poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Oskar dostaje głupawki...

Następnego dnia poszedłem do szkoły. Tak... Nienawidzę poniedziałków i te sprawy. Jakoś nie mogłem znaleźć Oskara. Chodziłem wzdłuż korytarzy (a jest ich strasznie dużo) ale go nigdzie nie było. W czasie długiej przerwy obszedłem prawie całą szkołę i nic. Nie było go z jego klasą. Nie było go w bibliotece. Nie było go nigdzie. Właśnie miałem zapytać jego kolegów z klasy, czy pojawił się dzisiaj w szkole, kiedy napadła mnie Rantia.
-Co ty sobie wyobrażasz?!? - zaczęła bez żadnych wyjaśnień. Jasne, czemu by nie. Jeśli najpierw się wykrzyczy, to może potem usłyszę jakieś logiczne wyjaśnienia. Potrwało to parę minut, ale w końcu pozwoliła mi dojść do słowa:
-A mogę wiedzieć co takiego strasznego zrobiłem? Czy może to jednak jest tajemnica państwowa? - spytałem ze stoickim spokojem.
-Jak mogłeś najpierw zaprosić Oskara do siebie, a potem, tak po prostu kazać mu spadać?!?
-Aaa! Więc to ty jesteś tą śliczną dziewczyną Oskara! - udałem, że dopiero teraz się zorientowałem. - Wybacz, pewnie poznałbym cię wcześniej, ale Oskar wspominał, że jesteś strasznie miła, słodka i w ogóle...
A jeśli chodzi o to, że wygoniłem go z domu, to z pewnością nie zaplanowaliśmy tego wspólnie, żeby mógł zamieszkać w pokoju razem z trzema ślicznymi dziewczynami. - uśmiechnąłem się drwiąco. Po co ja mam jej cokolwiek mówić? A jak zerwie z Oskarem to tym lepiej dla mnie. (wiem, że to wredne, egoistyczne i chamskie podejście, za które Oskar miałby wszelkie prawo się na mnie obrazić)
Rantia właśnie zamierzała... nawrzeszczeć na mnie/ spoliczkować mnie/ rzucić się na mnie/ odwrócić się na pięcie i odmaszerować, kiedy nadbiegła Villin z informacją:
-Cześć! Nie uwierzycie! Super nowina! Wiedzieliście, że w Akademii funkcjonuje również przedszkole? - mówiła bez przerwy. Złapała mnie i Rantię za ręce i pociągnęła nas dokądś. Czułem się dziwnie. - No chodźcie szybciej, bo nie zdążymy!
Wyrwałem jej się i powiedziałem:
-Przepraszam, ale muszę znaleźć Oskara. Wiesz, czy jest w szkole?
-Jasne! Chodź! Oskar właśnie... Nie! Nic wam nie powiem! TO musicie zobaczyć! A tak w ogóle jestem Villin, zdaje się, że się jeszcze nie znamy.... Zgaduję, że jesteś Ned! Oskar mówił, że jak cię zobaczę, to mam ci powiedzieć, że czeka przy placu zabaw.
Villin trajkotała bez przerwy dopóki nie doprowadziła nas do przedszkola. Okazuje się, że do Akademii przyjmuje się dzieci już od 4 lat, ale zdaje się, że mowa tylko o dzieciach z okolicy. Na placu zabaw szalało około dziesiątki maluchów i kilkoro pierwszaków. A wokół nich biegały jakieś potworki wyglądające na wycięte z papieru. Ktoś ożywił papierowe obrazki. Dlaczego mi się wydaje, że wiem kto?
Przez dłuższą chwilę nie mogłem dostrzec Oskara. Potem zauważyłem kilka razy złotą czuprynę migającą pomiędzy najmniejszymi dziećmi wśród największego hałasu. Zdaje się, że grali w coś pomiędzy berkiem, a rugby. Wyglądało to dość specyficznie, ale jedyne co do mnie dotarło dokładnie to taka scena:
Tłumek dzieci, z którego nagle wybiega Oskar. Dzieci w wieku od 5 do 10 lat gonią go. Biegają tak w kółko prawie idealnym wężykiem, kiedy nagle jakiś pierwszak.... bodajże Hikari.... zeskakuje z jakiegoś domku na Oskara i przewraca go. Wszystkie dzieci rzucają się na leżącego Oskara, który zaczyna wrzeszczeć:
-Ratunku! Uduszą mnie! - i dusić się ze śmiechu.
Nie mogłem się ruszyć przez kilka chwil. Potem zabrzmiał dzwonek i dzieciaki powoli zaczęły się rozchodzić. Oskar leżał na trawie na placu zabaw. Podszedłem do niego. Rantia szła dokładnie obok mnie. Zdaje się, że Villin poszła już do klasy (która znajdowała się w dokładnie drugim końcu szkoły, więc z pewnością się spóźnią. Ja raczej i tak zostanę wezwany jeszcze dzisiaj do Dyrka)
W każdym razie Rantia i ja jednocześnie stanęliśmy nad Oskarem, który patrzył na nas trochę głupawym wzrokiem i jednocześnie zapytaliśmy go:
-Oskar! CO TY WYPRAWIASZ?!?!?!?
W odpowiedzi Oskar wybuchnął śmiechem godnym kreskówkowego wariata. Nie mógł się uspokoić przez kilka dobrych minut.
Potem wydyszał:
-Spójrzcie na swoje miny! - i dalej zaczął się śmiać. No dobra może rzeczywiście miał powód. Ale jeśli się zaraz nie uspokoi, to stracę cierpliwość i oberwie...
A jednak jestem bardziej cierpliwy od Rantii. To ona spoliczkowała. Kilkukrotnie, aż musiałem ją od niego odciągnąć. Pomogłem Oskarowi wstać, a kiedy wydukał coś w rodzaju "dziękuję" stwierdziłem, że ode mnie też może oberwać.
Chyba dopiero to go dokładnie otrzeźwiło, bo mi oddał. Jasne! Nie ważne, że od Rantii oberwał co najmniej dziesięć razy, ale to mnie oddał.
-Co miał znaczyć ten list?!? - zapytał, przypomniawszy sobie zdaje się, że się na mnie gniewa.
-Oskar! Możemy to omówić później?
-Nie!
-Świetnie! Rantia idź do klasy. Lekcje się zaczęły i powinnaś w nich uczestniczyć. Villin coś wspominała, że macie Uzdrawianie. Całkiem przydatne umiejętności. Może nauczysz się leczyć głupawkę, co naprawdę może być pomocne w wypadku Oskara.
-Sam se idź na lekcje!
-Mam czarną magię. - powiedziałem jakby to wszystko wyjaśniało, a kiedy zauważyłem, że jednak tak nie jest wyjaśniłem - Dyrektor Light jest ode mnie o niecały rok starsza. Może zacząłbym jej słuchać, gdyby poszła ze mną na randkę... Chociaż absolutnie nie jest w moim typie. A o czarnej magii wiem chyba więcej niż ona. Byłem raz na jej lekcji i mi wystarczy. Wolę już się uczyć od demonów.
-Co miał znaczyć ten list? - nie dawał za wygraną Oskar.
-Och, daj spokój! Nie podobało ci się u Rantii?
-NED!
-Dobrze, już dobrze! Miałem gości. Niezbyt miłych gości. Nie chciałem cię w to mieszać.
-A co się stało? - zainteresowała się Rantia.
-Nic. Raz miałem romans z jednym kretynem, (który nie trwał nawet miesiąc!) a teraz kiedykolwiek on coś nabroi ja jestem wśród głównych podejrzanych.
-O co poszło?
-A nie wiem! Gadali coś o jakimś morderstwie, czy coś. Pijany byłem, nie pytaj mnie! No dobra, a teraz możemy już iść?
-A dokąd? - spytała Rantia.
-Ty na lekcje. My do Dyrka.
-Ej! Ja nic nie zrobiłem! - sprzeciwił się Oskar.
-Sądzisz, że nam odpuści wagary, jeśli udamy, że nic się nie stało? Z nim trzeba grzecznie wszystko ustalić. Więc ty idziesz i siedzisz cicho, a ja wszystko załatwiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz