niedziela, 31 sierpnia 2014

Yuuki, Yuuki i co ja mam ci zrobić?

-Nie prowadzę zajęć indywidualnych. Uczyć masz się na lekcjach. A dodatkowych rzeczy z książek. A w związku z tą książką, myślę że do końca września będziesz musiała zostawać w szkole. Co jak co ale włamań do MOJEGO gabinetu nie będę tolerować.
-Tak panie Dyrektorze. - powiedziała ze skruszoną miną Yuuki.
Wyszedłem. Chyba muszę pogadać ze starymi znajomymi. Tylko gdzie ich znaleźć???
Kto oprócz mnie może być w Enderdragonie?
Niewielu. Większość zajmuję się walkami w cieśninie Ozyrysa. To jest równie ważne jak moje podejrzenia. A jeśli sobie coś ubzdurałem to o wiele ważniejsze. Gdzie mógłbym znaleźć przyjaciół którzy mogliby mi pomóc? Na ziemi. Tam najmniej się teraz dzieje. A najwięcej z nas tam zostało. Tylko jak ich znaleźć?
Spróbuję się skontaktować ze starymi przyjaciółmi.
Tylko większość z nich mnie nie lubiła. Byłem giermkiem Świetlistego. Jednym z jego najważniejszych sprzymierzeńców. Więc mi zazdrościli. I teraz zostałem sam.
Napiszę list do Wiliama. I do Izabelli. Jeśli oni nie odpowiedzą nie odpowie nikt.
A jak nikt nie odpowie, a ja nie mam omamów, to apokalipsa będzie nieunikniona.

Ogłoszenie

Jak zapewne zauważyliście Akademia troszkę się zmieniła.
Niech Claire uzna to za odpowiedź na swój apel.

Bardzo dziękuję Rantii za pomoc w stworzeniu wysuwanych szufladek.

Mam nadzieję, że wam się podoba. I przepraszam Dyrektor Light za niepoinformowanie jej wcześniej o zmianach, ale... jakoś tak wyszło.

Wasz Ulubiony
Dyrektor Shadow

Rantia!!!

Czy może istnieć większa wtopa, niż pozwolić żeby moja dziewczyna przyłapała mnie na obściskiwaniu się z chłopakiem w lesie w środku nocy? Tak. Jeśli zaraz potem ten chłopak zacznie się z nią bić, a moje domowe zwierzątko uzna ją za przekąskę. A jeszcze gorzej jest, kiedy to zwierzątko uzna właśnie tę noc za dobry moment, żeby z małej krwiożerczej bestii zamienić się w ogromną krwiożerczą bestię.
Trupek zaatakował Rantię.
Rantia odrzuciła go na drzewo, a w następnej chwili Ned ją unieruchomił.
Trupek ewoluował i postanowił zjeść Rantię i Neda.
Ja cały czas stałem wrośnięty w ziemię kilka metrów dalej. Nie wiedziałem co robić. Jeśli pomogę Rantii Ned się na mnie obrazi, a ona pewnie mi powie, że sama by sobie poradziła. Jeśli pomogę Nedowi... Fail.
Dlaczego oni mi to robią właśnie teraz??? Czuję że będę potrzebować ich oboje. A oni próbują się pozabijać.
Nie mogę stracić Rantii. Nie mogę stracić Neda. Nie mogę stracić Trupka.
Bo to są jedyne trzy nitki łączące mnie z "normalnością". Jeśli pękną oszaleję. Będę taki jak w snach. Krwiożerczy potwór niszczący wszystko na swojej drodze. Boję się tego bardziej niż śmierci. Bo czuję że to oznacza śmierć.
Właśnie dlatego stanąłem pomiędzy Trupkiem, a Nedem i Rantią. Wszyscy wiedzieliśmy przez parę chwil kim jesteśmy. Wszystkich sześciu myślało jak jeden.
-Wystarczy!!! - powiedziałem głosem zimnym jak lód, mimo że w mojej duszy szalał pożar.
Może dlatego demon usłuchał. A może jednak wcześniej naprawdę go oswoiłem??? Nie wiem.
Wiem, że teraz mam własnego demonicznego smoka.
Ale nie mam pojęcia czy jeszcze kiedykolwiek będę mieć dziewczynę. Po ewolucji Trupka Neda i Rantia uspokoiła się. Trupek mocno ugryzł Rantię, a Ned chyba połamał jej rękę. Mam pecha.
Podszedłem do Rantii powoli. Chciałem ją wyleczyć, ale odepchnęła mnie i odwróciła się. Nie widziałem jej twarzy.
-Dlaczego chciałeś że mną chodzić, skoro jesteś gejem? - spytała wreszcie.
-To właśnie jest skomplikowane, bo nie jestem gejem. Kocham cię.
-Daruj sobie. Widziałam jak patrzysz na niego... kochasz go... prawda?
-Tak. Kocham. Kocham ciebie. I kocham Neda. Najłatwiej to ująć, że jestem biseksualny. Ale... mam schizofrenię i...
Nie dała mi dokończyć.
-W porządku... To chyba brzmi trochę lepiej. Muszę to przemyśleć. Myślę, że na razie lepiej będzie jeśli na razie że sobą zerwiemy.
I odeszła.

Czy ja śnię czy to się dzieje naprawdę?

Co ja teraz właściwie robię? To już jest szczyt wszystkiego, żebym musiała wychodzić przez okno... Villin odkryła, że się wymykam nocami i dla "mojego dobra" zamontowała alarm. Ja nie wiem co jej zrobię, zabicie to za mało, za mało! Jak mam w spokoju pracować jak ta mi drzwi zamyka? No niby mogę użyć czarów i w ogóle, ale pani "opiekunka" zorientuje się, że coś jest z nim nie tak. Ja jej kiedyś coś zrobię-będę miała przez to spore kłopoty, ale jaką satysfakcję... Niech ona lepiej zacznie się bać! Dobra, ale chwilowo to nie Villin jest najważniejsza, muszę pogadać z pewnym osobnikiem... Wyskoczyłam z okna (pierwsze piętro) zwinnie lądujac na nogach i szybko ruszyłam w stronę lasu. Brama była otwarta, nie żeby nawet zamknięta miała być przeszkodą, ale to ułatwia sprawę... 
***
Mieliśmy się spotkać pod wioską wampirów, oczywiście Lysander się spóźnia. Oparłam się o drzewo i czekałam, bo niby co innego miałam zrobić?
-20 minut spóźnienia Lys.. -powiedziałam odwracając się do wielkiego wilka, który stał za moimi plecami.- Co raz mniej przestrzegasz punktualności jak widzę.
Po tych słowach wilk, zalśnił żółtym światłem i powoli przemienił się w czarnowłosego mężczyznę.
-Nie bądź taka do przodu Ran.- Powiedział uśmiechając się wyzywająco.
-Nie zaczynaj... Czego chcesz?
-Wiesz czego chcę... - mruknął, i przybliżył się do mnie.
-Pytam poważnie.-powiedziałam przewracając oczami.
-Tak długo się nie widzieliśmy...-szepnął mi do ucha- Nie udawaj, że nie myślisz o tamtej nocy. Wiem, że chciała byś to powtórzyć...
-Wcale, że bym nie chciała słonko, a teraz powiedz mi czy poza twoimi miłosnym zachciankami masz mi coś jeszcze do wyznania. Uczęszczam do akademii jakbyś nie wiedział.
-Dalej udajesz nic niewiedzące dziecko?
-...
-Dobrze więc skoro wolisz najpierw konkrety. -powiedział bardziej do siebie niż do mnie i trochę się odsunął.- Kojarzysz może Eworena?
-Elfiego księciulka? Oczywiście, że kojarzę. -słowo ,,księciulka" wypowiedziałam z wyraźną pogardą.
-Dokładnie. Musisz go usunąć.
-Mogę wiedzieć dlaczego?
-Sergio mówi, że jest po stronie lamia's, przecież wiesz co za niedługo zrobią z jego pomocą.
-Hmmm... To już jakiś argument, a co z zapłatą?
-Przewrócił oczami- Już sama satysfakcja ci nie wystarcza co? Jeśli nikt nie domyśli się kto i jak to zrobił to dostaniesz swoją zapłatę.
-Czyli gra w ciemno. Mam nadzieję, że Sergio wie, że oszuści płacą najwyższą cenę...
-Nie zrobiła byś tego.
-Owszem zrobiła bym. Teraz TO są moje zasady.
-Możliwe...
Chciałam już odejść zostawiając Lysa samego, gdy ten chwycił mnie za nadgarstek.
-Lysandrze puść mnie.- odwróciłam się w jego stronę i odruchowo spojrzałam w jego oczy. Były ciemno pomarańczowe... Cholera!
-Lys? Wiem, że mnie słuchasz i wiem czego chcesz, ale nie dostaniesz tego teraz. I ty o tym wiesz.-powiedziałam dość chłodno i spokojnie jak na zaistniałą sytuację.
Lysander badał mnie wzrokiem przez kilka minut po czym puścił moją rękę, a jego oczy znowu przybrały barwę zieleni.
-Nie pozwalaj mu na to...- szepnęłam.
Lys przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował, wręcz powiedziałabym- zbyt namiętnie. Pozwoliłam sobie na minutkę zapomnienia i odwzajemniłam pocałunek,przecież chyba nic się się stanie, bo niby kto... O Ludzie! Oskar! Całkowicie zapomniałam, że mam chłopaka! Odskoczyłam od Lysa jak oparzona.
-Co się stało?... Przecież widzę, że czekasz na więcej. Wiesz, że mogę to dla Ciebie zrobić...- szepnął mi do ucha.
-Wiem Lysandrze, wiem... Ale nie dzisiaj, dobrze?
-Skoro tego sobie życzysz moja droga... ale pamiętaj, że następnym razem nie odpuszczę!
-Dobrze zapamiętam.- powiedziałam, cmoknęłam Lysa w usta i szybko się oddaliłam.
-Co ty sobie myślałaś? Całować (Ekhem, że nie powiem obściskiwać) się ze starszym o 4 lat facetem, posiadając chłopaka?- zapytałam sama siebie.
-Starszym? Przecież ty masz prawie tyle samo lat co on.- Loren dorzuciła swoje trzy grosze.- I nie jestem pewna czy Oskar jest Twoim chłopakiem...
-Że co proszę?
-Co Ci będę tłumaczyć? Chodź za mną to Ci pokażę!
Ruszyłam za Loren. Nagle sówka kazała mi się zatrzymać i wskazała na dwie osoby idące leśną ścieżką. Chwila... to Oskar i Eddard! Czy on... Ja chyba śnię- Ned właśnie przytula Oskara. I... zaraz, zaraz czy on ma zmiar... Własnym oczom nie wierzę! Ned właśnie "przycisnął" Oskara do drzewa i zaczął całować. Oni się obściskują! Ja chyba nie wytrzymam! Co innego jakby zdradzał mnie z inną dziewczyną, ale z chłopakiem? Skoro woli chłopaków to dlaczego na litość boską w ogóle pokazywał, że mu na mnie zależy?! Nie zamierzam tak tego zostawić i wrócić do domu. Podeszłam bliżej, nawet mnie nie zauważyli. Oparłam się o drzewo znajdujące się naprzeciwko "przyssawek" i czekałam aż raczą na mnie spojrzeć. Po 7 minutach Oskar zorientował się, że nie są sami. Nieźle się wystraszył. Odepchnął Neda i zaczął wyjaśniać:
-Rantia... to wcale nie tak... no... ja... my... Ned... to skomplikowane...
-Jasne, ja rozumiem zupełnie wszystko. Ale czy ty naprawdę nie mogłeś mi powiedzieć, że jesteś GEJEM!? ZROBIŁAM Z SIEBIE TOTALNĄ IDIOTKĘ, A TY MÓWISZ, ŻE TO SKOMPLIKOWANE!!!
Czułam jak po moim ciele rozpływa się dawno zapomniane uczucie- wściekłość. Jeszcze chwila, a stracę kontrolę... Tymczasem Oskar rzucił mi spojrzenie w stylu małego szczeniaczka, który właśnie napsocił i znowu zaczął wyjaśniać (znaczy próbował):
-To wcale nie jest tak... Ja wiem, że jesteś teraz zła... Powinienem był ci powiedzieć wcześniej, ale... nie wiedziałem jak.
-Zamknęłam oczy i powiedziałam przez zaciśnięte zęby- BO NAPRAWDĘ TRUDNO JEST GEJOWI ZERWAĆ Z DZIEWCZYNĄ!!! WYSTARCZYŁO DO JASNEJ CHOLERY POWIEDZIEĆ!!! POWIEDZIEĆ!!! NAPRAWDĘ ZA DUŻE WYMAGANIA!?
-Ale... bo...
-Przestań się na niego wydzierać!- wtrącił się Ned, zasłaniając sobą Oskara.
-No jasne bo ty jesteś święty Stark! Wiedziałeś, że razem chodziliśmy i nie mogłeś mi powiedzieć, że Oskar jest gejem?!
-A ty byś mi uwierzyła! No już to widzę!
-Bo tobie na pewno nie przeszkadzało, że jedzie na dwa fronty?!
-Przeszkadzało mi wyobraź sobie!!!
-Więc dlaczego nic nikomu nie powiedziałeś?!!!
Nie skończyło się tylko na wymianie zdań... Przywaliłam Starkowi z liścia,oczywiście on nie został mi dłużny i prawie natychmiast oddał mi prawym sierpowym. Zrobiłam szybki unik po czym kopnęłam go w brzuch, zachwiał się, ale nie upadł. Skoczył na mnie powalając mnie na ziemię "turlaliśmy" się na przemian okładając, do czasu aż do walki nie dołączył Trupek. Ugryzł mnie w ramię, a Stark -jak na dżentelmena przystało- wykorzystał to żeby przejąć nade mną przewagę...

Rantia

<Oskarze? Twój chłopak to damski bokser,a zwierzak to wampiro-podobny-demon, więc chociaż odrobinę napraw swoją reputację i poratuj swoją byłą dziewczynę, bo naprawdę nie wiem co będziesz musiał zrobić aby ją chociaż trochę udobruchać.>

Wampiry czystej krwi - Z kim się zadajemy?

Czy kiedykolwiek spotkałeś Wampira Czystej Krwi - Prawie że wymarłą rasę?  Nie? A może chcesz się nieco o nich dowiedzieć? Do szkoły uczęszczają dwa osobniki tego gatunku. Maya i Yuuki. Ale mniejsza o to! Miałam Ci opowiedzieć nieco o tym gatunku!
------------------------------------------------

Wampir Czystej Krwi.

Spotkanie takiego wampira nie jest dość łatwe. Wampiry które przeżyły wojnę najczęściej żyją na ziemi. Ich wygląd jest nieco naturalniejszy. Jedyne co może je zdradzić:

  • Kły
  • Dziwne zachowanie.
  • Czasem dziwny kolor oczu.
Moce:

Najczęściej Wampiry Czystej Krwi używają swojej mocy kontrolowania kogoś. Nie zawsze im się to udaje. Kontrola wymaga użycia mnóstwa mocy. Mniej używaną mocą to kontrolowanie ogniem albo wodą / lodem. Najrzadziej wampiry wysyłają listy.

Występowanie

Jeżeli kiedykolwiek będziesz na ziemi znajdź opuszczony las. Tam najczęściej można spotkać 5 osobową grupę wampirów. Takich wampirów istnieje mniej więcej 7 - 9. Wiedz że nie powitają Cie przyjaźnie!

Przysmak

Wampiry Czystej Krwi to "przysmak" Łowców Wampirów. Przekonała się o tym Yuuki Cross - Jedna z uczennic.


Artykuł dla Was pisała Yuuki Cross.

Wpadka!

- Ja? Gdzie księga.. A no tak! Pożyczyłam księgę tylko na chwilę! Czyli iluzja jednak nie zadziałała..
- Jaka  Iluzja?!
- No... Tak wiem! Zachowałam się nieodpowiedzialnie! Chciałam nieco się dowiedzieć!
- Mogłaś mnie zapytać!
- Tak wiem! I chyba.. Pójdę na drobny spacer! - Dziewczyna wyskoczyła przez okno.
- Ała! Jednak ja sobie chyba posiedzę w Akademiku.. - Dziewczyna wspięła się i wskoczyła przez okno, przez kolejne 10 minut wysłuchiwała dyrektora.
- Tak tak wiem! I chyba zacznę się pana słuchać.. I mogłam bym nauczyć się u pana nieco o magii? - Słodki uśmieszek miał przekonać dyrka.
- Więc?

<Dyrek? Nudy xDD >

sobota, 30 sierpnia 2014

Mega wtopa. Ale poważnie.

Cynamon jest fajny. Ale i tak go nie lubię. Nie wiem czemu. Z Lilith nie miałem takich problemów mimo, że bez przerwy się podlizuje Nedowi. Nie mam pojęcia co mi odbiło. Zacząłem gadać po endomicku. To znaczy Szósty zaczął. Ja teraz już też praktycznie rozumiem. Z mówieniem mogę mieć problem, ale jakoś sobie poradzę. Z tym jest tak jak z moją szermierką. Wszystko sobie przypominam. Ale nigdy wcześniej nie mówiłem po endomicku.
Luos wreszcie odjechał. Nie żebym go nie lubił. Jest w porządku. Dogadujemy się. Jeszcze trochę i zostaniemy przyjaciółmi. Ale chciałem porozmawiać z Nedem w cztery oczy.
-Miałem zły sen. - powiedziałem w końcu. - Śniło mi się, że trzymam miecz. Miecz czarny jak noc z gwiazdą wprawioną w rękojeść. Miałem na sobie kolczugę ze smoczych łusek. Również czarnych. Byłem w wiosce. Gdzieś daleko. Może to była średniowieczna ziemia. I zabijałem. Wszystkich. Widziałem krew. Słyszałem krzyki. Ludzie uciekali a ja ich goniłem. I mnie to cieszyło. A potem przyszedł Colin i powiedział, że już wszystkich zabiłem. I się śmiał. A ja też się śmiałem. Wiedziałem, że to złe i mnie to cieszyło..... Myślisz, że ja oszaleję?
-Nie. Oskar, nie myśl o tym. Każdemu zdarzają się realistyczne złe sny.
-Sny w których się zabija wszystko i wszystkich?
-Może. Nie myśl o tym. Obiecuje, że więcej ci się to nie przyśni. W porządku?
Ned przytulał mnie i mówił do małego dziecka. Chciałem mu wierzyć. Ale i tak strach pozostał. Musnąłem jego usta własnymi, zanim ruszyliśmy dalej.
Ned obejmował mnie w pasie kiedy szliśmy.
-Naprawdę zamierzasz zostać Zaklinaczem? - spytałem.
-Może. Jeśli mi się uda....
-A jeśli się nie uda to zginiesz. - zauważyłem. - Jeśli demon cię oszuka, albo....
-Oskar! Zdaję sobie z tego sprawę. Będę uważać.
-Wiem. Ale i tak się  będę martwić. Kocham cię.
Ned zatrzymał się i spojrzał mi głęboko w oczy. Oparł mnie o najbliższe drzewo i zaczął całować. Przyciągnąłem go do siebie. Moje ręce wędrowały po jego ramionach, plecach... i niżej. Właśnie wtedy znalazła nas Rantia.

Cynamon Okari Zhen

Więc poszliśmy do Cynamona. Uznałem, że pojedziemy konno. Wsadziłem Oskara na konia. Chyba nie muszę powtarzać, że on nigdy nie jeździł konno? Poważnie mówię. Tylko jednorożce i pegazy. Zero koni. Bał się. Naprawdę. Tak jakby istniała różnica między koniem i jednorożcem...
-Jednorożce są mądre. I z nich się nie da spaść. A ten koń mnie zaraz zrzuci. - Oskar narzekał, dopóki nie dołączył do nas Luos.
-Cześć. - spojrzał na Oskara. - Mam nadzieję, że wiesz, że popełniasz wielki błąd przyjaźniąc się z tym czymś. - powiedział wskazując na mnie. Normalka.
-Ja chodzę z tym czymś. I mieszkam z tym czymś.
-Tym większy błąd. - skwitował Luos.
-Dzięki. - rzuciłem do niego. Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Ależ nie ma za co.
Przegadywaliśmy się przez prawie całą drogę. To chyba dobrze, że Oskar i Luos potrafią się ze sobą dogadać. Ale wolałbym, żeby to komuś innemu dogadywali. Trudno.

Cynamon czekał na nas w przedsionku.
-Cześć!
-Przyprowadziłeś mi gościa? - zdziwił go nieco widok Oskara. - Kto.... Chris.
Demon zastygł z wyrazem przerażenia na twarzy. Zaczął mamrotać coś w swoim języku. Ku mojemu (i Luosa) zdumieniu Oskar mu odpowiedział w tym samym języku.
To trwało kilka minut. Potem zamilkli. Cynamon wskazał nam ręką, że mamy wchodzić. Oskar złapał się za skronie.
-Coś się stało?
-Od kiedy mówisz po demonicku? - wtrącił Luos. Nie jestem pewny, czy "Demonicki" to nazwa języka, ale niech mu będzie.
-Nic. W porządku. Nie mówię. To znaczy jeden z nas tak. Dajcie mi chwilkę.
-Co mu powiedziałeś?
-Właśnie próbuję się dowiedzieć. Dwie minutki.
Dwie minutki potrwały 10 sekund. Wyjątkowo. Z tego co wiem zwykle trwają dwie godziny. :)
Zeszliśmy w dół korytarzem do wielkiej jaskini. Było tu wino, książki, kości i łańcuchy. Znalazł się też jakiś stół i krzesła.
-Chyba jestem Zaklinaczem Cieni. Albo czymś w tym stylu. Rozumiem demoniczne języki. Nie szkodzi mi używanie demonicznej magii. Cynamon mówi, że ten demon, Chris musiał mnie odmienić tuż po moich narodzinach. Zaraz przed jego śmiercią. Dlatego, wszyscy, którzy go znali widzą przede wszystkim jego aurę. Ale rytuał Drugich Narodzin, musi odbyć się u osoby świadomej i dorosłej więc, nie jestem pewny co się ze mną dzieje.
Cynamon wreszcie do nas dołączył. Co chwila rzucał Oskarowi dziwne spojrzenia, a kiedy spytałem o co mu chodzi mruknął:
-Nie mogę uwierzyć, że ty z kimkolwiek możesz być na poważnie. A poza tym próbuję rozgryźć jego klątwę. Nie ważne.
-Potrafiłbyś ze mnie zrobić Zaklinacza? - spytałem nagle.
-Gdybym był wolny. I lepiej by było, gdybym był młodszy. Ja ci zbyt wiele nie dam. Gdyby cię odmienił ktoś taki jak Imperius, rzeczywiście ryzyko by ci się opłacało. A nawet pewnie każda cena, jakiej by zażądał.
-A jakiej ceny mógłby zażądać przeciętny demon?
-50 lat służby. Może sto. A służba obejmuje wszystko.
-Jak to 50 lat? Przecież ja nie jestem nieśmiertelny!
-Rytuał może dać nieśmiertelność. W większości przypadków przedłuża życie do co najmniej 300 lat, tak że po 50 latach czułbyś się jakbyś miał 30. Ale nikomu nie radziłbym zostawać sługą demona. To nie zbyt przyjemne...
-Potrafię sobie wyobrazić. Nie ważne.
-Więc? Ktoś ma ochotę na bitwę? - Zapytał Cynamon po dłuuuuuuuugim milczeniu.
Bitwy z Cynamonem wyglądają tak, że on kontroluje potworki i iluzje, a my z nimi walczymy. Parę razy zdarzało mi się pojedynkować z Cynamonem na miecze jeden na jednego, ale on jest kiepski w porównaniu z Lilith. Dlatego wymyśliliśmy bitwy. Oskar miał demoniczny miecz, ten sam, którego używał za pierwszym razem. Ja miałem własny miecz. Anielskie ostrze. Rodowa klinga. Dostałem od ojca na 16 urodziny.
Luos miał miecz elfów. Nikt nie wie skąd go wziął, ale od zawsze go miał. Inna sprawa, że dopiero ja nauczyłem go się nim posługiwać.
Więc zaczęła się bitwa. Na start 50 potworków. Na jednego. W sumie 150. Poszło w 10 minut. Oskar z każdym zdezintegrowanym potworkiem walczył lepiej. To niemożliwe, że wcześniej nigdy nie walczył. NIKT nie ma aż takich wrodzonych zdolności. Ja zawsze byłem dobry, ale to co teraz umiałem wyćwiczyłem przez LATA. A Oskar niemal mi dorównywał i z każdą chwilą był lepszy. W tym było coś dziwnego. BARDZO dziwnego.
Walczyliśmy prawie dwie godziny. Normalka. Ledwo się zdyszałem. Ale Oskar prawie umarł, więc musieliśmy przerwać.
Przez północy siedzieliśmy u Cynamona. A co? Piliśmy, żartowaliśmy. Graliśmy w karty. Cynamon pokazał nam nagranie z wizyty Laury i Cony. To naprawdę coś! Niezły materiał na horror. Ciekawe ile dałoby się na tym zarobić...
Ale nic nie trwa wiecznie. Jutro szkoła. I przy okazji pierwsze zajęcia z Szermierki.
Wyszliśmy około godziny drugiej. Spacerkiem powinniśmy być w rezydencji przed trzecią. Luos pojechał konno do Akademiku uznając, że woli nam nie przeszkadzać w "romantycznym spacerku przy świetle księżyca". Nie to nie. Jego sprawa.

piątek, 29 sierpnia 2014

Oszaleję z tą szkołą

-Ferrin. Musimy pogadać. - zacząłem i zamilkłem na dłuższą chwilę. Nie przerywał mi. Wiedział kiedy u mnie musimy pogadać, znaczy nie wiem czy powinienem komukolwiek mówić.
Bo naprawdę nie wiedziałem ile mogę mu powiedzieć. Miałem już dość. Dość tego świata. Dość tej szkoły. Dość tego życia.
Chciałem wrócić do domu. Znowu zobaczyć Lili. Znowu wyruszyć u boku Świetlistego w pościg za Cieniem. Znowu być wśród przyjaciół. Ale prawo było jednoznaczne.
Kto raz opuści Pirokenię nigdy tam nie wróci. Nie wolno mi. I jak miałbym się skarżyć Ferrinowi, kiedy on także stamtąd pochodzi, a nie pamięta nawet swojej rodziny. Słyszałem, że jakąś miał. Tam się nie znaliśmy. Ja przysiągłem bronić Enderdragony przed sługami Cienia. Reszta jest w innych wymiarach. Nie wiem gdzie. Coraz częściej czuję, że o mnie zapomniano. Że zostałem sam z misją, której nikt nie potrzebuje.
-Przypomniałeś sobie coś ostatnio? - spytałem wreszcie.
-Mgłę. - zmarszczył brwi. - Miałem sen, w którym próbuję cię zabić. A ty próbujesz zabić mnie. Na skarpie w Wąwozie.... Może Kolorado? Ale to chyba tylko sen......
-Wspomnienie. Jedno z najprawdziwszych. Zepchnąłeś mnie wtedy z urwiska. A ja prawie przeszyłem ci serce, ale przemieniłeś się w nietoperza. To było na dziesięć lat przed tym zanim straciłeś pamięć. Wybacz. Powinienem wcześniej ci powiedzieć. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi.
-Tak sądziłem... - mruknął Killer. - to co wcześniej opowiadałeś było zbyt... idealne.
-Słucham?!? Nie gniewasz się? - byłem trochę zszokowany. Killer był zbyt spokojny.
-Pamiętam kilka razów kiedy cię zabijam. I kilkanaście kiedy siedzę spokojnie w obozie i pojawia się grupa jeźdźców z tobą na czele i mieczami w rękach... Byłem bardzo zły?
-Nie... Nie aż tak jak reszta. Z tego co wiem, nie lubiłeś zabijać. Ale nie wiem, czemu trzymałeś z.......
Nagle przenikliwy pisk rozległ się w mojej głowie i ujrzałem obraz: Uczennica wchodzi do mojego gabinetu i zabiera stamtąd Książkę... TĘ książkę. Po raz setny zadałem sobie pytanie dlaczego w ogóle ją spisałem. I dlaczego opisałem w niej Pirokenię.....
~Z tęsknoty~ podpowiedział mi w głowie wewnętrzny głos.
-Ktoś ci się włamał? - zgadł Ferrin. On zawsze wiedział. Lubiłem go. Mimo że powinniśmy być wrogami.
-Tak.
-Więc idź. Pogadamy później.
-To nic ważnego. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi. Ale teraz jesteśmy. Uważam, że zasłużyłeś na prawdę.
-Czy moja pamięć....
-Demon. Nie wiem dlaczego, ale osłoniłeś mnie przed Imperiusem, kiedy chciał mnie pozbawić wspomnień. Próbowaliśmy zdjąć z ciebie urok. Nie potrafię. Ale mogę ci wszystko opowiedzieć. Chociaż nie wiem wiele...
Chociaż nie wiedziałem wiele, minęło kilka godzin zanim skończyłem. Zostawiłem Killera i poszedłem znaleźć Yuuki. Spała, kiedy wszedłem do jej pokoju. Wyjąłem jej książkę z rąk.
-Moja droga. Czy nie masz mi przypadkiem czegoś do powiedzenia? - spytałem budząc ją.

<Yuuki?>

Chyba głupi pomysł...

Jesteś nowy i chcesz wszystkich poznać. Co robisz? I właśnie. Wpadł mi pomysł na urządzenie imprezy. Podobno Mell Viller też urządza imprezę, ale tylko dla wszystkich z V klas. No dobrze. Do rzeczy. Więc gdzie ma się odbyć ta impreza. No nie wiem. Poszłam do specjalistki od dobrej zabawy VILIN!!
Właśnie mnie zaczepiła by mnie poznać ^^ (ależ mam szczęście :P) 
-Cześć, jestem Ashline Miller, ale mów mi Ashie. To ty jesteś Vilin? Miło mi cię poznać. Właśnie miałam cię szukać i ty tak nagle... 
Vilin stała dziwnie się na mnie patrząc.
- Hej, jesteś nowa? wiesz. Nigdy nikt nie zaczął mówić przede mną...

<Vilin, dokończysz? ^^>

Czy wszystkie tajemnice muszą wychodzić na jaw, w najmniej odpowiednim momencie???

Trochę się przestraszyłem, kiedy Dyro powiedział, że Oskar prawdopodobnie jest przeklęty. Nawet mój ojciec (który nie zainteresował się mną od kiedy wysłał mnie do Akademii) nie zrobiłby mi czegoś takiego. A Oskar....
Byłem przekonany, że śpi. Dlatego pozwoliłem na chwilę wyjść Colinowi. Musiałem z nim porozmawiać. Omówić nasz plan. Jeśli Zenek zorientuje się, że mu pomogłem, zabije mnie. A teraz zabije też Oskara.
Siedziałem w pokoju z Colinem. Powiedział mi, że ma kilka informacji o NIEJ. ONA jest najbardziej niebezpieczną zabójczynią Mafiosa. Niektórzy mówią, że jest jego córką. A inni, że żoną. Ale najprawdopodobniej obie te wersje to bzdury. Colin twierdzi, że ONA nie może być dużo ode mnie starsza. I że jest wilkołakiem. Sam już też podejrzewałem, że potrafi się w coś przemieniać. Zawsze zbyt szybko znika i zbyt nagle się pojawia, żeby mogło być inaczej.
Kiedy Oskar wszedł do pokoju byłem zdziwiony, ale wcześniej wiedziałem, że ryzykuję, że zobaczy Colina. Przeraziłem się dopiero, kiedy nazwał go po imieniu. A potem zemdlał. Colin chciał uciekać. Albo usunąć mu pamięć. Albo go zabić. Dopóki nie pojawiła się Lilith bredząc coś o Chrisie.
Nie wiem czemu uparła się go tak nazywać, ale Colin momentalnie się uspokoił.
Położyliśmy Oskara na łóżku. Wlałem mu do ust eliksir, który dostaliśmy od Maestera Aemona. Colin zerkał co chwila na niego zaniepokojony, ale się nie odzywał. Wyglądało na to, że Oskar zasnął.
-No, dobra. To co chodzi z tym całym Chrisem?!?
-O nic. Kiedyś był potężny. Teraz nie żyje. Oskar ma aurę typową dla tych, których błogosławił. Pewnie jego rodzice byli jego przyjaciółmi...
-A ty?
-Był dla mnie jak ojciec. Jako jeden z nielicznych mogłem mu powiedzieć, że jakiś jego plan jest głupi nie narażając się na straszliwą śmierć.
-Przykro mi, że nie żyje...
-Gdybyś go znał nie byłoby ci przykro. Przy nim Mafios Zenek był łagodny jak baranek. Nie przejmuj się. To już było dawno.
Oskar rzucał się na łóżku i mruczał przez sen. Potrząsnąłem nim, ale się nie obudził. Chyba na razie powinienem go zostawić.
-Co zamierzasz zrobić z Oratorium? - spytałem nagle Colina. Spojrzał na mnie zdziwiony i odpowiedział siląc się na znudzony ton:
-Już ci mówiłem. Muszę je zniszczyć. Jeśli wpadnie w niepowołane ręce...
-Colin. Wiem co to jest Oratorium. Pytałem Dyrektora. Jeśli zamierzasz coś zniszczyć, to raczej za pomocą Oratorium. Znam cię.
-Znasz. No dobrze. Mój... chłopak... ma Miecz. Miecz Wiecznej Ciemności. A ja mam Świetlisty Kryształ. Chcieliśmy... Zrobić coś.
-Twój chłopak? A jak długo?
-Dwieście lat. Może więcej. Nie patrz tak na mnie!!! Nie widziałem się z nim od 10 lat, a ostatnim razem wrzeszczał, że mnie nienawidzi. Wysłał mi list. Miesiąc temu. Pisał, że znalazł Miecz i że muszę znaleźć Kryształ.
-Przeprosił cię?
-Wybaczył mi to co zrobiłem. Przynajmniej mam taką nadzieję. Zrobiłem coś strasznego. Wydałem naszych przyjaciół, żeby ocalić własną skórę. Obiecali mi, że oszczędzą mnie i Mike'a. Niewielu poza nami uciekło.
Milczałem. Nie spodziewałem się takiego wyznania. Nagle Oskar zadrżał, wrzasnął i usiadł na łóżku. Rozejrzał się nieprzytomnie, wstał i podszedł do skrzyni.
-Wszystko w porządku? - spytałem.
-Znaki przestały działać. To znaczy zaczęły przestawać.
-Przestające działać znaki zwykle mogą wytrzymać dokładnie tyle samo czasu, co wtedy, kiedy całkiem działały. - zauważyłem.
-Przed chwilą widziałeś co się ze mną dzieje kiedy znaki przestają działać. Muszę je odnowić. - nie patrzył ani na mnie, ani na Colina. Szukał czegoś w skrzyni. Po chwili wyjął starą księgę, świece i trzy nożyki rytualne.
-Możecie mnie zostawić? Tworzenie znaków nie wygląda zbyt...
-Colin. Idź. Pomogę ci. Tylko mów jakie znaki.
-Wolę sam to zrobić. - powiedział. Kiedy Colin już wyszedł zdjął koszulkę. Dopiero teraz uważniej przyjrzałem się znakom. Trzy zwykłe runy oznaczające zdrowie. Trzy demoniczne runy oznaczające kolejno siłę, ochronę i potęgę. Jedyne pozytywne znaki demoniczne. Oraz jeden znak którego nie znałem. Na sercu.
-Życie - powiedział Oskar. - Krwawy Znak. Normalnie dodaje sił witalnych i osłabia działanie czarów, trucizn i chorób. Ale mnie bez niego nie ma.
-Dlaczego? - zdziwiłem się.
-To... tajemnica. Nikomu o tym nigdy nie mówiłem...
-Nie musisz.
Uśmiechnął się.

-Wiem. Nie mów nikomu. Ja... Urodziłem się martwy. Nie wiem jakim cudem moi rodzice mnie przywołali. Ja naprawdę jestem Zombie.
-Ale nie jesz mózgów? - Oskar roześmiał się.
-Nie. Ale nie wiem co się stanie kiedy znaki przestaną działać. - spoważniał. - No dobra. Lepiej mi z tym pomóż, zanim znowu stracę przytomność.
-Co mam zrobić?
-Zapal świecę. - Usiadł na łóżku i wziął do ręki nożyk. Zaczął nucić zaklęcie w jakimś dziwnym języku. Istnieje kilka czarodziejskich języków, a do magii nadają się również wszystkie języki starożytne, elfie, wróżkowe itd. itp. A jednak zaklęcie bezsprzecznie kojarzyło mi się z językiem demonicznym. Oskar zaczął przesuwać ostrzem nożyka po konturach znaków, a one rozjarzyły się czerwonym blaskiem.
Skończyło się po mniej niż pięciu minutach. Świeca sama zgasła, a knot nawet nie był spopielony. Runy na piersi Oskara nie krwawiły. Wydawały się wypalone. Sczerniały natychmiast, kiedy przestał śpiewać.
Mruknął coś, że zamierza się zdrzemnąć, zanim pójdziemy do Cynamona.
Wyszedłem z pokoju. Colin stał tuż za drzwiami.
-Podsłuchiwałeś???
-Nie. Skontaktowałem się z Mikiem. Jeśli nie masz nic przeciwko pojawi się w najbliższym czasie z Mieczem. Mogę tu zostać?
-Jasne. Ale już nie zamierzacie opuszczać tego wymiaru?
-Zaszły nieoczekiwane zmiany. Mike jest potężny. I ma potężnych przyjaciół. Odkryliśmy coś w Enderdragonie co jest pilniejsze niż jego plany.
-Boisz się go?
-Kocham go. A on mi wybaczył. Ale nie wiem, czy......
-Czy znowu będziecie razem? Przykro mi.
Colin poczerwieniał i spuścił wzrok.
-Wybacz. W porządku. Ja.... Muszę iść. Nie chcemy, żeby mnie ktoś znalazł...
I uciekł.

Wojna wampirzo-wilkołacza.

Na samym początku było by dobrze wiedzieć coś o tych rasach. Wampiry i wilkołaki... zacznijmy od tych pierwszych.
***
Wampiry to istoty wyglądem do złudzenia przypominające ludzi, jednak jeśli bliżej się im przyjrzeć można dostrzec kilka różnic:
-Mają bardzo bladą skórę,
-Nie lubią wychodzić na słońce,
-Mogą mieć bardzo nietypowy kolor oczu (czarny, biały, czerwony, itp. jednak raczej konkretne kolory),
-Bywają osobniki nie chowające kłów,
-No i uwaga różnica na którą chyba nikt nie wpadł... odżywiają się krwią. Ludzką krwią... , bywają też osobniki "wegetariańskie", które preferują krew zwierzęcą, ale bądźmy szczerzy kto by wolał królika od smacznego człowieka?
-Są zwinniejsze i szybsze niż ludzie,
-Niektóre mają tak jakby "dodatkowe umiejętności" dziedziczone po rodzicach (telekineza, telepatia, teleportacja itp.),
-Nieśmiertelne (czyt. nieżywe, no co może zabić trupa?) , jest mało rzeczy, które potrafią pozbawić je "życia", a są to mianowicie: wilkołaki i ogień. No może jeszcze jak wbije im się kołek w serce lub oderwie głowę, ale bądźmy szczerzy kto to przeżyje?
Pijawki, wieczne trupy, nietoperze, potwory itd. to najczęściej używane przezwiska wampirzej rasy.
Istnieją jeszcze wampiry czystej krwi, ale one nas chwilowo nie interesują, prawda? Jeśli chcecie się coś więcej dowiedzieć o tym odłamie zapytajcie przykładowo Yuuki..., ale wracając do wojny.
***
Wilkołaki to rasa, która można powiedzieć, do perfekcji opanowała zmiennokształtność. Są to po prostu ludzie-wilki. Mają dwie postacie- w jednej są wręcz tacy sami jak wszyscy z jednym jedynym zauważalnym szczegółem... oczami. Barwa oczu wilkołaka może zmieniać się kilka razy dziennie, ich oczy mogą być oliwkowe, turkusowe, pomarańczowe, czerwone, czarne, niebieskie, granatowe, białe, żółte, brązowe... mogą przybrać dosłownie każdy kolor i odcień. Niektórzy (bardzo mało tych niektórych) przedstawiciele tej rasy zmieniają się w wilki tylko podczas pełni lub gdy mocno się zdenerwują. Pozostali można powiedzieć, że postać wilka mogą przybrać kiedy im się tylko żywnie podoba, ale jeśli nie zmienią się podczas pełni to aż do czasu następnej będą osłabieni. O, no i jeszcze zapomniałam dodać, że jako ludzie mają wyostrzony zmysł słuchu i węchu. W postaci wilka ich oczy przyjmują kolor zależnie od tego czy mają panowanie nad "swoim drugim ja", jeśli tak- ich oczy przybierają zimne barwy, jeśli nie- przybierają odcień od pomarańczu do czerwieni. Kolor futra jest całkowicie przypadkowy- nie ma nic do naturalnego koloru włosów w ludzkiej postaci. Wilkołaki są większe od normalnych wilków ponieważ osiągają rozmiary około 150 metrów, są silne i szybkie. Można powiedzieć, że są również nieśmiertelne (jednak one w przeciwieństwie do wampirów dalej są żywe) ich rany goją się w kilka sekund, a poważniejsze złamania nie dłużej niż 2 godziny. Przezywane psami, kundlami, bestiami, wszarzami itp. Wilkołaki mogą zginąć z rąk wampirów, innych wilkołaków (zostają przykładowo zagryzione), srebrnych (wykutych ze srebra) mieczy/kul do pistoletu oraz ognia. Tak jako ciekawostka- wilkołaki nienawidzą srebra, bransoletki, pierścionki, noże, kule, szable, miecze... wszystko co zostało z niego stworzone chociaż przez dotknięcie sprawia im olbrzymi ból.
***
Jak widać wojna istot nieśmiertelnych... 
Niby takie nic, a jednak. Wojna rozpoczęła się w 1554 roku, no nie rozpoczęła się sama: podobno zaczął wilkołak imieniem Fererso pochodzący z rodu De Velert. Prawdopodobnie poszło o jakiś skrawek lasu. Wojna wilkołaków z rodu De Velert z wampirzym rodem De Rèise trwała 16 lat do 1570. Później nastąpił względny pokój (jeśli nie liczyć małych bitewek), aż do roku 1593 gdy wampiry dla "zabawy" zaczęły polować na wilkołaki. Kolejna wojna trwała do roku 1600. Nastąpił względny spokój, by po roku znowu rozpoczęła się zajadła bitwa bo pijawki niechcący (chcący) wkroczyły na teren polowań wilków. Tym razem wojna trwała od 1601 do 1624 czyli 23 lata. Pamiętajmy, że walczyły ze sobą istoty nieśmiertelne, które ginęły w większości od ognia więc poszło kilka hektarów lasów. Do 1680 nastąpił kolejny względny pokój i był to jak na razie najdłuższy w historii moment zawieszenia ognia (Aż 56 lat!). W 1681 roku wampirzy król Terron, postanowił wyplewić wszystkie kundle (należy pamiętać, że wtedy jeszcze wszystkie wilkołaki trzymały się razem) i rozpoczęła się kolejna wojna trwająca 3 lata do 1684, jak można się domyślić wygrały wilkołaki (Istnieją dalej? Tak, więc chyba pijawką coś nie pykło.) Gdy wampiry "regenerowały siły" po przegranej wojnie wilki postanowił zaatakować ponownie aby "dobić trupy" do końca. Prawie im się to udało, gdy wtrącił się pewien czarodziej ze swoją "równowagą ras" i siłą odciągnął wilkołaki od wampirów. W 1700 roku zaczęło dochodzić do coraz poważniejszych potyczek i bitew. Jedna z większych i ważniejszych wojen w tym okresie nastąpiła dokładnie w 1784 roku i spowodowała podział Endragony. W 1803 roku wilkołakom udało się odbić połowę terenu wampirów, teren należał do nich przez około 5-6 lat bo w 1808 wampiry zechciały odzyskać swoją własność. (Że już nie wspomnę o drobnych i większych potyczkach pomiędzy tą wojną, a następną...) W roku 1882 praktycznie cała Endragona poszła z dymem przez naprawdę genialny pomysł jakiegoś tam wampirzego hrabi Von Vernego. 1897 rok też nie należał do najłatwiejszych dla mieszkańców Endragony (tych niebiorących udziału w wojnie), podobnie jak rok 1912 i 1931. Lepiej nie opisywać co się wtedy wydarzyło... Okres od 1935 do 1952 przepłynął w miarę spokojnie (nie wliczając kłótni, bójek i mini potyczek). Ale niestety w 1953 roku wilkołak o imieniu Geron podpalił posiadłość najstarszego rodu wampirzego (z lokatorami w środku) i tym samym rozpoczął kolejną trwającą 14 lat wojnę (do 1967). Rok później w 1968 wydarzyło się coś niesamowitego- wampiry podpisały z wilkołakami traktat pokojowy! Jeszcze bardziej niesamowite było to, że jego warunki były przestrzegane przez cały tydzień! Został zerwany ponieważ wampiry doszły do wniosku, że zostały wykiwane (No kto by się spodziewał... wilkołaki nie grają fair... xD).  No i powtórka historii. Znowu wojna, która trwała do 1998 roku. Później wilkołaki w ramach odwetu zabiły wegetariańskim wampirom większość zwierząt... W roku 2002 wampiry majstrowały z urokami wudu i poprzekręcały aury w całej Endragonie, co zaowocowało ostrą interwencją ze strony czarodziei. Do roku 2013 czarodziejom udało się powstrzymywać spory i bójki, ale niestety podczas jednej z pełni, "kontrolowane" wilkołaki zabiły/pokiereszowały większość czarodziei, którzy próbowali unicestwić im walkę z wampirami. 
Na chwilę obecną wilkołaki toczą zawziętą bitwę w królestwie wampirów- Kordylionie. Bóg jeden wie o co im właściwie tym razem poszło...
Opracowała Rantia Miravai.

Ashline Miller


Imię - Ashline.
Nazwisko - Miller 

Pseudonim - Ashie 

Znak Zodiaku - Panna 

Partner - Brak 
Wiek - 16 lat//4 klasa//wychowawca: Dyrektor Shadow
Historia - Baaaaaardzo długo historia więc nie ma co opowiadać. 
Charakter -  Ma niezwykłe poczucie humoru. Patrzy na świat optymistycznie. Kocha przebywa na świeżym powietrzu. Uwielbia zwierzęta i jazdę konną. W jej rodzinnym kraju jest inaczej niż tu ale umie się przystosować. Jest miła, pomocna troskliwa czasem wredna ale romantyczna. Ale też bardzo wstydliwa i skryta. 
Rasa - A co ty taki ciekawski jesteś co? Dobra. Powiem. Jest Aniołem, ale skrzydła chowa. No takie wielkie! Ty byś się nie wstydził?! 
Zajęcia dodatkowe - Szermierka, 
Transmutacja i zmiennokształtność
Rozwijanie ukrytych zdolności 
Wygląd - Ah, te jej niebieskie oczy. Gdy patrzy się jej prosto w oczy ten dreszcz przechodzi po plecach :) Blond włosy.  Uwielbia opaski białe, czarne, niebieskie, fioletowe wszystkie!!!! Bez szczotki i opaski nigdy nie wyjdzie z pokoju. 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Impreza

Mell siedziała w swoim pokoju i przeglądała internet. Wpadła na stronę Akademii.
- A może by tak impreza dla piątej klasy? W sumie nawet dobry pomysł! U mnie w  domu! Rodzice wyjechali na czas mojego pobytu w Akademii. Więc czemu nie? Myślę że nie zrobią z domu ruinę! - Dziewczyna napisała SMS do wszystkich osób z piątej klasy. Treść SMS brzmiała tak:

Dobry! 

Jestem Mell! Pragnę zaprosić Was drobną imprezę dla Klasy piątej! U mnie w domu! Jutro o 20:00! Nie zapomnę o niczym! Nawet o alkoholu! Ani o jedzeniu! Jak nie chcesz nie musisz przychodzić!
Czy wspomniałam że czasem mam szalone pomysły?

-Mell Viller

Colin

~Nedowi odbiło~ stwierdziłem kiedy uparł się, że zaniesie mnie do domu. Rety! Czy to, że miałem atak, musi zaraz znaczyć, że trzeba się ze mną obchodzić jak z porcelanową lalką?!? On przegina. Z początku to było miłe, a poza tym naprawdę kiepsko się czułem, ale.... błagam! Potrafię chodzić.
-Ned! Ja poważnie mówię. Postaw mnie na ziemi! - wściekłem się.
-Musisz odpocząć.
-Ned!!! NATYCHMIAST! POSTAW! MNIE! NA! ZIEMI!
-No dobrze już. Dobrze. Nie denerwuj się skarbie. Chodź. Powinieneś się przespać...
-Czy ja ci wyglądam na pięciolatka?!? Jest południe! Co ty obie myślisz?
-Myślę, że w nocy nie będziesz mieć okazji. Idziemy do Cynamona.
-Mhm. Dyro wspominał... Kto to?
-Demon. Stary. Całkiem fajny. Lubi czekoladę, baseball, walkę na miecze i gry komputerowe. Będzie imprezka. Chyba, że Dyro wpadnie. Wtedy udawaj, że się boisz.
-Udawaj? Jesteś pewny?
-Wiem, że czasami udawanie jest strasznie trudne, ale raczej sobie poradzisz, co?
-Nie o to mi chodziło...
-No dobra. Idź spać, skarbie. Wieczorem idziemy do Cynamonka.
Próbowałem zasnąć. Naprawdę. Nie żartuję. Próbowałem. To nie moja wina, że po piętnastu minutach naszło mnie silne przekonanie, że muszę wstać i iść... gdzieś. To było jak trans. Wstałem i wyszedłem z pokoju. Po paru krokach zacząłem słyszeć głosy. Widocznie Ned miał gościa. Nie byłem pewny co powinienem zrobić.
No dobra. Byłem pewny, że powinienem iść spać. Ale coś kazało mi stać i słuchać. Obcy głos... obcy? Skądś go znałem. Ale skąd? Chyba wolę nie wiedzieć. Głos mówił:
-... ale nie mam zbyt wielu informacji. Jest w tym naprawdę dobra. Ale znalazłem dwa fakty. To wilkołak. Prawie na pewno widziałem jej wilczą formę. A poza tym nie może być dużo starsza od nas. - w miarę jak głos mówił coraz bardziej wydawał mi się znajomy. Prawie mogłem zobaczyć jego twarz, ale obraz znajdował się poza moją świadomością. Wiedziałem, że go znam. I wiedziałem, że go nigdy nie spotkałem. Nigdy o nim nie słyszałem. Nigdy go nie spotkałem. Ale go ZNAŁEM.
Jakie schizy! Ja nie mogę. Przeszedłem korytarzem i doszedłem do pokoju, w którym siedział Ned i jego gość.
-Cześć!
Ned podskoczył zaskoczony i spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Jego przyjaciel cofnął się przerażony i sięgnął po nóż. Znałem go. Byłem pewny. Tak samo jak tego, że go nie znałem.
-Oskar! Myślałem, że śpisz... - nie jestem pewny co widziałem w jego twarzy... Gniew, zdumienie, strach. - To... Mike. Mój stary przyjaciel... On...
-Mike... - to nie było to imię. Wiedziałem to. Podałem mu rękę. On się bał.
~Nie mnie. Nigdy się mnie nie bał. Jako jedyny.~
~Szósty?~ <H. D. Cz. A. Dz.>
~Nie wiem~
-Cześć. Wybacz. Nie powinno mnie tu być. Możesz nikomu nie mówić? - ten głos był znajomy. I twarz. I wszystko. Tylko imię... On miał na imię...
-Jasne, Colin. Będę milczeć jak grób.
Oczy chłopaka rozszerzyły się w panice. Chciał uciec. Skoczyć przez okno. Ale wtedy na parapecie usiadła Lilith. Ned stanął w drzwiach i złapał mnie gniewnie za ramię.
-Skąd wiesz? - warknął na mnie. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że powiedziałem do chłopaka Colin. Po prostu wiedziałem, że ma tak na imię. Czego oni ode mnie chcą?
-Nie wiem... Ned. Nie pamiętam.
Ned nie zamierzał ustąpić. Nie wiem o co chodziło. Znowu poczułem zawroty głowy, jak godzinę temu w gabinecie Dyrektora. Lilith zaczęła się śmiać:
-I co Colin? Naprawdę go nie poznajesz? Nie poznajesz Chrisa? Podobno jesteś dobry w aurach.
Chłopak spojrzał na mnie przestraszony, a potem przez jego twarz przemknął wyraz jakiegoś zachwytu i niepojętego zdumienia. Dosłownie jakby zobaczył ducha.
A ja zemdlałem.

środa, 27 sierpnia 2014

Księga Wymiarów

Dziewczyna upadła na łóżko otwierając księgę. Zobaczyła stary wstęp który był w zwykłej księdze. Lecz..
- Dyrektor Shadow?! Że to ON stworzył tą księgę?! Ale.. Więc dyrek wie coś o wymiarze zamkniętym! - Dziewczyna zaczęła czytać Księgę.
- Ziemia to najlepiej rozwinięta planeta. większość planety zajmuje woda bla bla bla.. Niebo bla bla bla.. Piekło bla bla bla.. - Po przeczytaniu prawie o wszystkich wymiarach Yuuki trafiła na informacje o Zamkniętym wymiarze.
- Okey! Zamknięty wymiar to... WoW! - Dziewczyna przy czytaniu prawie zasnęła.
- Teraz portal.. Na przykład do ziemi! Należy znać zaklęcia! Czekają mnie długie i nudne lekcje magii! U Dyrka! - Dziewczyna przewróciła oczami. Po godzinie zasnęła.

Jestem chory.

<Aniołek>
Mam nadzieję, że wszyscy się zorientowali, że to na placu zabaw to był Dzieciak? Może zacznę prowadzić zajęcia dodatkowe pod tytułem: "Jestem Niańką"? Nie no dobra, to zły pomysł. Ale w sumie ciekawe, czy Dyrek da mi się zatrudnić w przedszkolu...
<Demon>
Nie! Proszę się nie sugerować tym idiotą! Żadnym z tych idiotów! Nie chcę mieć do czynienia z ŻADNYMI DZIECIAKAMI!!!!!
<Dzieciak>
EJ!!!!!!! Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
<Demon>
Hej! Mały, spokojnie! Nie myślałem o tobie! Przecież jesteś dużym chłopcem, co?
<Dzieciak>
Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
<Demon>
Braciszku, maleńki! Ja tylko żartowałem! Dociera? Przestań płakać!
<Dzieciak>
Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu ?
<Demon>
No dobra, kupię ci cukierki, co? I pójdziemy zagrać w Smerfy. Hmm?
<Dzieciak>
.................................. Jednorożec
<Demon>
No weź! Jednorożec? Dlaczego? Nie może być....
<Dzieciak>
Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
<Demon>
No dobrze! Dobrze, ty mały szantażysto! Pójdziemy na jednorożce! Zadowolony? Ale przestań już.
<Dzieciak>
Dziękuję.
<Haker>
*facepalm*
Więc Ned zaciągnął mnie do Dyra. Nie jestem pewny co tam się stało, ale prawie na pewno Szósty postanowił zrobić ze mnie jakieś Medium, czy coś. Dziwnie się czułem, kiedy nagle zacząłem WIEDZIEĆ, ale nie miałem pojęcia, skąd wiem. Tak jakby coś zakryło mi wspomnienia i teraz zaczęły przeciekać jakieś urywki wiedzy. To o Zaklinaczach wiedziałem... Wiem, że dużo o tym czytałem  w Księgach. Ale nigdy nic nie znalazłem o Aurze Zaklinaczy. NIGDY. Jestem pewien. A kiedy spojrzałem dzisiaj na Dyrka to od razu wiedziałem, że JEST zaklinaczem.
Próbowałem to wszystko zrozumieć. Próbowaliśmy i wyszła burza mózgów. Zawsze się potwornie czuję po takiej burzy mózgów. Tym razem na szczęście nie zemdlałem, ale było blisko. Dyro wysłał mnie do Maestera Aemona. Wszedłem do klasy, gdzie mielliśmy lekcje.
-Dzień Dobry panie Wyvern. Cóż takiego się stało, że raczył pan do nas dołączyć na pięć minut przed końcem lekcji?
-Przepraszam - wydukałem. Maester Aemon nie był straszny, ale potwornie się czułem. - Byłem... u.... Dyrektora.... - Musiałem złapać się ściany, żeby nie upaść. - Źle się czuję......
-Widzę. - mruknął Maester.
Machnął ręką na manekin leżący na stole operacyjnym na środku klasy i manekin zniknął. Kazał mi się położyć i zawołał czy są jacyś ochotnicy, żeby mu asystować.
W klasie wybuchła dyskusja, ale po chwili podeszła do mnie Rantia. Aemon zaczął badać mój umysł, co jest BARDZO trudne, a po chwili kazał Rantii przynieść coś z zaplecza. W klasie panował szum, a ja parę razy usłyszałem sformułowanie: "królik doświadczalny". Nie było to zbyt przyjemne, ale nie bardzo mogłem się ruszyć. Maester kazał mi coś wypić, a potem zadzwonił dzwonek. Wszyscy wyszli. Zdaje się, że Maester chciał wyprosić Rantię, ale ona mu się nie dała. ♥♥♥
-W porządku. Oskar, zaraz powinieneś poczuć się lepiej. Usiądź. I najlepiej zdejmij koszulkę.
Posłuchałem. Maester zaczął się przyglądać znakom na mojej piersi.
-Niesłychane... - mruknął (kilka razy) - Runy ochronne, opiekuńcze i uzdrawiające. Kontrolujące bicie serca i oddychanie. Czyżbyś był Zombie, chłopcze, że potrzebujesz takich znaków?
-Nie wiem. Zawsze je miałem. - ciągle bolała mnie głowa, ale już mogłem swobodnie mówić. - Kiedy tracą moc, mam ataki o wiele gorsze niż to. Muszę je odnawiać co miesiąc.
-Hm, hm, hm... Zastanawiające.... Jak sądzę jesteś Krwawym Magiem? Jeśli następnym razem przytrafi ci się taki atak, to radziłbym ci to wypić. - podał mi buteleczkę. - To lek uspokajający i relaksujący. Złagodzi objawy dopóki nie będziesz sobie w stanie sam sobie poradzić. No dobrze...
W tym momencie do klasy wpadł Ned. Obrzucił obojętnym wzrokiem pustą klasę i Rantię mruknął jakieś Dzień Dobry Maesterowi i podszedł do mnie.
-Jak się czujesz? - spytał.
-Lepiej. Już dobrze...
-Panie Stark. Proszę wyjść. Oskar musi odpocząć...
-Już tylko odpocząć? To zabiorę go do domu. Mam powóz.
-Powinien pan wracać na lekcje. I ty również, młoda damo. - zwrócił się do Rantii.
-Dyrektor dał mi zwolnienie. Skoro Oskar ma odpocząć to go wezmę do domu.
Zero szacunku dla starszych. Oto cały Ned. Pomógł mi wstać. Rantia podała mi koszulkę. Planowo mieliśmy jeszcze trzy lekcje. Rantia odprowadziła nas na dół, kompletnie ignorując Neda (który prawie mnie niósł) dała mi buziaka na pożegnanie, rzuciła groźne spojrzenie Starkowi, mówiąc "Jeśli coś mu się stanie, osobiście cię zabiję" (słodka jest, czyż nie?) i pobiegła do klasy. Ned doprowadził mnie do powozu. Właśnie zadzwonił dzwonek na lekcje, ale połowa szkoły ciągle była na dworze. Ned rozejrzał się podniósł z ziemi niewielki kamyk i rzucił nim w Luosa (który oczywiście stał do nas tyłem).
Luos odwrócił się i podszedł do nas. Nie przejął się zbytnio tym, że właśnie oberwał kamieniem (prawie) w głowę.
-Czego chcesz?
-Oskar. Luos. Już się znacie. Luos zmywamy się ze szkoły. Idziesz z nami?
-Nie wiem...
-Świetnie, to ustalone. Wsiadaj. - Luos przewrócił oczami i wsiadł. Ned podniósł mnie i podtrzymał kiedy wsiadałem, bo ciągle chwiałem się na nogach.
-Dobra, to kiedy idziesz do Cynamona i po co jego  w to wciągasz?
-Wieczorem idziemy w trójkę. To mój chłopak. - Ned posadził mnie sobie na kolanach i ucałował.
Luos zmarszczył brwi.
-o ile pamiętam to ty chodzisz z Rantią? - zapytał mnie, ale odpowiedział mu Ned.
-To schizofrenia. W skrócie: Jedna jego osobowość kocha mnie, a druga Rantię.
-W skrócie Dwie moje osobowości kochają Neda, dwie Rantię, a piąta ma pięć lat i kocha jednorożca Dyrektora.
-To dyrektor ma jednorożca? - zdziwili się obaj.
-Nie wiedzieliście? Tak ma jednorożca. Różowego. ma na imię Gilan. Jest słodziutki.
-No dobra, po tym co zrobiłeś dzisiaj już mnie niczym nie zaskoczysz. - po czym Ned zwrócił się do Luosa. -Idziesz do nas, czy cię podrzucić do Akademiku?
-To Oskar mieszka u ciebie? hmm. - Zerknął na Neda, który ciągle trzymał mnie na kolanach i bawił się moimi włosami. - Chyba nie. Nie chcę wam przeszkadzać... Wpadnij po mnie wieczorem, jeśli serio mam iść z wami do Cynamona. Cześć.

Podróż między wymiarowa oraz szukanie informacji.

Dziewczyna stala przed drzwiami.
- Aby czegokolwiek się dowiedzieć musiałam bym zdobyć więcej informacji.. W takim razie.. Zostaje tylko jedno! - Dziewczyna postanowiła jakby to powiedzieć.. Dowiedzieć się informacji w dość ryzykowny sposób..
- Hmmm... Wpierw gdzie mogę zdobyć najwięcej informacji! Chyba w sieci.. - Dziewczyna stanowczym krokiem poszła do Akademika. Weszła do swojego pokoju. informacji wielu nie zdobyła.
- Nic! Zupełnie nic! Ale.. - Dziewczyna wróciła pod drzwi dyrektora. Zapukała.
- Nikogo nie ma? - Dziewczyna cichutko weszła do gabinetu.
- Łatwo poszło,trudniej będzie. - Dziewczyna zajrzała do jednej szafki a potem do drugiej. Gdy siedziała przy regale z książkami spadła na głowę pewna książka.
- Ej! Hoo? - Dziewczyna podniosła starą zakurzoną księgę.
- Tajemnice wymiarów..? Hmm... - Dziewczyna stworzyła kopię książki która była iluzją.
- Hmm... Mam nadzieję że dyrek się na mnie nie pogniewa! - Dziewczyna wyszła z gabinetu i pędem pobiegła do swojego pokoju.

Co nie dociera, kiedy mówię, że jestem zajęty?!?!?!?!?

-Pirokenia to Wymiar Zamknięty. Nikt stąd nie może się dostać tam, ani nikt stamtąd nie może się dostać tutaj. Koniec. Więcej nikt nic nie musi wiedzieć. A teraz sio!
-Ale...
-Jestem zajęty!!! - krzyknąłem i Yuuki wyszła.
Czy zawsze, kiedy wszystko zaczyna się komplikować, wszyscy nagle muszą zacząć potrzebować mojej pomocy?!? Jestem zajęty! Zaraz może się zacząć Apokalipsa, a oprócz mnie nikt tutaj nie ma pojęcia co się święci...
Imperius rozpanoszył się w lesie. To jeszcze nic nie znaczy. Może po prostu chce się na mnie zemścić za zniszczenie mu kariery. Przy odrobinie szczęścia sam sobie z nim poradzę. Zawsze tak było.
~Zawsze w czasie walki Świetlisty mnie chronił i asekurował.~ przemknęła mi przez głowę niechciana myśl. Trudno. Wcale nie jest aż tak potężniejszy ode mnie. Parę razy mi się udało. Wystarczy, że wymyślę dobry plan...
Zenonowi wydaje się, że wszystko mu wolno, ale jeśli naprawdę zgromadzą się poplecznicy Czarnego Księcia, to on będzie jednym z nich. I dobrze. Jeśli wygramy, to przez następne sto lat nie będziemy mieć żadnych problemów z Mafią...
~Jeśli~
Ostatnio coraz częściej pojawiają się w pobliżu demony i potworki. W większości to moja wina, bo przyciągają je stada w lesie. Ale niektóre naprawdę wyglądają znajomo... Stark trzyma w domu demona. Lilith była kiedyś służką Księcia Ciemności. Tylko służką? Nie jestem pewny. Złapano ją dużo wcześniej. Parę stuleci. Słyszałem, że Książę parokrotnie próbował ją wyzwolić. Jest spętana i nieszkodliwa.
~Ale jak długo, jeszcze? Żadne zaklęcie nie jest wieczne.~
Widziałem na niebie smoki. Wiele smoków. Część to dobre smoki i pupilki uczniów. Ale tylko część. A nawet jeśli, to niektóre smoki lubią czasem zmieniać właścicieli...
Na domiar złego pomiędzy Kondylionem, a Breganem, znowu rozpoczęły się walki. Wilkołaki i Wampiry. Zwykle można z nimi wytrzymać, pod warunkiem, że nie skaczą sobie do gardeł.
Raczej nie będę mógł na nich polegać.
Cynamon. Od 50 lat traktujemy się jak najlepsi kumple, ale nie mam złudzeń co do tego, po czyjej stronie stanąłby, gdyby został NAPRAWDĘ uwolniony. Chociaż, gdybym ja go uwolnił... Przecież już raz zdradził Księcia Ciemności...
~Więc tym razem zdradzi mnie, żeby wkupić się z powrotem w jego łaski. A raczej w łaski jego następcy, który raczej nie będzie pamiętał wszystkich zdrajców.~
Racja, zły pomysł. Ale nie wiem już co robić. Jeśli Świetlisty nie odpowie...
~Odpowie. Musi. Obiecał zabrać mnie do domu. Musi odpowiedzieć!!!~
Killer nic nie pamięta, ale jeśli sobie przypomni... Naprawdę się ostatnio zaprzyjaźniliśmy. Może to wystarczy. Może jeśli z nim porozmawiam...
~Jeśli mu powiem, że to przeze mnie nic nie pamięta, to z pewnością będzie mi bardzo wdzięczny.~
Ten chłopak, którego ściga Mafios, też wyglądał znajomo. Pół-elf. Colin. Nie wiem, czy tak miał na imię, czy popadam w paranoję. Nigdy nie brał bezpośredniego udziału w bitwie. Niektórzy twierdzili, że nie istnieje, a inni, że to właśnie on jest mózgiem wszystkich działań Księcia. Nie mogę podejrzewać każdego pół-elfa o współpracę z Demonem. To naprawdę paranoja!
Chyba naprawdę muszę z kimś porozmawiać. Oczywiście moje nogi w końcu zaprowadziły mnie do chatki Killera.
-Cześć! Coś się stało? Dawno cię tu nie było, szefie!
-Cześć. Musimy porozmawiać. Ostatnio mam mętlik w głowie...

wtorek, 26 sierpnia 2014

Wolna!

Chłopak odwrócił uwagę łowców razem z Mei. Yori pomogła Yuuki.
- Yori! Tak dawno Cię nie widziałam! - Dziewczyna przytuliła Yori.
- Ja też! Ale najpierw...
- Musimy dać łomot tym łowcom!
- Zgadza się! - Dziewczyna przeturlała się i chwyciła Artemisa.
- Może Was ostudzić?
- Nas?! Nie Ale ich tak!
- Coś mi się nie zdaje! - Dziewczyna lekko przymroziła łowców i wszyscy wybiegli z jaskini.
- Wiecie co..
- Hmm..?
- Gdyby nie wy nie wiem co bym zrobiła! A teraz muszę pędem biec do Dyra!
- Leć mój ptaszku!
- Zero! Papa! - Dziewczyna wbiegła do szkoły i nie patrząc na nic wbiegła do Gabinetu dyrektora.
- Dzień dobry! Przepraszam że ja głupia dałam się złapać Łowcom Wampirów! I przepraszam że zawracam Panu głowę! Musiałam się jakoś wytłumaczyć! A teraz raczej chodzi o wymiary...
- Nie nie nie! Nie pozwalam!
- Nie! Nie chodzi o to! Tylko chciałam się nieco dowiedzieć o... Wymiarze zwanym "Pirokenia" Wie pan coś o tym wymiarze? Tsaaa.. Pamięta się jak się w wieku 10 lat uczyło o wymiarach! - Dyrektor siedział jak wryty w ścianę.
- Coś nie tak?

<Dyrektorze? >


9 wymiarów

Wymiar I

Wymiar Ziemio-podobny

Ziemia

To jak rozumiem wszyscy ogarniają. Ziemia. Stąd pochodzi 90% uczniów. Żyją tam przede wszystkim ludzie, czarodzieje, czarownicy (niewielka różnica, ale jednak), wampiry, wilkołaki i duchy leśne (raczej już rzadkość).
Najbardziej popularny wymiar z zaludnionymi czterema planetami:
Ziemia (tu jesteśmy)
Druga Ziemia (technologia jeszcze nie z gwiezdnych wojen, ale blisko, tyle, że bez imperium. Jako jedyni zdają sobie sprawę z istnienia Ziemi i Lyrianu)
i Lyrian (no, można to podpisać pod nasze średniowiecze, ewentualnie wczesną nowożytność.)
oraz Mistis, który zamieszkują tylko i wyłącznie podniebni tancerze
Występuje tutaj najlepiej rozwinięta technologia, ale istnienie magii jest trzymane w tajemnicy.
Można tu znaleźć trzy szkoły magii Hogwart, Durmstrang i Borbetą (tak to się bodajże czyta, ale nikt nie wie, jak się to pisze).

Wymiar II

Wymiar Eteryczny

Niebo

Niebo. Świat stworzony w głównej mierze z chmur. Istnieją tam podobno górskie szczyty skute lodem, ale przede wszystkim chmury.
Żyją tam wszelkiego rodzaju władcy wiatru:
Anioły, Pegazy, Wyverny, ptaki (przede wszystkim ogromne orły) oraz podobno niektóre smoki i testrale.
Świat w którym najłatwiej jest nauczyć się lewitować i kontrolować pogodę. Taki klimat.
Podobno tutaj powstała wata cukrowa. Poniżej chmur żyją jedynie konie. A raczej wszystkie koniowate.
Kucyki, jednorożce, osiołki (w tym mówiące), zebry, jednorożce, nosorożce (???), testrale, hipokampry i wiele, wiele innych jeszcze dziwniejszych.

Wymiar III

Wymiar Ziemio-Podobny

Enderdragona

Tu znajduje się Akademia Łez. Jak widać mamy dość duży świat.
Przede wszystkim żyją tutaj wampiry i wilkołaki, ale można tu spotkać przedstawicieli niemal każdej rasy, a Elfowie z upodobaniem zakładają wioski w każdym większym lesie we wszystkich światach, a tutaj jest jednak sporo lasów.
Technologia praktycznie ta sama jak na naszej Ziemi.

Wymiar IV

Aman

Królestwo elfów

Wymiar zamieszkany niemal wyłącznie przez Elfów. Niemal wszystkich Elfów. Leśnych, Świetlnych, Mrocznych, Eldarów, Avarich.... Kogo chcecie.
Panuje tam wieczny spokój. Czas płynie powoli na zabawie i nauce. Nigdy nie było tam wojen, a przynajmniej najstarsi elfowie już ich nie pamiętają
Raj.
A jednak każdemu się kiedyś znudzi.
Królestwo światła, szczególnie związane z Białą Magią i Magią Ziemi.

Wymiar V

Przeklęty Wymiar

Piekło

Piekło. Demony. Ogień.
Ogniki, Chochliki, Trolle, Wiedźmy, Potwory, Smoki, Wszystko
Jeśli chcecie dokładniejszego opisu wrzućcie w komie.

Wymiar VI

Przeklęty Wymiar

Kraina Demonów


Prawie to samo co Piekło. Tylko więcej demonów. Ogólnie kraina chaosu i zniszczenia. Do żadnego z Przeklętych Wymiarów nikt o zdrowych zmysłach nie próbowałby się dostać.
Dopóki uczęszczacie do Akademii:
TRZYMAĆ MI SIĘ STAMTĄD Z DALEKA!!!!!!!

Wymiar VII

Przeklęty Wymiar

Lodowe Pustkowia

Lód i śnieg. Lodowe olbrzymy. Lodowe smoki. Lodowe demony.
Lodowe elfy i śnieżni ludzie.
Jeśli chcecie to Looki. (z dedykacją dla Rantii)
Pałace z lodu. Zamarznięte jeziora, rzeki (Styks) i wodospady.
Co tam jeszcze....
Rzeźby lodowe. 

Wymiar VIII

Wymiar Ziemio-podobny

Arda

Kto zna Władcę Pierścieni zrozumie.
Krasnoludy i elfy. Ludzie i orki. Trolle, olbrzymy, gobliny, wargi i smoki. Demony (przede wszystkim Barlogi) Czasami Majarowie - Istarii.
Czas już po wojnie o pierścień, ale jeszcze przed odejściem Elronda.
Zasady takie: Nie czytałeś Władcy Pierścieni? Nie pchaj się do Ardy.

Wymiar IX

Wymiar Zamknięty

Pirokenia

Zero portali. Zero przejść między-wymiarowych. Zero przesyłania informacji bez zaproszenia.
Nikt do końca nie wie, czym jest ten wymiar. Mówią, że to PRAWDZIWE Królestwo Demonów. Albo, że to właśnie stamtąd pochodzą bogowie. Możliwe, że Dyrektor Shadow wie coś na ten temat, ale wątpię, żeby chciał powiedzieć. Ze zrozumiałych powodów nie posiadamy żadnych zdjęć. To chyba tyle.


Opracował Oskar Wyvern