - Dziękuję.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi, a po chwili wszedł mój sobowtór. nawet ja nie chcę wiedzieć, gdzie był wcześniej.
Dyrektor Shadow gapił się to na niego, to na mnie.
-Fascynujące. - mruknął po chwili - Nie słyszałem, żeby w tak młodym wieku, komukolwiek udało się w pełni okiełznać własnego sobowtóra...
-Sam jesteś sobowtór! - krzyknął mój sobowtór. Wolę nie wnikać.
Dyrektor zerknął na mnie spokojnie.
-Nie słucha, co? Rzadko słuchają. Na szczęście da się im rozkazywać. - A potem znowu mruknął - Fascynujące.
-Wcale nie fascynujące. - przerwałem w końcu. - Mam go od zawsze. Do piątego roku życia byłem przekonany, że mam brata bliźniaka. To Chris. I nie reaguje na żadne rozkazy.
-Cześć wszystkim! - krzyknął na całą klasę Chris. A potem sobie poszedł. Nie wiem dokąd. Wolę nie wnikać.
Chociaż jest ten jeden plus, że żeby zobaczyć, czyjegoś sobowtóra, kiedy nie jest się mistrzem iluzji właściciel sobowtóra musi kazać mu się pojawić. A potem może kazać mu zniknąć. Więc mało prawdopodobne, żeby Chris narobił mi wstydu.