Rose walczyła z tatą jeszcze przez chwilę. Było 10 rund z czego tata wygrał 2.
- Może już pójdziesz do szkoły? - Zapytał córkę ojciec spoglądając na zegarek. Była 7:30.
- Jeszcze jedna runda. Proszę! - Dziewczyna uwiesiła się na szyi ojca.
- Jak lekcje się skończą to po ciebie przyjdę i potem do Akademika. Dobrze?
- Pewnie tato! - Dziewczyna chwyciła plecak i wybiegła z domu. Trzymała miecz. Nie wiedziała czy ktokolwiek ją polubi. Gdy miała już wchodzić do Akademii zwątpiła w siebie. "Nikt mnie nie polubi.. Anioł na ziemi?" Dziewczyna wzruszyła ramionami i weszła do środka. Schowała miecz. Udawała zwykłą uczennicę. Dziewczyna przypadkowo wyczarowała skrzydła.
- Cholerka.. - Dziewczyna próbowała schował skrzydła. Udało się jej to. Było nie wygodnie. Po 10 minutach wybiegła do lasu. Zdjęła sweterek i wzniosła się w górę.
- Dlaczego..? Zawsze pojawiają się wtedy kiedy nie potrzeba.. - Dziewczyna usiadła na drzewie.
- Kiedy znikną będę miała drobne problemy..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz