wtorek, 29 lipca 2014

Maya Russell

Imię
Maya. Po prostu Maya. 
Nazwisko
Russell, stary ród Russell'ów.
Wiek
1703 lata (na ludzkie 17 i 3 miesiące)
Klasa
Klasa 4. Wychowawca Dyrektor Shadow. 
Wygląd
Ubiera się na granatowo, czarno czasem na czerwono lub biało. Ale to tylko zależy od jej nastroju. Ma czasem oczy koloru brązowego, krwawo czerwonego, czarnego, błękitnego czy granatowego. Ma bardzo jasne włosy. Nie umiem określić czy to bardzo jasny blond czy może kolor biały.  
Charakter
Maya jest tajemnicza. Nigdy nie wyjawia nikomu swoich tajemnic. Jest cicha i spokojna. Nie lubi szumu i nie lubi towarzystwa osób gadatliwych. Jak ją ktoś zdenerwuje umie pokazać na co ją stać. Nikt jej jeszcze nie rozgryzł i jest typem samotnika. 
Historia
Jej rodziców zabito. Ona uciekła. To takie trudne? Chodziła do innej akademii, ale z niej zrezygnowała i zapisała się tutaj. 
Rasa
Wampir czystej krwi.

Zero! Gdzie ty idziesz?!

- Mam dobre wiadomości Zero! Wampiry i prefekcji są tutaj mile widziani! - Dziewczyna skakała z radości.
- Z czego się tak cieszysz? - Zero! - Dziewczyna wpadła na chłopaka a on zaczął ją głaskać po głowie. - Dobra chodźmy do pokoi. - Zero! Myślisz o tym samym co ja? - Oczy dziewczyny błysnęły. - Przecież na terenie szkoły.. - Ah przestań! Możemy gdzieś pójść! Zgadzasz się? - Chłopak odbiegł od dziewczyny. - Zero! Gdzie ty idziesz?! - Chłopak nie słyszał dziewczyny. - Artemis.. - Dziewczyna wyciągnęła Artemisa który natychmiastowo zmienił się w kosę. Pobiegła za chłopakiem. - Zero! - Dziewczyna biegła za chłopakiem aż do Akademii Cross. - Zero.. - Chłopak spojrzał na nią i przytulił. - Zero.. - Dziewczyna przytaknęła i pokazała kły. Z polików dziewczyny leciały łzy. - Yuuki... Nie ucieknę nigdy więcej, więc nie płacz.  - Zero, chcę byś ty też się uśmiechał.. - Oczy chłopaka były przepełnione łzami. Dziewczyna uśmiechnęła się a cały świat przybrał kolor krwi. "Ten świat jest pokryty kolorem krwi. Nigdy nie będę mogła wrócić do stanu, w którym byłam wcześniejJestem daleko od niego... ale rozumiem. Jest granica, której wampiry i ludzie nie mogą przekroczyć. Myślałam, że jeśli mogłabym stać się kimś, kogo potrzebuje Zero, wówczas mogłabym się pożegnać ze sobą

poniedziałek, 28 lipca 2014

Randka

<Aniołek>
~Dlaczego ja? Dlaczego nie ty?
~Bo mi się łatwiej myśli kiedy ktoś inny kieruje. Koniec. Najwyżej będziesz powtarzał wszystko po mnie. ~Cz.
~Chyba śnisz! Hmm. Lepszy będzie garnitur, czy garnitur?
~O nie! Błagam! Idioci, kto w naszym wieku chodzi w garniturze?!?~ D.
~No wiesz na wszystkich filmach...
~Daj sobie spokój! Żaden z was nigdy nie będzie mieć dziewczyny, jeśli czegoś z wami nie zrobię. Jak wy zamierzacie jechać konno w garniturze?!? ~D.
~Jednorożce! ~Dz.
~No! Nawet Dzieciak to rozumie. Więc proszę was bardzo, zrobicie teraz dokładnie tak jak wam powiem!~ D.
....
Więc według Demona ostatni krzyk mody to: czarne glany, czarne skórzane spodnie, czarna, skórzana kurtka motocyklisty, mnóstwo srebrnej biżuterii i czerwony jak krew T-shirt. hmm. Bezpieczniej będze jeśli nie będę protestować. Niby ostatnim razem miał rację.
Punktualnie o 17:00 zapukałem do pokoju Ranti. Kazała mi czekać jedynie 10 minut... Dziewczyny. Demon twierdzi, że im dłużej każą na siebie czekać, tym bardziej im zależy... Bez sensu.
Rantia wyszła. Jaka ona piękna. No dobra, to jednak dobrze, że Demon uwielbia na nas krzyczeć, bo inaczej chyba stałbym tak przed nią przez całą wieczność...
-Cześć.
-Cześć. To dokąd idziemy?
-To niespodzianka. - usiłowałem się uspokoić. Demon ma racje, przecież nie umrę jeśli mnie rzuci. Przecież to tylko pierwsza randka. Przecież jeśli to zawale to już nie będzie drugiej szansy! Ja się załamię.
~Kretyn! ~D.
Wyszliśmy do parku. Fojbos i Diana czekali na nas.
-Oto nasz transport - powiedziałem z uśmiechem.
Rantia prychnęła.
-Zebrorożec i nie latający pegaz? Jakie słodkie. - dlaczego mi się wydaje, że to był sarkazm.
-Co, chcesz się ścigać?
-Bierzesz pegaza.
-Jak sobie życzysz.
Pogalopowaliśmy do wioski. No dobra... Ja żartowałem z tym wyścigiem! Spadnę zaraz z tego konia!
~Dawaj to! ~D. przejął kontrolę i ponaglił Fojbosa. On nie uważa, że powinniśmy dać Ranti wygrać. No cóż... On ZAWSZE musi wygrywać.
Rantia prowadziła. My pędziliśmy dwa metry za nią. Przewaga nie do odrobienia. Podobno. Na sto metrów przed wioską Demon mruknął coś do Fojbosa i pegaz wzbił się w powietrze i wylądował pięć metrów przed Rantią i Dianą...
-To nie było uczciwe! - poskarżyła się Rantia. Zrobiliśmy niewinną minkę.
-To ty chciałaś, żebym wziął pegaza.
-Bo on podobno nie może latać!
-Istnieje różnica pomiędzy lataniem, a szybowaniem. No naprawdę, uspokój się, bo Fojbos się na ciebie obrazi.
Dałem obu konikom po kostce cukru i zaprowadziłem Rantię do portalu.
-To jednak nie jemy w wiosce?
-Nie.
-Więc gdzie?
-Niespodzianka.
-No weź...
-Zobaczysz na miejscu. I módl się, żeby akurat nie padało.
Pozwoliłem Demonowi aktywować portal. I teleportował nas na cmentarz. Skąd ja wiedziałem, że to będzie zły pomysł?
-Hmm... Kolacja na cmentarzu? W sumie czemu nie.
-Nie! To znaczy... Tutaj po prostu zostawiłem... yyy.... Chodź.
~Co ty wyprawiasz?!?~ A.
~Pamiętasz gdzie zostawiliśmy nasz skarb?~ Cz.
~Myślisz o... A! Jak tak to w porządku!~ A.
-NO?!? To gdzie jesteśmy i dokąd mnie ciągniesz! -zniecierpliwiła się Rantia.
-Wybacz. Jesteśmy w Paryżu. Na cmentarzu. Uznałem, że tak będzie bardziej romantycznie, niż po prostu tepać się do restauracji.
-Więc teraz pójdziemy sobie na romantyczny spacer po cmentarzu?
-Nie. Zaczekaj chwilkę...
Podszedłem do jednego nagrobka. wcisnąłem w płycie literę M i wyszeptałem hasło. Parę metrów dalej otworzyły się drzwi maleńkiej kapliczki. Podbiegłem tam i po chwili przyjechałem po Rantię na czarnym motorze. Podałem jej kask.
-A co pani powie na romantyczną przejażdżkę po ulicach miasta zakochanych na latającym motorze, zakończoną kolacją przy świecach na szczycie wieży Effila?
Rantia uśmiechnęła się.
-No, to już brzmi lepiej!

<Rantio?>

ETYKIETY

Bardzo bym prosiła o ETYKOWANIE notek. Denerwuje mnie to że ciągle muszę za Was etykować notki! Jeżeli ktoś nie będzie etykował notek spadną Mu punkty reputacji.

Dyrektor Light

Zero + Yuuki - Nocny Wampir i jego Przyjaciółka


"Kiedy zamykasz oczy , ja zaczynam się delektować .. twoją krwią."
Imię: Jego Imię jest dość specyficzne..nazywa się Zero. / Nazwisko: Nie pamięta swego nazwiska.. / Wiek: Szczerze? Woli nie ujawniać swego wieku.*18* / Znak Zodiaku: Byk / Partner: Ma na Oku Yuuki. / Charakter: Typ samotnika oraz nadopiekuńczego brata. Wydaje się nieco..jakby to powiedzieć.."Jesteś zboczony!" Takimi słowami opisała go Yuuki.. Chociaż przez dosłowny przypadek sam stał się wampirem..nienawidzi ich. Ponurak i na dokładkę jak to wampir...pragnie krwi - prawie zawsze. / Historia: Jego rodzinę zabił wampir czystej krwi..poprzez ugryzienie Sam jest wampirem. Był nieco później do Akademi  przyjęty niż Yuuki. Dziwne jest to,że Oni nadal mieszkają w Akademi Cross,a tutaj są tylko Prefektami - Osobami które pilnują porządku pomiędzy uczniami nocnych zajęć a uczniami dziennych zajęć.  / Rasa: Wampir ..

"Zero..od dzisiaj możesz robić ze mną co chcesz.."
Imię: Yuuki.. / Nazwisko: Pamięta? w Akademi nazywano ją Yuuki Cross/ Wiek: 17 / Znak Zodiaku: Panna / Partner: Poszukuje / Charakter: Uparta i ciekawa świata. Strachliwa i jak na wampira spokojna.  Nigdy nie lubiła chodzić na lekcje.Wesoła i szlachetna. Miła. Czasem Chamska i Arogancka.  / Historia: Nie wie co się stało z jej rodzicami. Została przyjęta do Akademii Cross. Z czasem więcej się dowiecie. / Rasa: Wampir czystej Krwi.


Na ogół jest to niezbyt zgrana paczka. Yuuki za wszelką cenę chce chronić Zera. Może poświęcić nawet swoje życie by go uratować.
Zawsze postawia na swoim. Ulubionym daniem Yuuki jest rogal z czekoladą. Zero natomiast woli sałatkę. 

Czy kiedykolwiek będzie lepiej?

Po przyprowadzeniu Laury do gabinetu dyrektorka pisneła jej do ucha: "Jeszcze raz urwij się z lekcji a pożałujesz" i wyszła. Podeszła pod drzwi klasy drugiej i je otworzyła. - Od dzisiaj macie wszystkie dni wolne. - Uśmiechnęła się i poszła. " Jeżeli szkoła upadnie będzie perfekcyjnie!" - Przepraszam? - Zapytała mała brązowo włosa dziewczyna. - Tak? - Jestem Yuuki..i czy wampiry a jednocześnie prefekcji są tutaj mile widziani? - Tak.. - Dziewczyna odeszła i podbiegła to swojego przyjaciela. - Słodka para. - Dziewczyna podeszła do drzwi dyrektora i wrzuciła kartkę pod drzwi. - Hmm...Yuuki. Dziewczyna zobaczyła co się stanie. - Znowu się zaczyna..?

niedziela, 27 lipca 2014

Pierwsza randka

~No dzięki! Przez ciebie wyszedłem na kompletnego pacana!~ Czarownik
~Wyszliśmy~ Aniołek
~Kretyni. Umówiłem was na randkę! Mówi się: dziękuję wspaniały bracie.~ Demon
~Zrobiłeś się ostatnio strasznie (nie)dowcipny. ~A.
~To niby gdzie ją mamy zabrać? No weź!~ Cz.
~Haker! Weź nas wpuść na chwilę do tego komputera, bo musimy ją gdzieś zaprosić! Dokąd lubią chodzić dziewczyny?
~Proponuję zabrać ją na wyścigi, motocrosa, albo walkę bokserską ~D.~ To chyba oczywiste, że pójdziemy na kolację, znaczy super droga, romantyczna kolacja przy świecach, w ultra ekskluzywnej restauracji!
~Czyli coś na co nas absolutnie nie stać! ~ A.
~To może ją weźcie na piknik na łące pełnej wróżek i jednorożców? Przy waszym podejściu tak właśnie to się skończy. ~D.
~Jej, ja chcę do jednorożców! ~Dzieciak
~W sumie czemu nie? ~A.
~Bo weźmie was za ostatnich idiotów, bez kasy, mózgu i znajomości!~ D. ~ Którymi z tego co widzę jesteście!
~Haker, no daj już spojrzeć na ten komputer... Co ty tam w ogóle robisz?
~Już, już... kończę. ~ H.
~A jednorożce? ~Dz.
~Hmm? Załatwimy jednorożce, w porządku. ~H.
~Ani, się waż! Mówiłem ci co ma być!!! ~D.
~Odpuść. To dziewczyna... Może jej się spodoba... Włala! Zarezerwowane! ~H.
~Zaraz, co?!? Co ty tam zarezerwowałeś? ~A.
~Waszą randkę marzeń. Romantyczna kolacja przy świecach na szczycie wieży Effila i kilka innych drobiazgów. W sumie będzie około 300 euro. ~H.
~Człowieku?!? Czy ty myślisz? Skąd my weźmiemy tyle kasy?~ Cz.
~Kusi mnie, żeby powiedzieć, że to już tylko, wasz problem. ~D.~ Ale może jednak pamiętacie doktor Francoiz Valls? Ostatnio prowadziliśmy z nią parę hmm... inwestycji. Dwa maile i wysłała nam czek na 500 euro. Niby dzięki kilku moim... sorry H. ... naszym pomysłom jest teraz milionerką. Nie dziw się, że nie wiedziałeś. Ciebie obchodzą tylko szkoła i dziewczyny... Ale z pewnością osiągniesz o wiele więcej niż ja... Nie czekaj! Nie osiągniesz!!! HAHAHAHAHA
~A jednorożec? ~Dz.
~A myślisz, że jak zamierzam was wysłać do najbliższego portalu? Myślicie, że lepsze będą dwa białe, czy czarne? ~H.
~Nie bierz czarnych, bo nie dadzą się dosiąść. A białe... co my, do ślubu jedziemy??? Napisz do Podkowy z piekieł. Ma tam taką miłą klaczkę... Diana się nazywa. Ma futro jak zebra. Może być? Zebrorożec? Da ją dziesięć razy taniej, a jest świetna. I weź od niej Fojbosa. Złocisty pegaz. Ma ranne skrzydła, ale biega tak szybko jak jednorożec. ~D.
~Można wiedzieć, skąd ty takie rzeczy wiesz? ~Cz.
~Ja śpię na lekcjach, kiedy wy słuchacie. Kiedy wy śpicie ja serfuję po necie i zdobywam NAPRAWDĘ ważne i przydatne informacje. A poza tym słucham plotek w szkole, w wiosce i w knajpie.~ D.
~A kiedy ty byłeś w knajpie?!? Umawialiśmy się! Zero alkoholu przed osiemnastką!~ Cz.
~No co ty nie powiesz? Dlaczego sądzisz, że ja i coś obiecywałem? I dlaczego sądzisz, że piłem? Ja się wcale nie upiłem, ja tylko degustowałem....................................

<hmm... Jutro napiszę jak cię zabieram na randkę, a potem ty kontynuujesz, ok?>

Noc w Nawiedzonym Lesie

Właśnie skończyłem przygotowywać parę drobiazgów na następny tydzień. Zmierzchało. Powinienem się pospieszyć. Na szczęście Gilan (mój różowy jednorożec) czekał na mnie na granicy lasu. Dałem mu kilka kostek cukru i pojechaliśmy do Akademika. Znaleźliśmy się na granicy lasu w chwili, gdy ostatnie promienie słońca zniknęły za drzewami. Laura i Cony stały pod ścianą Akademiku... Nic nie wskazywało na to by mnie zauważyły. Zeskoczyłem z jednorożca i zakradłem się do nich.
-Na co czekacie? - powitałem je ostro.
-Dzień dobry. Czekałyśmy na pana. Nie zauważyłyśmy pana...
-Idziemy. Mamy sporo do załatwienia!
Dziewczęta poszły za mną. Przez parę minut szliśmy w milczeniu, nic się nie działo. Wtedy Laura się rozgadała.
-A dokąd idziemy, proszę pana? I co będziemy robić? To będzie niebezpieczne? Albo trudne? Dlaczego musimy iść w nocy? A poza tym mówił, pan o burzy, a niebo na razie jest bezchmurne. Raczej nie będzie padać, prawda?
Nie spojrzałem na nią dopóki nie umilkła... Kto zadaje 10 pytań naraz, nie czekając na żadną odpowiedź?
-Mam odpowiadać od początku, czy od końca... Nie ważne. Nie odpowiadaj. To w sumie niedaleko. Idziemy do Cynamona Okari Zhena. Wy będziecie robić dokładnie to, co wam powiem. Niebezpieczne... nie, jeśli nie zrobicie nic głupiego. Trudne? O ile słuchanie poleceń jest trudne, to i owszem. Idziemy w nocy, ponieważ Zhen śpi w dzień. A burza... - w tym momencie piorun uderzył w drzewo przed nami - Poznajcie piękną Elektrę. Jeśli ją grzecznie poprosicie, to może rzeczywiście oszczędzi nam deszczu. Mnie jej taniec nie przeszkadza.
Po chwili zeszliśmy ze ścieżki. Cony próbowała protestować, mówiąc, że z pewnością coś nas tam zje, ale ją zignorowałem.
Po godzinie dotarliśmy na miejsce. Padał deszcz. Elektra roztańczyła się na dobre. Cynamon Okari Zhen mieszka w jaskini. Weszliśmy do środka. Demon siedział skuty łańcuchami pod ścianą ukryty w mroku. Spoglądał na mnie z wyczekiwaniem. Dziewczyny jeszcze go nie zauważyły...
Cynamon Okari Zhen. Jeden z potężniejszych demonów. Uwięziony dwadzieścia minut niezbyt szybkiego spacerku od Akademii Łez. Niektórzy twierdzą, że jestem szalony.
Cony zauważyła Cynamona.
-Demon... - no cóż. Obecność Okariego Zhena najodważniejszych przyprawiała o dreszcz strachu.
Piorun uderzył w jaskinię. Cynamon rozerwał łańcuch. Lawina błotna zablokowała przejście.
Czas znikać. Rozwiałem się w mrok.

<Wiem, że to wredne. Cony, Lauro?>

Kalendarz roku szkolnego!

1.07.14r. - Rozpoczęcie roku szkolnego
1.11.14r. - ferie między semestrami
20.11.14r. - początek II sem.
20.12.14r. - 20.01.15r. - ferie świąteczno - zimowe
1.04.15r. -10.04.15r. - przerwa wielkanocna
31.04.15r. - zakończenie roku

Dyrektor Shadow
Jeśli o czymś zapomniałem, proszę napisać w komentarzu.

sobota, 26 lipca 2014

Ciekawe co z tego będzie...

-Zgoda, mogę iść z tobą w niedziele do... hmmmmmm. Co powiesz na wypad do restauracji? Ta niedziela, wpadnij po mnie około 17:00, restaurację wybierasz ty, ale musisz wiedzieć, że nie zadowolę się byle czym. Jak już zacząłeś to się postaraj... - mruknęłam bardzie do siebie niż do Oskara, zabrałam swoje książki i poszłam do tej gaduły Villin. Wie coś co mnie interesuje, ale ogólnie w akademii trzymam się od niej daleko. W akademiku to już nie jest takie proste- mam z nią i z Sarą jeden pokój! Na szczęście dostałam osobną sypialnię. Przyznam jedno- tak wkurzającej osoby  jak Villin chyba jeszcze nigdy nie spotkałam! Gada, gada i gada, co najmniej jakby nakręcona była! Nie przestanie paplać, nie siądzie spokojne, nie przestanie zapalać dywanu! No, ale muszę przyznać- jest na bieżąco ze wszystkimi ploteczkami.
-Rantia!- zawołała brunetka w czerwonej sukni.
-Villin...- mruknęłam przewracając oczami i usiadłam na najbliższej ławce. Oczywiście zanim zdążyłam dojść do słowa minęła prawie cała przerwa.
-Villin! Może teraz dla odmiany to ty posłuchasz mnie?!
-Pewnie, a co chcesz mi powiedzieć? Pewnie to, że...
-Villin!!!- trajkotka nareszcie umilkła- Więc o co chodzi z tą całą Cony? Dobrze ci radzę- sprężaj się!
-Podobno chciała zerwać się z lekcji, ale nie wiedziała czy jest jakaś kara i nakazała urwać się z lekcji swojej siostrze. I dyrcio Shadow planuje teraz wycieczkę z obydwiema do lasu podczas burzy. To tak w ogromnym skrócie, chociaż nawet nie wiesz ile przez to pominęłaś szczegółów i dialogów, że nie wspomnę o...
Zerwałam się na równe nogi i pognałam przez korytarz, sala jest na drugim końcu akademii, a dzwonek jest dokładnie za 2 minuty! Nie ma co jeśli kiedykolwiek znowu zacznę "rozmawiać" z Villin nie oderwę wzroku od zegarka! Wbiegłam do sali równo z dzwonkiem nie mam pojęcia jakim cudem Villin dotarła tu przede mną...
***
Jest nareszcie sobota! Muszę jeszcze tylko skoczyć do dyrcia po pozwolenie i mam załatwiony wieczór pełen zabawy!...

(Dyrektor chce dokończyć czy da mi zezwolenie w komentarzu? :3)

Virtis i Dante Dragonfire






















Dante Dragonfire 
Virtis Dragonfire
Bracia Bliźniacy. 
118 lat (V klasa)
Charakter: Zasadniczo spokojni. Małomówni. Tajemniczy. Nie dopuszczają do siebie nikogo oprócz siebie nawzajem. Bardzo zżyci. Ufają sobie bez zastrzeżeń... Jak mogą inaczej? Ich umysły są połączone specyficzną więzią. Słyszą swoje myśli. Takie bliźniaki syjamskie z połączonymi umysłami, zamiast ciał. Czasem to trochę przypomina schizofrenie.
Rasa: Świetlne Elfy. Virtis czerpie moc ze słońca, a Dante z księżyca.
Motto: Nigdy nie pozwól, by twój przyjaciel czuł się samotny. Nie dawaj mu spokoju przez całe życie i męcz go bez ustanku.
Historia: Nie ma o czym mówić. Żyli wśród swojego ludu w Amanie, ale im się znudziło i poszli do Akademii.

Towarzysz:

Księżycowy Feniks
Essil


Słoneczny Feniks
Alacari

piątek, 25 lipca 2014

Rantia

Ehh. Właśnie skończyła się 4 lekcja. Długa przerwa trwa. Rantia siedzi sama na podwórku.
~Jest super... ~Aniołek
~Debile... Idźcie do niej. No już!~ Demon
~Podobno jej nie lubisz. ~Czarownik
~Jeszcze bardziej nie lubię, jak się na nią gapicie i wzdychacie, bez sensu. Jest sama! Lepszej okazji nie będzie.
~A jeśli...
~Tchórze i tyle. To wyzwanie i macie albo je zaakceptować natychmiast, albo porzucić po wsze czasy i przestać wzdychać. ~Haker
~Święte słowa ~D.
~Ja się boję... ~A.
~Mam was dość!
/Demon/
Podszedłem do Rantii. Nie mam pojęcia co ci dwaj w niej widzą. Fajna dziewczyna, ale szczerze bardziej podoba mi się jej sowa. Jakim idiotą trzeba być, żeby się wstydzić zagadać?
~Każdym oprócz ciebie... ~Cz.
-Cześć, śliczna! Mam jedno pytanie.
Rantia spojrzała na mnie.
-Hmm?
-Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Czy mam przejść jeszcze raz?
Rantia prychnęła.
-A mam cię walnąć?
-Możesz, kiedy tylko zechcesz. Pod warunkiem, że później dasz mi się zaprosić na kolację.
-Jesteś bezczelny.
Spuściłem głowę, zasmucony.
-Masz rację, przepraszam... Pozwolisz, że wynagrodzę ci to zapraszając cię do kina? Teatr? Dyskoteka? Jestem otwarty na propozycje.
-Nie odczepisz, się?
-Nie! - odpowiedziałem radośnie.
-Zgoda. Mogę iść z tobą w niedzielę do...

<To jak Rantia? Gdzie idziemy?>

Moja Gra

Już wszystko wyjaśniam. W szkole oczywiście nie ma monitoringu jako takiego. Ale czasami warto zainwestować w szklaną kulę. Tak więc wiem niemal o wszystkim co się dzieje w akademii. A o reszcie informują mnie duchy, ewentualnie potworki z lasu.
Także teraz wiedziałem co się stało, jeszcze zanim Laura do mnie przyszła. A więc Cony, naprawdę uważa, że może ot tak sobie uciec z Akademii? Obawiam się, że się grubo myli. Już ja tego dopilnuję. W sobotę obie pójdą ze mną do lasu. I nikt nie ma w tej sprawie już nic do powiedzenia! Potem Cony zrobi  jak zechce. Ja nikogo tutaj na siłę nie trzymam. Jeśli komuś na tym zależy może wylecieć. Ja nie bronię.

Cony wybiegła z Akademiku z torbą na ramieniu. Ruszyła ścieżką w stronę lasu prawdopodobnie zamierzając udać się do wioski i złapać pierwszy portal na ziemię. Nagle pojawił się przed nią Dyrektor Shadow.
-A co ty tu robisz moja droga? - zapytał z kwaśną miną.
Cony wyglądała na zaskoczoną. Dyrektor powinien być w tej chwili w szkole...
-Idę na spacer... - skłamała
-Z bagażami?
Cony odwróciła się i uciekła. Przebiegła zaledwie kilka kroków, gdy drogę zagrodził jej... Dyrektor Shadow. Zerknęła przez ramię. Za nią stał Dyrektor Shadow. A raczej pięciu Dyrektorów Shadowów. Co się dzieję?!?
-No dobrze, moja droga... Jeśli wrócisz grzecznie do swojego pokoju i przeprosisz za swoje zachowanie, to mogę przymknąć oko na twoje zachowanie i odjąć twojej klasie jedynie 10 punktów. Albo możesz dalej zachowywać się jak rozpuszczony bachor, co sprawi, że będę musiał odbyć poważną rozmowę z twoimi rodzicami w sprawie twojego dalszego uczęszczania do Akademii. Twój wybór.
Wszyscy Dyrektorzy zmienili się w ciemne smugi dymu, które po chwili rozwiał wiatr.

~Jak ja uwielbiam szklane kule! Jak ja uwielbiam iluzje! To przecież takie użyteczne! A potem jakiś dzieciak jeszcze ci powie: Szklane kule wyszły z mody setki lat temu. A iluzja może służyć tylko do żartów.
Tak myślał Dyrektor Shadow, wstając od biurka ze Szklaną Kulą w sekretnej komnacie za biblioteczką na tyłach jego gabinetu.

<No to do jutra, Cony i Lauro>

czwartek, 24 lipca 2014

Trupek

/Aniołek/
Po lekcjach wróciłem z Anubisem do pokoju. Czekała nas niespodzianka. W pokoju coś zdechło. Przynajmniej to można było stwierdzić po zapachu. Pięknie.
Szybko otworzyliśmy okna i zaczęliśmy szukać źródła zapachu. Zdawało mi się, że wiedziałem co to jest. I wcale mnie ta wiedza nie cieszyła.
Coś mnie tknęło, żeby otworzyć szafę. Oczywiście znalazłem. Lepiej nie opowiadać. To wstrętne.
-Kości. - Anubis stwierdził rzecz oczywistą. - Ale skąd się tu wzięły?
-Nie pytaj. - mruknąłem.
Kości myszy, ptaków, wiewiórek... wszelkiego rodzaju małych zwierzątek. Nie wszystkie były dokładnie ogryzione i mięso na nich zaczynało gnić. Zdaje się, że Trupek jednak za mną przyleciał. Chociaż wcale nie oczekiwałem, że zostanie z Rolfem. To MÓJ smok. Nie zostawiłby mnie. Po prostu kiedy Wyruszałem do Enderdragony, akurat poleciał na łowy. Nie czekałem na niego, bo uznałem, że i tak mnie dogoni.
Pozbyliśmy się kości. Anubis znał jakieś zaklęcie, które skutecznie przegoniło zarówno trupy jak i ich zapach.
Parę chwil później przez otwarte okno wleciał Trupek i usiadł mi na kolanach. W pysku trzymał martwą mysz. Zerknąłem na Anubisa.
-Właśnie stąd biorą się kości. - poinformowałem z rezygnacją. Anubis skinął głową.
-A już myślałem, że to sprawka Szakala.
-To jest Trupek. To jest Anubis. Teraz się znacie. - wziąłem Trupka na ręce i zaniosłem do okna. Wyjąłem mu mysz z pyska i wyrzuciłem na zewnątrz mówiąc: - A poza tym kolego pamiętasz, jak się umawialiśmy, co do jedzenia w domu? Później pomogę ci zrobić sobie gniazdko.
Trupek poleciał za myszą i złapał ją w locie. Odleciał w stronę lasu.
Zasiadłem do książek. Nauczyciele zbyt dużo nam nie zadali, ale ja jestem cztery lata do tyłu z materiałem...
Trochę przed północą, stwierdziłem, że naprawdę przesadzam i powinienem iść spać. Położyłem się, ale nie mogłem zasnąć. Bez przerwy myślałem o Ranti. Dzisiaj po raz pierwszy przyszła do szkoły.
~Ale ona jest ładna...
~Śliczna. Miła i Mądra. ~dodał Czarownik.
~Dwa zadurzone de*ile ~dodał Demon. Ale nim nikt nie musi się przejmować. Haker i Dzieciak milczeli. Dzieciak ma 5 lat, więc się nie dziwię. A Haker żyje w swoim świecie.
Tak naprawdę jeśli chodzi o dziewczyny, to do tego poziomu dojrzeliśmy na razie tylko ja i Czarownik. A Rantia jest pierwszą dziewczyną, która podoba się nam obu.
~Wspaniała. Groźna.
~Arogancka i Wredna. Co, ja też ci się podobam? ~Demonowi odbija. Ale to kretyn, rozumiejący tylko przemoc. Nie ma pojęcia o miłości. Ani o niczym innym.
AUUUAUUUUUAUUUUUUAUAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAUUUUUUU
/Demon wyrwał Aniołkowi kontrolę stosując zaawansowaną przemoc/

Kartkóweczka

Drodzy Uczniowie!
Zapowiadam kartkówkę z Historii Magii.
Do końca lipca proszę wysłać maila na martaola.ja@gmail.com  odpowiedzi na te pytania:

1. Wymień dwie szkoły Magii i Czarodziejstwa. (Harry Potter)
2. Podaj imiona pięciu członków drużyny pierścienia (Władca Pierścieni)
3. Podaj imiona trzech smoków razem z tytułami książek, filmów z których pochodzą
4. Opisz swojego ulubionego bohatera fantasy (min. 5 zdań, ale na ocenę bdb radzę się bardziej rozpisać)

Każdy uczeń pisze indywidualnie
Jeśli ktoś nie wyśle mi w terminie, do 31.07 dostanie dodatkowe zadanie.
Profesor Killer

P.S.
Wszystkie prace, które dostanę opublikuję 1.08.
O ile mi się uda.
Życzę powodzenia. Myślę, że to dosyć proste.

Mapa

Oto plan naszego Akademika.
Czarne linie to oczywiście ścieżki, a niebieska, to rzeka.
Jeśli ktoś zna inne miejsca w nawiedzonym lesie, które powinny znaleźć się na mapie niech napisze w komentarzu.
Dyrektor Shadow

Eddard Stark


Imię: Eddard, może być Ned. Pod żadnym pozorem nie Edziu. Za to może zabić.
Nazwisko: Stark
Znak Zodiaku: Strzelec
Partner: Oskar Wyvern
Wiek: 19 lat (V klasa)
Charakter: Buntownik. Zbiera się wokół niego mnóstwo wątpliwej sławy istot, w tym również demony. Raz pojawia się na lekcjach, raz nie. Nie obchodzi go czy zda, czy go wyleją, czy pójdzie do lasu. Rzadko kogokolwiek słucha... (chyba trzeba będzie ocenzurować jego opowiadania)
Ma kontakty w Mafii. Nie boi się niczego. Wredny, samotnik. Ale jeśli jest trzeźwy potrafi zachowywać się kulturalnie i zdobyć zaufanych przyjaciół. Sam ich dobiera. Oni nie mają na to najmniejszego wpływu. Potrafi być wierny i łagodny. Nigdy nie krzywdzi słabszych  od siebie... No może jeśli całkowicie się upije i ma dobry powód. Ale upija się często. Parę razy zdarzyło mu się z tego powodu wylądować u dyra. Ma wysokie poczucie własnej wartości. Jeśli go obrazisz to już po tobie. Trudno go zrozumieć. Zadeklarowany homoseksualista. Zawsze jest sobą. Nie ma tajemnic przed światem i nie odchodzi go co inni sobie o nim pomyślą. Nigdy nie złamie swojego kodeksu honorowego. A i do tego jest bogaty. BARDZO bogaty.
Wygląd: Jak na zdjęciu... Jest wysoki, wysportowany, przystojny. Ma głębokie, ciemne, przenikliwe oczy. Ubiera się modnie. W najnowsze ciuchy od projektanta. I tyle.
Motto: Nadciąga zima. Zawsze może być gorzej. Nigdy się nie poddawaj. Nie zależnie od tego jakie są szanse na zwycięstwo walcz. I po trupach idź do zwycięstwa..... Wystarczy? Dobra, a tak serio to: Zawsze wyglądaj bosko. Nigdy nie wiadomo, kiedy osiągniesz sukces tak wielki, że wszystkie kanały telewizyjne zaczną cię puszczać na żywo.
Historia: Co tu za dużo mówić? (jak tak patrzę to i tak mam tego za dużo) Miał strasznie bogatą rodzinę. Mieszka w rezydencji. Od kiedy skończył 5 lat uczy się walki, magii... wszystkiego. Nie zbyt przyjemnie spędzone dzieciństwo. Jak tylko osiągnął odpowiedni wiek wysłali go do Enderdragony, do Akademii, razem z jakąś niańką. W dniu osiemnastych urodzin odesłał ją i teraz mieszka sam.
Rasa: Pochodzi z rodu upadłych aniołów. Jest czarownikiem. Niektórzy potężni magowie z jego rodu potrafią przywołać sobie skrzydła. Niestety jemu się to jeszcze nie udało.
Zajęcia dodatkowe: Prowadzi szermierkę. Zmiennokształtność i transmutacja. Opieka nad magicznymi zwierzakami.

Towarzysz:
Imię: Lilith
Rasa: Demon
Wiek: nieznany, nieśmiertelna
Charakter: Demon. Służy rodowi Starków od trzech stuleci. Według tradycji przechodzi na każdego pierworodnego potomka rodu Starków w chwili ukończenia przez niego 18 lat.
Jest jedną z najbardziej zdradzieckich istot ze swojego gatunku. Jest oczami i uszami Eddarda.

środa, 23 lipca 2014

Raven Valdez

IMIĘ
Mam na imię Reven. 
NAZWISKO
Nazwisko brzmi Valdez.
WIEK
  19 lat.
WYGLĄD
Ubieram się w taki strój jaki mam na zdjęciu. Widać. 
CHARAKTER
Jestem tajemnicza, chytra, śmiała, odważna, prawie wcale nie mówię, 
nie jestem taka jak inni. Wolę ciemność. 
HISTORIA
Jestem córką demona, więc co tu opowiadać. 
RASA 
Pół demon, pół czarownica. 
MOCE
Zamieniam się w ducha, rozmawiam ze zmarłymi i demonami. 
Umiem się teleportować, przesuwać rzeczy myślą, wyczarowywać różne rzeczy
 i stać się niewidzialna. 


Wagary... Nigdy więcej - 2

Usłyszałam za drzwiami śmiech dyrektora: BUHAHAHAA!!!
No i masz. Dlaczego Cony tego nie zrobiła?! I teraz mam przechlapane. Pewnie będą duchy. Przecież ja się nie boję duchów. Ale ja się boję ciemnych miejsc. AAA!!! No dobra. Spokój. To teraz idę do Cony.
W jej pokoju:
- Cony!! Przez ciebie mamy w sobotę iść do Nawiedzonego Lasu z dyrektorem podczas burzy !!!!! - krzyknęłam.
- Co masz na myśli mówiąc MY? - powiedziała.
- A to że TY mnie w to wciągnęłaś i dyr się o tym dowiedział.
- No to tutaj są kamery czy ON jest jasnowidzem?!
- Chyba jasnowidz.
- No nic. Ja idę. Nie zamierzam odbywać tej kary. To pa.
- No ale... Wiesz co ON może ci zrobić? A co z dyrektorką? O Boziu. Ty chcesz się zabić!!
- I tak jestem nieśmiertelna.
Spakowała się. Ona ma coś nie tak z głową! Poszła. Po prostu sobie poszła.
Pobiegłam do NIEGO.
- Dyrektorze! Cony zwiewa z Akademii! - powiedziałam dysząc.
- Lauro. Po pierwsze. Puka się zanim się wejdzie. Po drugie. Nic się nie dzieje zaraz coś zrobię - powiedział dyr.
I dyrektor...

<Dyrektorze Shadow? Przepraszam za takie dziwne opo, ale brak mi weny.>

Nocny Gość

Obudziły mnie ciche kroki w moim pokoju. Nie poruszyłem się. Potrafię doskonale udać sen. Kiedy się budzę mój oddech się nie zmienia. Wymagało to stuleci ćwiczeń, ale się opłaciło. Wiem, że ktoś był w moim pokoju. Nie musiałem otwierać oczu.
Pewnie jakiś głupi uczniak postanowił zrobić sobie ze mnie kawał. No cóż. Jeśli tak, to Laura będzie mieć towarzystwo w sobotę. Odczekałem chwilę. Ktoś stał nade mną. byłem tego pewien. Powoli uchyliłem powiekę.
Dziewczyna. Ze świecącymi oczami. Duch nocy? Dziecko Księżyca? Raczej nie demon. Nie widziałem jej w Akademii, ale to nie znaczy, że nie jest uczennicą.
Usiadła na kanapie. Owszem zakurzonej. Czy wy nie wiecie, że zakurzone meble, staroświecki wygląd i pajęczyny w oknach działają jak magnesy na potężne duchy??? No to już wiecie. Efekt absolutnie zamierzony. Ja wolę spędzać czas z umarłymi niż z żywymi. Żywi często należą do rasy homo idiotus maximus. Myślę, że to jesteście w stanie zrozumieć. Chociaż wasze luki w wiedzy naprawdę doprowadzają mnie do rozpaczy. Z duchami nie ma takich problemów. One nawet jeśli nie wiedzą o co chodzi nie pytają o rzeczy oczywiste takie jak: A co to jest sobowtór? A czym się różni Iluzja fizyczna od Iluzji mentalnej? A po co nam to wiedzieć? No ale na to ostatnie pytanie opracowałem genialną odpowiedź. A brzmi ona LPWNL, czyli lekcje praktyczne w nawiedzonym lesie.
Uznałem, że będę łagodny i jeżeli dziewczyna odejdzie w ciągu godziny uznam, że nie zauważyłem jej wizyty. Mimo, że na podłodze odcisnęły się wyraźnie ślady jej stóp. A jeśli ma do mnie jakąś sprawę, to próba cierpliwości nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Cóż. Zegar wybił trzecią nad ranem. I tak zwykle wstaję przed piątą. Nadmiar snu to marnotrawstwo czasu.
Nie otwierałem oczy. Czułem, że dziewczyna traci cierpliwość. Wierciła się na kanapie, która niemiłosiernie skrzypiała za każdym jej ruchem. A potem wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Podłoga również zaczęła skrzypieć. Dziewczyna podeszła do okna i przewiesiła nogi przez parapet. Zamierzała wyskoczyć. Nie wątpię, że tą drogą dostała się do pokoju. W przeciwnym razie obudziłoby mnie skrzypienie drzwi nie oliwionych od kilkudziesięciu lat. Wspaniały system przeciwwłamaniowy. Tyle, że śpię przy otwartym na oścież oknie.
Dziewczyna już miała skoczyć.
-Tak szybko wychodzisz? - zapytałem cichym, słodkim głosem - Ledwo minęła godzina, skarbie. Nie zdążyliśmy porozmawiać.
Dziewczyna obejrzała się na mnie ze zdumieniem.
-Nie spał pan?
-A jak miałem spać, kiedy ktoś tłucze mi się bez przerwy po pokoju? Gdybym zasnął moje duszki mogłyby cię uznać za smaczną przekąskę.
-Przepraszam, że pana obudziłam. Nie chciałam.
-Och, nie ma za co. Ale powinnaś jeszcze przeprosić za włamanie się do mojego pokoju, nie przedstawienie się oraz przestraszenie demona Korigu, który mieszka na oknie. No i możesz jeszcze przeprosić za świecenie oczami, chociaż w tym przypadku zdaje mi się, że to cecha wrodzona?
-Tak... Ja... Przepraszam. - potrafię zbić z tropu każdego. Wiem o tym i z chęcią to wykorzystuję. Taki już jestem. - Jestem Rantia. Chciałam dołączyć do Akademii Łez.
-Tak? Rok szkolny zaczął się 3 tygodnie temu. A poza tym co ci przyszło do głowy żeby dobiegać się o przyjęcie do szkoły w środku nocy?!?
-Profesor Killer...
-Ach! Killer. To wiele wyjaśnia. Ale jesteś pewna, że on zdawał sobie sprawę, że jest noc?
-W sumie... nie... Proszę pana. Profesor Killer zaprosił mnie o północy na herbatę.
-To do niego podobne. Nie przejmuj się.
Wstałem i machnięciem ręki zmieniłem mój strój w czarny płaszcz, białą filcową koszulę, skórzaną kamizelkę (in black colour) i czarne skórzane spodnie. Zerknąłem w lustro i stwierdziłem, że mój wygląd jest zadowalający.
-W porządku. Nie widzę żadnych przeszkód, żebyś miała dołączyć do Akademii.
-Ja mam uczulenie na słońce...
-To rano pójdziesz do maestera Aemona, który zajmuje się eliksirami. Z pewnością coś ci znajdzie.
-I mogę być niebezpieczna dla otoczenia....
-To tak jak ja! I wszystkie moje zwierzątka w parku i w lesie. I jeszcze kilku uczniów. Dopóki nikogo nie przemienisz, ani nie zabijesz możemy uznać to za typowy przypadek. Jeszcze jakieś przeciwwskazania? Nie? To do widzenia! Zgłoś się mnie jeszcze o 10 to załatwimy wszystkie formalności. Nie widzę powodu, żebyś nie miała zacząć chodzić na lekcje od jutra.

wtorek, 22 lipca 2014

Herbatka i jej konsekwencje...

Szliśmy przez las- ja i pan Killer z tego co wiem. Wydaję się on miłym facetem jednak irytuje mnie to, że zmienił się w kota. Nienawidzę kotów, ale są idealnym "pożywieniem" dla kogoś takiego jak ja. Pan profesor zaprosił mnie na herbatkę o północy... czyż to nie przemiły gość? Chyba doszliśmy na miejsce bo profesorek zaczął szukać kluczy. Powiem tak- spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Domku na kurzej łapce, jaskini, norki, zamku, drewnianej chatki, apartamentu, a nawet chatki zrobionej z ciastek, nic z powyżej wymienionych nie zaskoczyło by mnie ani trochę, ale owalny domek z kapeluszem muchomora zamiast dachu i w dodatku do złudzenia przypominający chatkę smerfów przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Killer już był w środku i stawiał czajnik na różowy piecyk, a ja dalej nie mogłam zdobyć się na przekroczenie progu.
-Wejdź dziecko do środka bo jeszcze coś cię pożre.- rzucił jakby od niechcenia w moją stronę. Co miałam zrobić? Niepewnie przekroczyłam próg i usiadłam w żółtym fotelu w czerwone kropki. Przyznaję, że profesorek wie jak sprawić żeby ktoś nie mógł wykrztusić ani słowa. Domek nie był olbrzymi, ale mogę bez wahania stwierdzić, że niezwykle przytulny był na pewno. Kolorowe meble, łaciaty dywan, masa książek i gazet porozwalanych na każdym kroku budziły we mnie uczucie bliskie zdziwieniu. Jakim prawem to wszystko tak wspaniale się dopełnia? Jakim cudem czerwień pasuje do niebieskiego, paski do kropek, a bałagan nadaje temu miejscu ładu? To się po prostu nie mieści w mojej głowie. Niewiarygodnie, niemożliwe i nierealne, dokładnie tak samo jak to, że chciałam "zabić" profesorka...
-Co ty tak właściwie robisz w lesie w środku nocy?- zapytał Killer podając mi kubek malinowej herbaty.
- To dłuższa historia...- powiedziałam i upiłam trochę herbaty- Widzi pan, chcę zapisać się do Akademii Łez, ale nie wiem czy dam sobie tu radę...
-A dlaczego miało by być inaczej?Lekcje są proste z tego co wiem.
-O lekcje się akurat nie martwię... Chodzi o to, że jestem zagrożeniem... może nie aż tak dużym jeśli powściągnę emocje i zdołam się opanować,ale tutaj jest masa uczniów sam pan widział, że o mało pana nie zjadłam! Poza tym lekcje odbywają się w dzień, a ja, że tak to nazwę mam "uczulenie" na światło...
-Hmmmm... -mruknął profesorek zabawnie marszcząc brwi- to rzeczywiście może być pewien problem, ale jeśli pogadasz z dyrektorem Shadow'em na pewno pomorze ci rozwiązać problemy.
-Z dyrektorem Shadow'em?
-Tak, porozmawiaj z nim i zobaczysz, że będzie lepiej.
-Tego nie jestem taka pewna..., ale po mimo wszystko spróbuję zamienić z nim kilka słów.
Posiedziałam jeszcze chwilę, dokończyłam herbatę, podziękowałam i wyszłam z Killer'owskiej chatki smerfów po czym udałam się do dyrektora Shadow'a. Tak, wiem, że jest druga w nocy. Ale pan profesor powiedział żebym nie czekała, a rady tak mądrego i doświadczonego człowieka nie można puścić mimo uszu. Bezszelestnie weszłam do ciemnego pokoju. Wspomniałam już, że w ciemnościach moje oczy "świecą"? Nie? Więc mówię- moje oczy w ciemności emanują własnym światłem dzięki czemu doskonale wszystko widzę niezależnie od pory dnia. Dyrektor spał w pięknym starym łożu... Nie będę go przecież budzić, poczekam aż sam wstanie. I w ten oto sposób spędziłam godzinę na siedzeniu bezczynnie na zakurzonej kanapie...

(Szanowny dyrektorze?)

Rantia Miravai

poniedziałek, 21 lipca 2014

Wagarowicz

Siedziałem w swoim gabinecie. Zastanawiałem się, czy uczennica, która poszła na wagary znajdzie się sama, czy może powinienem pójść jej szukać. Zresztą. Kto ucieka z lekcji w pierwszym miesiącu roku szkolnego?
Wtedy dyrektor Light przyprowadziła Laurę do mojego gabinetu.
-Dziękuję, pani Light. Zajmę się tą sprawą.
Dyrektorka natychmiast wyszła. I dobrze. Moje metody mogą jej się nie spodobać. Nie mam pojęcia dlaczego. Od zawsze były niezawodne.
A przecież już nie stosuję kar cielesnych.
-No, no, no. - zacząłem i poważnie przyjrzałem się uczennicy. Spuściła wzrok.
-Warto było?
Pokręciła głową.
-Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. - powiedziała cicho.
Uśmiechnąłem się.
-Też tak myślę. - Spojrzała na mnie z zaskoczeniem.
-Ile punktów nam pan odejmie?
-Ile punktów... - powtórzyłem - A czemu miałbym odejmować jakieś punkty? Zapytaj Dyrektorki Light czy zamierza wam coś odejmować. Ja się w takie rzeczy nie bawię.
Laura patrzyła na mnie ze zdumieniem.
-Więc mnie pan nie ukarze?
-Hm... Chyba powinienem, co? Pierwsze wagary w tym roku... Powinienem cię przykładnie ukarać, żeby wybić takie pomysły z głów wszystkich uczniów, co? - Uśmiecham się szeroko. Dziewczyna patrzy na mnie spokojnie. Z zaskoczeniem odkrywam, że się nie boi.
-Mam zostać po lekcjach?
-Tak... Można by to tak nazwać... Zostać po lekcjach. No! Ale nie dzisiaj.
Znowu zaskoczenie.
-Dzisiaj jestem zajęty, a poza tym kto przejmuje się, że musi zostać godzinę dłużej w szkole? Akurat, żeby odrobić lekcje i przez resztę dnia mieć wolne. O nie! Nie ma tak lekko. Zostaniesz po lekcjach w sobotę!
-Ale... Sobota jest wolna.
-Hm... Faktycznie! Sobota jest wolna. Przecież nie mogę ci kazać siedzieć samej w szkole, kiedy JA mam wolne, czyż nie? I dlatego przyjdę po ciebie w sobotę o zachodzie słońca i pójdziesz ze mną na spacer do lasu. Mam tam coś do załatwienia... W sumie możesz zabrać ze sobą tę koleżankę, która tak bardzo chciała wiedzieć, co się stanie, jeśli ktoś pójdzie na wagary. No. To teraz możesz już iść. I pamiętaj! W sobotę, o zachodzie słońca, przed akademikiem!
Laura wyszła, a ja ledwo mogłem powstrzymać mrożący krew w żyłach śmiech. Nawet nie może sobie wyobrazić co przygotowałem dla wagarowiczów. Ale będzie zabawa!!!
BUHAHAHAHA

<Lauro? Ale sobotę zacznę ja, ok?>

Prośba

Moi Kochani!
Proszę wszystkich, którzy dodają postać nieśmiertelną o dopisanie do karty postaci klasy do której chodzi uczeń, lub w przypadku nauczyciela przedmiotu, którego uczy oraz zajęć dodatkowych.
Z góry dziękuję.
Wasz ulubiony
Dyrektor Shadow

Historia magii

To było parę dni temu... Prawdopodobnie. Ja tam tego nie ogarniam. Czas jest względny. Wszystko jest względne. Nasze istnienie też jest względne. Całkiem możliwe, że to jeszcze się nie wydarzyło... Chociaż, z naszego punktu widzenia to mało prawdopodobne. Przecież to pamiętam.
A więc względnie można uznać, że to się kiedyś wydarzyło. Chyba. Nie pamiętam, żebym był jasnowidzem. W każdym razie:
Prowadziłem lekcje w klasie bodajże piątej... A może to była klasa pierwsza? Nie pamiętam. Zresztą co za różnica? Był to senny poranek... Nie, chwilka! Była ostatnia lekcja, a na dworze panował straszliwy skwar.
Prowadziłem właśnie wykład o starożytnej magii i zależności rozwoju religii starożytnych a świata nadprzyrodzonego. Doszedłem właśnie do odkrycia Ścieżek Śmierci przez Argonautów, kiedy zadzwonił dzwonek. Klasa natychmiast wybiegła na dwór. Taaak jak teraz o tym myślę, to to mógł być piątek.
Lekcje się skończyły więc zamknąłem się w moim gabinecie i zacząłem czytać rozprawę pewnego genialnego czarownika... bodajże Minosa dotyczącą Kolosa z Rodos jako pierwszego w pełni działającego golema.
Zdaje się, że przysnąłem. Obudziłem się dobrze po północy. "Zostawać do późna w pracy nabiera nowego znaczenia" Więc czeka mnie spacer przez nawiedzony las przy świetle księżyca. I love it. Dzięki naszemu wspaniałemu Dyrektorowi las jest najmroczniejszym miejscem w całej Enderdragonie. Nie żebym miał coś przeciwko. Sam podsunąłem mu parę pomysłów. Na przykład umiejscowienie akademika po drugiej stronie lasu. Albo zaproszenie grupki wampirów do małego zameczku w lesie. Albo ściągnięcie krwiożerczego potwora do stawu... Nie jestem pewny kogo ściągnął, ale niestety to nie była Nessi. Nie można mieć wszystkiego. W każdym razie większość nauczycieli zgodziła się, że nawiedzony las stanowi genialną motywację do nauki czarów oraz do nie uciekania z lekcji. Ktoś mógłby powiedzieć,  że stanowi również poważny powód do nie chodzenia na lekcje, ale uczeń, którego przyłapano by w akademiku, albo w wiosce w czasie lekcji, a przyłapano by na pewno, gdyż w akademiku zatrudnione są do tego harpie wyczuwające życie, a w wiosce wszyscy wiedzą, że uczniowie nie mogą uciekać z lekcji... w każdym razie uczeń, którego przyłapano by na wagarach dostałby darmową, całonocną wycieczkę po nawiedzonym lesie w czasie burzy w towarzystwie Dyrektora Shadowa. Burzę funduję ja i Elektro.
Na czym to ja skończyłem? Aha. Wyszedłem z Akademii około pierwszej w nocy i wszedłem do lasu. Nie boję się. Znam swoje możliwości. Jestem doświadczonym łowcą demonów... Chyba. Nie pamiętam tego. Teraz zdaje się miałem jakiś przebłysk wspomnień... Jak tak o tym myślę to wiele demonów potrafi wymazywać pamięć... Zresztą nieważne.
Idę przez las. Jest cicho i spokojnie. Po paru minutach uświadamiam sobie, że jestem kotem. Zdarzają mi się czasami takie nieświadome przemiany. Koty doskonale widzą w ciemności, a noc i nawiedzone miejsca są ich żywiołem. Mogę być kotem. Upewniam się, że moje futro jest czarne, a nie różowe (długa historia, której nigdy nie opowiem, gdyż była strasznie upokarzająca, a poza tym nie pamiętam)
Nagle uświadomiłem sobie, że coś idzie za mną. Udałem, że nie zdaję sobie z tego sprawy. Jeśli to demon lepiej, żeby nie wiedział, ze ja wiem, a jeśli nie, to raczej nie zwróci uwagi na kota. No chyba, że to wampir. Ale te wampiry, które zaprosiliśmy do zameczku żywią się tylko zwierzętami. Przynajmniej tak się zaklinał dyrektor. Ale on ma różne pomysły. Jeśli jakiś uczeń zostanie przemieniony, będzie to tylko i wyłącznie wina naszego dyrektora. No i może trochę wampirów.
Istota idąca za mną zbliżyła się. Była już bardzo blisko. Nagle skoczyła! Złapała mnie i zbliżyła kły do mojej szyi. Przemieniłem się błyskawicznie w wyverna i wyrwałem się z uścisku... Dziewczyna, która mnie zaatakowała byłe nie mniej zdziwiona ode mnie. Spodziewałem się, któregoś z wampirów z naszego zamku, a ona była zupełnie obca. Zmieniłem się w elfa.
-Dzień Dobry, panienko. - powiedziałem wesoło - My się chyba nie znamy? Nazywam się Killer. Jestem nauczycielem historii w Akademii Łez.
-Jestem Rantia - szybko zreflektowała się dziewczyna. Ciekawe. Większość jak spotyka zmiennokształta nie potrafi się odezwać przez kilka godzin... Oczywiście przesadzam.
-W takim razie, Rantio, czy zechciałabyś przyjść do mnie na herbatkę? Wydajesz mi się głodna. - Dziewczyna zrobiła dziwną minę - Tylko nie zaprzeczaj! Przed chwilą próbowałaś mnie zjeść. Musisz być głodna.

Rantio?

sobota, 19 lipca 2014

Wagary... Nigdy więcej...

Była przerwa między lekcjami. Spotkałam Cony.
- Witaj. Mam dla ciebie zadanie .- powiedziała.
Przeczuwałam, że to coś złego. Co jakiś czas Cony zamienia się z takiego nieśmiałego aniołka, na dibła rządnego krwi (ja tak tylko mówię, oczywiście nie wysysa krwi, tylko jest taka rządna władzy i każe robić dziwne zadania). Tak było i tym razem.
- Hej, jakie zadanie?- spytałam.
- Masz nie iść na lekcję Hipnozy i Iluzji - powiedziała patrząc na mnie chytrze. Ależ ona jest taka nieobliczalna. (DIABEŁ). 
- Dlaczego? Wiesz jakie będą z tego konsekwencje?  
- Nie i dlatego chce sprawdzić.
- To ty to zrób.
- Nie mogę. 
- Dlaczego? 
- Nie marudź, bo ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu. - powiedziała i jeszcze jej nie wrócił zdrowy rozsądek. 
- Ok, niech ci będzie.
Poszłam. Oczywiście nie na lekcje.*Gdy był dzwonek wszyscy byli już w ławkach. Prócz mnie.

Dyr. Shadow uczył uczniów z książki "Iluzja, Kłamstwa i Oszustwa". Miał wywołać mnie do odpowiedzi gdy zobaczył że mnie nie ma. Myślał co robić. Popytał się uczniów i wszyscy nie wiedzieli gdzie jestem. A ja spokojnie spacerowałam za szkołą czekając aż skończą się lekcje. I tu masz. Dyrektorka Light mnie nakryła. Musiała? Zaprowadziła mnie do gabinetu Dyrektora Shadowa. Wtedy był koniec lekcji i dlatego był w swoim gabinecie. 
Zaczął mówić:
-....
                                                                                                
                                                                                                          <Dyrektor Shadow?>

Laura

----------------------------------------------------------------------------------------------------
*Co się działo na lekcji sama wymyśliłam. Choć można powiedzieć, że koleżanka mi to powiedziała. 

Laura Valentines



BRAK TOW
Imię:  Mam na imię Laura. Nie wiem dlaczego. Szczerze, 
to wolę by mnie nazywali Melody, ale jak kto chce. 
Nazwisko: Valentines. Jak moja siostra Cony. 
Znak Zodiaku: Lew
Partner: Brak. 
Wiek: 14 lat/ klasa III/ Nauczycielka Miku Lock 
Historia: Rodzice wysłali mnie do akademii parę dni później niż Cony. 
Charakter: Jestem przeciwieństwem mojej siostry. Ona jest taka nieśmiała,
 a ja jestem śmiała, odważna, miła, nieprzewidywalna, wesoła, czasem 
jestem smutna jak to każdy. Jestem też straszną gadułą!!! 
Nie umiem przestać gadać.  Moją wadą jest to, że mówię prawdę
 i jestem szczera do bólu. 
Rasa: Pół elf, pół czarownica. 
Wygląd: Mam rude włosy, jasne włosy.... Długo by tak wymieniać. 
Lubię się ubierać na odważne i wściekłe kolory, ale to zależy od nastroju. 
Zajęcia dodatkowe:  Runy i magiczne znaki 

Już nigdy więcej...

-Cony, zaczekaj na mnie!- Zawołałam za czarnowłosą dziewczyną.
Nie rozumiem jej... najpierw przystanęła odwróciła się, popatrzała na mnie i rzuciła się pędem w stronę Hikari. Tak z innej beczki Hika jest naprawdę urocza i w dodatku tak samo jak ja- uwielbia mówić! Po prostu niezwykłe... co prawda gadam chyba więcej od niej, ale cóż jestem starsza ^^. Ale wracając do Cony: Ona jest dla mnie niezwykła zagadką... i taka cicha... no nic. Widocznie ma jakaś sprawę do Hikari skoro tak do niej pędzi. A co z tym idzie nie mogę jej teraz przerywać swoją paplaniną, prawda? Wzruszyłam ramionami i ruszyłam do akademika, tak dokładnie do tego akademika w którym dziele pokój z Sarą. Szłam powoli rozglądając się uważnie, nie uważacie może, że wybudowanie szkoły obok lasu, a akademika za lasem jest bezsensowne? Ja uważam! Bóg wie co czai się w tym lesie..., a jeśli tu są wilki albo gorzej niedźwiedzie, smoki i inne cuda niewidy!? Trzeba być serio rąbniętym żeby coś takiego zaplanować.
Powoli przesuwałam się naprzód gdy nagle usłyszałam za sobą trzask gałązki, podskoczyłam i wrzeszcząc rzuciłam się pędem przed siebie. Gdy tylko moim oczom ukazały się mury akademika zwolniłam i trochę się uspokoiłam. Po dwóch minutach byłam już przed bramą, pchnęłam ją i weszłam na teren tymczasowego domu. Zamykając bramę spojrzałam w stronę lasu, nigdy więcej nie pójdę przez niego sama! Oto mam dowód na to, że ten las jest nawiedzony: Z krzaków na jego skraju wpatrywały się we mnie wielkie czerwone oczy...
Villin

piątek, 18 lipca 2014

Czy ja nie paplam za dużo?

-Ojej! Przepraszam... Strasznie mi głupio, że aż tak się rozgadałam. Mogłam być bardziej uważna! Cóż teraz przynajmniej mogę dłużej z tobą rozmawiać. Czyż to nie cudownie? Będziemy miały okazję do lepszego poznania się, mogła byś teraz dla odmiany ty coś poopowiadać. Ja z chęcią posłucham. Może tego po mnie nie widać  ale jestem doskonałą słuchaczką. Przyznaję, że wolę opowiadać niż tylko słuchać, ale mniejsza o to. Chyba, że nie chcesz nic opowiadać to możesz po prostu powiedzieć, znam mnóstwo różnych historii, wystarczy, że powiesz mi o czym chciała byś posłuchać...
-絨毛!你甚至不給她搭話 !* -Moje niezwykle długie przeprosiny, nagle przerwał Xsenero.
- 你不必停下...**
- 記得 “最大的缺點是人類饒舌 ."*** - to oznajmiwszy odleciał. Claire stała zdziwiona, po jej minie z łatwością można było wywnioskować, że nie zrozumiała ani słowa.
-Eee... więc to był twój smok?
- 所以這是 ... To znaczy- tak to był on. Przepraszam, ale nie przyzwyczaiłam się jeszcze do tego, że nie rozumiecie po chińsku. - uśmiechnęłam się - Czasami to bywa kłopotliwe, boję się, że mogę się zapomnieć i na lekcjach zacząć mówić po chińsku. To byłby dopiero wstyd!...- korzystając z mojego chwilowego przywieszenia Claire zapytała:
-A co on tak dokładnie powiedział?
-Zupełnie nic ważnego- mruknęłam- wspomniał coś o tym, że największą wadą ludzką jest gadulstwo... -Claire mimowolnie się zaśmiała. - Czyli ty też uważasz, że za dużo mówię?
-Nie, skąd, zupełnie mi to nie przeszkadza.- odrzekła nadal rozbawiona.- Czyli Xsenero jest twoim opiekunem?
-Mniej więcej... Możemy o tym nie rozmawiać?
I w ten sposób Claire popełniła największy błąd dzisiejszego dnia. Po paru nie udanych próbach drążenia tematu  oznajmiła, że chętnie posłucha o jakiejś chińskiej tradycji. Przez dalszą drogę musiała wysłuchiwać historii związanych Feng shui.
-(...) Więc musisz pamiętać aby nigdy nie stawiać biurka tak abyś siedziała tyłem do drzwi...
Dokończyłam gdy Claire przekraczała próg swojego pokoju.
-To naprawdę pasjonująca historia, do zobaczenia jutro!- pożegnała i nienaturalnie szybko zamknęła drzwi.
-Hmmm... chyba jednak przesadziłam...- mruknęłam sama do siebie i ruszyłam z powrotem do swojego pokoju. A dokładniej do pokoju mojego i Avandy- Sary...

Villin
-
*Villin! Ty nawet nie dasz jej dojść do słowa!
** Nie musisz mi przerywać...
*** Pamiętaj "Największą wadą ludzką jest gadulstwo"

Krótkie ogłoszenie - Hikari

                                  Witam!
   Miłe dni są w szkole. Chciałam ogłosić (żeby nie było dyskusji), że ja stworzyłam Cony Valentines. Własnoręcznie napisałam cały opis, tylko zdjęcia wzięłam z tej strony:

          KLIKNIJ TU :)

Jeśli się na mnie ktoś obraził to przepraszam. 

PS: Będę czasem tworzyć inne postacie, które tym co nie mają pomysłu na stworzenie swojej postaci to im dam. 
                                                                                                       
                                                                                                               Miłej nauki
                                                                                                                          Hikari Kinona i Cony                                 Valentines

Gaduła

Na przerwie siedziałam w cieniu na ławce i odrabiałam pracę domową z trzeciej lekcji.. Wiem, że jest piątek, ale wolę mieć wszystko odrobione i mieć spokój. Wtedy przyszła Vilin. 
- Hejka, jak u ciebie? Pewnie dobrze. To dobrze, a co to za książki? Aaa, to są książki do lekcji. Dużo nawijam. Dobra kończę. Już. Okey, już skończyłam. Teraz ty gadasz. :) - mówiła Vilin.
- Cześć. U mnie jest dobrze. Mam pytanie. Czy możesz dać mi <w spokoju> odrobić lekcje? - powiedziałam poirytowana. 
- Tak. A co ci jest? Może głowa cię boli ? - zaśmiała się.
- Mam już dosyć. Znajdź inną ofiarę twego gadania - oznajmiłam i poszłam do szkoły. 
Był dzwonek na lekcję. To jest już czwarta lekcja. Eliksiry nie są moją mocną stroną. 
Po lekcji była kolejna lekcja aż nastał koniec (powtórzę ostatni raz) lekcji. 
Poszłam przed szkołę. 
- Znowu Vilin - powiedziałam.


                                                                                                       <Vilin? Dokończysz?>

Cony

czwartek, 17 lipca 2014

Cony Saphira Valentines


IMIĘ
Została nazwana Cony . Drugie imię brzmi Saphira, jest ono bo jej prababci. 
A na nazwisko ma Valentines.
<Imię i nazwisko czytaj: Coni Walentajn>.
WIEK
Dziewczyna przeżyła już 16 lat.  
WYGLĄD
Chyba widać?  Kruczo-czarne włosy, czerwone usta. Cony woli się ubierać na czarno i biało. Ale przebiera się też w kolorowe ubrania. 
CHARAKTER
Dziewczyna jest miła, nieufna, nieśmiała, ukrywa emocje przed innymi. Myśli, ze jest "czarną owcą w stadzie", czyli myśli, że jest wyrzutkiem i, że jej nikt nie lubi.   Jest inna. Gdy się ją pozna bliżej może się okazać pełną odwagi dziewczyną. 
HISTORIA
Co tu opowiadać? Urodziła się w bogatej rodzinie. Rodzice się wysłali ją do akademii by rozwijała swój talent magiczny. 
RASA 
Jest dobrą czarownicą.
Ciekawostki
Cony chce zostać sławną czarodziejką jak będzie dorosła. 
Ma fioletowe oczy (jak zwierciadła).
Imię:  Fenius 
  • Wiek: 2000 lat (nieśmiertelny).
  • Charakter: W  rodzinie Cony jest on przekazywany z pokolenia na pokolenie. Nie jest za młody więc się słucha tylko pokoleniom rodziny Valentines. 

środa, 16 lipca 2014

Sara

             Hej! Jestem Sara. Od jakiegoś czasu chodzę do Akademii Łez, a konkretniej do 4 klasy. Moim wychowawcą jest dyrektor Shadow. Jest dość srogi, ale jeśli nie wchodzi mu się w drogę i mu się nie przeszkadza, to można się przyzwyczaić. Jak już mowa o dyrektorach... zastanawiam się nad tym co zaszło w 2 klasie. Rozumiem, że można nie lubić jakiegoś nauczyciela, ale żeby nazwać dyrektorkę głupią i powiedzieć jej to wprost? Masakra! A to przecież 12 letnie dzieci! Ja mam 16 lat i nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła.... Mniejsza o to. Mieszkam w Akademiku, ale na razie nie mam współlokatorki, a chciałaby mieć. Mam nadzieję, że klasa dobrze mnie przyjmie. Zresztą chyba jest spoczko. Jesteśmy najliczniejszą klasą.
            Pierwsze lekcje były łatwe i trochę luźniejsze. Nauczyciele są dość fajni, książki ciekawe, a przerwy długie. Jeszcze nie wiem na jakie zajęcia dodatkowe będę chodzić, a można wybrać tylko 3... Postanowiłam, że najpierw poznam swoją klasę, wiec poszłam na dziedziniec, gdzie była większość uczniów Akademii. Szybko schodziłam po schodach. Zbyt szybko. Potknęłam się i spadałam z połowy stopni. Natychmiast wymamrotałam 2 zaklęcia. Jedno do zmiany w Avarta, a drugie- proste zaklęcie wiatru, żeby nie upaść na głowę. Lekko wylądowałam na ziemi. Mimo wszystko poczułam ukłucie wstydu i lekkiego strachu. Przecież jeśli pokażę wszystkim, że jestem Avandą, a w dodatku wygnaną z wioski to raczej nie zyskam przyjaciół. Natychmiast gdy o tym pomyślałam, poczułam ból w przednich łapach. Zawsze tak było. Zawsze gdy poczułam strach, wstyd, lub inne negatywne emocję, rany otwierają się na nowo. Musiałam znaleźć jakieś miejsce na uboczu, gdzie będę mogła przemienić się w człowieka i zasklepić rany zaklęciem uzdrawiającym. Dostrzegłam zacienione miejsce. Trzymając się cienia, żeby nikt mnie nie zauważył, doszłam do zacisznego zakątka. Zdążyłam już zmienić formę i byłam w połowie recytowania formuly uzdrwiającej, gdy coś co zobaczyłam kazało mi przerwać. To nie było "coś". To była Chinka. Siedziała na ławce w cienniu i pewnie dlatego z początku jej nie zauważyłam pomimo jaskrawo czerwonej sukienki. Na kolanach miała otwartą ksiąkę, ale teraz przyglądała mi się z zaciekawieniem. Wstała i podeszła do mnie. Mimowolnie się cofnęłam i... tak potknęłam się o wystający kożeń. Przeklęłam w duchu  niezdarne nogi. Czułam przerażliwy bul w nadgarstkach. I coś ciepłego spływającego po dłoni - krew.
-Cześć! Jestem Vilin Anneris, a ty jesteś Sara, prawda? Chodzimy razem do klasy. Co u ciebie? Ja mam bardzo fajną książke, jak chtcesz to kiedy ją skończę to Ci pożycz... Ohh- jej wzrok padł na moje ręce. - Pomóc Ci? Czekaj zaraz cię wyleczę- i nie czkając na moją reakcje uklękła obok mnie, powiedziała coś, i przestałam czuć bul.- Już. Niema za co.- powiedziała i rozpromieniła się.
- Dziękuję Vilin. Milo mi Cię poznać.

wtorek, 15 lipca 2014

Informacje dotyczące postaci.

Witam.

Ponieważ osobą które pragną dołączyć do akademii często brakuje pomysłów na postać,postanowiłam podać listę postaci które był do wzięcia i które jeszcze są wolne:

Lous - Wolne
Laura - Zajęte chwilowo.
Anubis - Wolne

Nauczyciele:

Miku - Wolne
Panna June Tapea - Wolne

poniedziałek, 14 lipca 2014

Spotkanie

          Gdy tylko dźwięk dzwonka przerwał senną atmosferę lekcji, chwyciłam książki i czym prędzej wybiegłam z sali. Właśnie skończyła się lekcja, której nie lubiłam najbardziej - uzdrawianie. Ani trochę się na tym nie znam. Jakieś głupie choroby, które trzeba zapamiętać a zdarzają się raz na milion lat. O nie, ja nie lubię teorii. Stanowczo wolę magię w praktyce!
           Tak zamyślona nie zauważyłam parapetu i moja torba zahaczyła się o niego paskiem. Pasek rozerwał się z trzaskiem.W tej samej chwili usłyszałam cichy ale melodyjny chichot. Ktoś siedział na parapecie. Zanim ją zobaczyłam, poczułam żar bijący od jej ciała. Villin. Tak to ona się ze mnie śmiała. Lecz gdy tylko zobaczyła moje spojrzenie zreflektowała się. Zamachała nogami i zeskoczyła z parapetu.
 - Pomóc ci je pozbierać? - spytała.
 - Jeśli chcesz... -burknęłam. Nadal byłam trochę obrażona. Nie lubię gdy ktoś mnie krytykuje (chociaż przyznaję to był tylko chichot)
         Villin rzuciła się na podłogę i razem szybko pozbierałyśmy książki.
  - Wiesz, naprawdę nie złość się już. Przecież nic nie zrobiłam. W nagrodę odprowadzę cię do twojego pokoju. Wiem, że bardzo się z tego powodu cieszysz. Jolinglesis mówi, że lubisz gadać. Ja też. Więc.... Zaczekaj, o czym to ja mówiłam? Ano tak: więc pewnie znajdziemy wspólny język. Hahaha nie mówię tu o chińskim. Chodzi mi o to, że pewnie się zakolegujemy. Wiesz Xsenero - to mój smok - mówił, że prawdziwa przyjaźń jest jak morze - widać początek a nie widać końca. Prawda? Mnie też się tak wydaję. Tylko ja powiedziałabym: Jak ogień a nie jak morze. A tobie jak się wydaje? No, co powiesz?
 - Wiesz, że powiedziałaś dokładnie sto słów?
     Villin zaniemówiła. Ale trwało to krótką chwilę. już myślałam, że się obrazi, ale nie.Zamiast tego zakrzyknęła:
  - Super! Wiesz, myślałam, że będziesz nie słuchać ale fajnie, że jednak liczyłaś.
  - No wiem. - zaczynałam ją powoli lubić - Tylko, że zamiast pod mój pokój zaszłyśmy pod twój.

                                                                        (Villin?)


Claire

niedziela, 13 lipca 2014

Dosyć!

Dziewczyna siedziała przy ognisku,choć już dawno powinna być w szkole. Przypominała sobie dni,kiedy przeżyła najgorszy koszmar w swoim mało ważnym życiu. Jej piękne długie blond włosy falowały i emitowały słabe światło. Miała zieloną sukienkę do samej ziemi. Miała na sobie ciepły szarobury koc w kropki. Siedziała Ona w lesie. Na głowie siedziały dwa malutkie ptaszki. - Chcecie jeść? - Rzuciła na ziemie kilka okruchów. Ptaszki zleciały i zaczęły zajadać się okruchami chleba. W tym samym momencie wbiegła zgraja wilków pragnących krwi. Dziewczyna nie patrząc na nic uciekła a razem z nią ptaki. Do pogoni za dziewczyną dołączyły kruki i lisy. - Nie mamy za dużo czasu..trzeba uciekać za nim Nas dogonią! - Dziewczyna nie pożałowała swojej decyzji. W jej ręka pojawiła się Puszka Pandory i dziewczyna ją otworzyła rzucając wilkom i lisom. - Żeby się udało.. - Dziewczyna przez swoją głupotę zesłała na świat kolejne klęski. Chciała się tylko bronić.. Dziewczyna uciekła wilkom i lisom zapominając o tym co całym istniejącym świecie.

środa, 9 lipca 2014

Hipnoza i Iluzje...

Oki, niby na początku wszystkie lekcje są łatwe... Taaaa, tylko że nie uwzględniliśmy faktu, że ja wcześniej w ogóle nie uczyłem się magii. Wszystko co jak dotąd umiem, wiem z....... Uwaga! Uwaga!!!
Z Internetu!!! No części nauczyli mnie rodzice, ale niewiele pamiętam... Dajcie spokój, ja miałem wtedy 5 lat!
Chociaż wychodzi na to, że nie ze wszystkim jestem aż tak do tyłu...
/Demon/
Lekcja z dyrem. Super. Hipnoza i Iluzje. A to już lepiej. Całkiem sporo ciekawych dowcipów można zrobić za pomocą hipnozy i iluzji. Hmmmmmm... Pomarzyć zawsze można. :)
Pierwsza lekcja z naszym wychowawcą.
-Dzień dobry. - Dyro przemierza klasę jak nietoperz. - Kto pamięta co wam zadałem na wakacje?
Seriously? Ten wredny uśmiech. To mordercze spojrzenie. I zadanie na wakacje. Już go lubię. A jak ja kogoś lubię to powinien drżeć o własne życie...
~Ej, spokojniej trochę. Nauczycieli się nie zabija!
Czarownik jak zawsze musi się wtrącać.
~Kujon!
Przez klasę przebiegł jęk protestu. Ktoś z końca sali spytał:
-Ale pan na poważnie mówił o tych sobowtórach?
Dyrektor uśmiechnął się ze spokojem.
-Oczywiście, że na poważnie. Ja w was rozwijam pragnienie zdobywania wiedzy! Powinniście być mi wdzięczni...
I taka gadka przez 10 minut tylko po to żeby zakończyć:
-Przywoływanie własnego sobowtóra to umiejętność dalece wykraczająca poza program nauczania, więc jeśli ktoś zdołał przywołać swojego, chociaż na kilka sekund otrzyma ocenę celującą na zachętę i będzie na bardzo dobrej drodze, by zostać mistrzem iluzji. Oczywiście ta droga jest bardzo kręta i niezwykle trudna - BLA BLA BLA
W końcu skończył. Minęła ponad połowa lekcji. Spoko.
-Więc, czy komuś udało się przywołać sobowtóra?
Dyr. po kolei przesuwał wzrokiem po klasie, aż wszyscy pokręcili głowami. Z jakiegoś powodu mnie ominął.
Podniosłem rękę.
-Tak, Oskar? I zanim zapytasz, nie, nie możesz iść do toalety.
Przez klasę przebiegł chichot.
-Te sobowtóry... To chodzi o to, że trzeba przywołać samowolną iluzję, która wygląda jak ja?
-No! Jednak coś wiesz. Tak mniej więcej o to chodzi. Ale nie próbuj żadnych czarów, bo przywołanie sobowtóra wymaga wielu tygodni intensywnych ćwiczeń.
Zamrugałem oczami... Myśleliśmy o tym samym. Byłem tego pewny. Taka okazja po raz drugi się nie powtórzy.
-Oczywiście proszę pana. - powiedziałem - Dziękuję.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi, a po chwili wszedł mój sobowtór. nawet ja nie chcę wiedzieć, gdzie był wcześniej.
Dyrektor Shadow gapił się to na niego, to na mnie.
-Fascynujące. - mruknął po chwili - Nie słyszałem, żeby w tak młodym wieku, komukolwiek udało się w pełni okiełznać własnego sobowtóra...
-Sam jesteś sobowtór! - krzyknął mój sobowtór. Wolę nie wnikać.
Dyrektor zerknął na mnie spokojnie.
-Nie słucha, co? Rzadko słuchają. Na szczęście da się im rozkazywać. - A potem znowu mruknął - Fascynujące.
-Wcale nie fascynujące. - przerwałem w końcu. - Mam go od zawsze. Do piątego roku życia byłem przekonany, że mam brata bliźniaka. To Chris. I nie reaguje na żadne rozkazy.
-Cześć wszystkim! - krzyknął na całą klasę Chris. A potem sobie poszedł. Nie wiem dokąd. Wolę nie wnikać.
Chociaż jest ten jeden plus, że żeby zobaczyć, czyjegoś sobowtóra, kiedy nie jest się mistrzem iluzji właściciel sobowtóra musi kazać mu się pojawić. A potem może kazać mu zniknąć. Więc mało prawdopodobne, żeby Chris narobił mi wstydu.

niedziela, 6 lipca 2014

Escarona Colienna


Escarona Colienna - Niepozorna Elfica


DOKŁADNIEJ

IMIĘ
Escarona to stare imię które jest nadawane z pokolenia na pokolenie. Każda najmłodsza córka dostaje po swojej ciotce / siostrze to imię. W mitycznej krainie Calnoilia istnieje jedna najważniejsza zasada - osoba która odzieciczyła imię w wieku 1010 lat musi opuścić swoja rodzinę
WIEK
----------------------------------------------------------
Od 1010 lat minęło już 6 lat. Można w spokoju powiedzieć że Escarona ma już 1016 lat. 
-----------------------------------------------------------
W JEJ RODZINIE
Jej rodzina była dość duża. Siostra / Ciotka / Tata / Mama /  Brat  /  Dziadek / Babcia / Wujek /  Prababcia / Pradziadek / Bratanica. Tata nie wracał nocami a Mama często ją biła. Mówicie przemoc domowa? Żadna przemoc. Taka tradycja. 
---------------------------------------------------------

MNIEJ WAŻNIEJSZE RZECZY

WYGLĄD
Elfica przed przemianą  ma na sobie różne błyskotki. Ma długie blond włosy. Ma zawsze długą zieloną suknię,czasami białą i jasną cerę. Zawsze ma zielone oczy,ale czasami zmieniają się na ciemną zieleń. Jest ona szczupła. Okrągła buzia i spiczaste uszy.
----------------------------------------------------------
CHARAKTER
Escarona jest nieśmiałą dziewczyną. Miła. Nigdy nie wiesz jakiego psikusa / krzywdę może ona Ci wyrządzić. Nie lubi o sobie gadać. Arogancka i samolubna. 
---------------------------------------------------------
TRAGEDIE ŻYCIOWE
W wieku 1010 - w dzień odejścia , czyli jej urodziny gdy miała już wyjść z domu , ktoś zapukał. Mama otworzyła drzwi,gdy zobaczyła straże i króla. Król rozkazał zabić jej rodzinę i Ją. Wszystkich zabito , jedynie Ona ocalała. Uciekła.
--------------------------------------------------------
HISTORIA
On. To własnie On zniszczył jej rodzinę. Pragnie zemsty i wie że ten który zabił jej rodzinę słono zapłaci. Z czasem dowiedzie się o niej więcej.
---------------------------------------------------------
RASA 
Jest to zielarski elf. Kilka słów i jej wygląd się zmienia na bardziej naturalny.