sobota, 23 sierpnia 2014

Coś ty wymyślił, Colin???

Colin ukrył się w skrytce, a ja zająłem się usunięciem śladów jego obecności tutaj. Jedno zaklęcie, żeby usunąć krew z podłogi, dywanu i kanapy. Drugie by oczyścić nóż i tepnąć go do jednej z gablotek w piwnicy. Kilka kolejnych by usunąć cienie jego aury i zapach. Wzmocniłem zaklęcia ochronne wokół rezydencji, jak zawsze, kiedy zapada wieczór. Poleciłem Lilith pokręcić się po lesie i parku i poinformować mnie, kiedy prześladowcy Colina zaczną się zbliżać.
-Najlepiej pozwól im się zobaczyć. Żeby nie uznali, że to on mi powiedział, że zamierzają mnie odwiedzić. I nie maskuj swojej aury. Jakby co powiedz, że ostatnio pierwszaki kręcą mi się pod oknami i że kazałem ci je postraszyć. Jestem w złym humorze i nie chcę przyjmować gości.
-Wedle życzenia. A wolno mi im zrobić krzywdę?
-Jeśli będą wyglądali na pierwszaki to wolno ci ich postraszyć.
Lilith znikła.
Wyjąłem wino z szafki. Po namyśle wziąłem jeszcze trzy butelki.
Jak można zgadnąć zanim przyszli gangsterzy byłem już kompletnie pijany. Dwie puste butelki leżały na podłodze.
Właśnie otwierałem trzecią kiedy rozległo się walenie w drzwi.
-Nie ma mnie! Spadaj! - krzyknąłem. Wtedy pojawiła się obok mnie Lilith z informacją (jakże zaskakującą) że to wysłannicy WPNJ (jeśli nie wiesz o co chodzi z WPNJ, to zerknij w zakładkę Ostrzeżenia!). Machnąłem ręką i drzwi otworzyły się, tak, że gangster, który właśnie zamierzał w nie zabębnić ponownie stracił równowagę i dosłownie wpadł mi do domu.
-No dobra! - wrzasnąłem. - kim jesteście! I czego chcecie! Macie dziesięć sekund na poprawną odpowiedź, zanim was nie rzucę na pożarcie moim zwierzaczkom! Trupek właśnie wleciał do pokoju, a na widok obcych wyszczerzył groźnie kły. A Lilith posłusznie zmieniła się w bestię rodem z Tartaru i położyła mi się pod nogami.
-Jesteśmy wysłannikami najpotężniejszego Zenona...
-Raczej sługusami! - prychnąłem pogardliwie. - No już! Czego mój drogi przyjaciel sobie ode mnie życzy? Postanowił może jednak przemyśleć jeszcze raz moją ofertę?
-Lord Zenon rozkazał nam złapać zbiega Colina Głoskółkę...
-Naprawdę? Znowu zdradził? Czyżby udało mu się wreszcie kogoś zabić?
-Próbował zamordować Lorda Zenona i jego syna. Dwie godziny temu. Lord Zenon wyznaczył cenę za jego głowę.
-Rozumiem. - powiedziałem już spokojniej. - I jak mniemam przyszliście prosić mnie o pomoc, ponieważ nie potraficie tego dokonać i obawiacie się gniewu Mafiosa Zenka?
-Co?!? Nie! Lord Zenon...
-Od kiedy to mój drogi przyjaciel jest Lordem? Z tego co pamiętam w Enderdragonie panuje Król, a jego pięciu Książąt ma się dobrze? Nie ważne, nie odpowiadaj. - powiedziałem łykając wina. - Więc nie chcecie mojej pomocy... Więc po co do diabła zaburzacie mój spokój?!?!?!?! - ryknąłem.
-Ślady prowadziły do tego... domu. Musimy sprawdzić czy się tutaj nie ukrywa...
-Sugerujesz, że mogę ukrywać ZDRAJCĘ?!? - oburzyłem się - Jak śmiesz, ty...
-Nie, panie... Przepraszam, ja nigdy, nie...
-Tylko pańska rezydencja jest duża, a ilekroć zdrajca umyka ślady zawsze prowadzą tutaj i myśleliśmy, że może ma gdzieś w okolicy jakąś kryjówkę....
-Tracicie czas. Naprawdę sądzicie, że nie potrafię przeszukać swojego terenu??? Wiem o każdym pająku w całym tym domu! Potrafię zauważyć każdą istotę w promieniu kilometra od tego miejsca! Nie ma tutaj Zdrajcy i NIGDY NIE BYŁO!!!
-Ale ślady...
-Fałszywe. Nie powiesz mi chyba, że to był jedyny trop jaki znaleźliście?!?
-N-nie. Były ślady jeszcze wiodące nad staw i do wioski elfów, ale...
-ALE! ALE?!? Półelf ucieka i zostawia ślady w pobliżu wioski Elfów, a oni szukają go u MNIE?!? U MNIE?!? Coś mi się wydaje, że Zenek będzie naprawdę niezadowolony. Zmiatać stąd! Wszyscy! Idźcie do elfów i grzecznie ich zapytajcie, czy się tam nie ukrywa! Jeśli oni was nie zabiją, to Zenek to zrobi! Zmiatać!
Bandyci uciekli ze spuszczonymi głowami. Nie rozumiem... Ja przecież wcale nie jestem taki straszny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz