niedziela, 2 listopada 2014

O boże Oskar! (oczywiście +18)

-Kocham cię. - powiedział Oskar, a po sekundzie już klęczał z wyciągniętym pudełeczkiem, w którym znajdował się srebrny pierścionkiem z pulsującym zielonym klejnotem, umożliwiający jasnowidzenie.- Będziesz moją narzeczoną?- zapytał zamykając oczy i pochylając głowę.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Mój wzrok wędrował od Oskara do pierścionka.
-Oskar...
No i co ja mam mu powiedzieć?... Prawie się nie znamy, ale pomimo to go kocham. (Pomińmy to, że odskakuję w bok z każdym interesującym facetem... Ale halo?! Nie patrzcie tak na mnie! Po prostu Oskar był -ekhem- zajęty....) 
Nie chcę go rozczarować, a wiem, że jeśli odmówię to go zranię... Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Dobra kit z tym, raz się żyje!
-Tak.- spojrzał na mnie zaskoczony.- Tak Oskar. Będę twoją narzeczoną.
-N-narawdę?
-Nie na niby.- przewróciłam oczami- Zmieniłeś zdanie czy pytałeś się tylko po to by upewnić się, że cię rzucę?

-Nie. Po prostu... Ciężko mi w to uwierzyć... - powiedział po chwili.

Oskar jest taki słodki kiedy się rumieni... Aż chciałoby się go zjeść... Albo coś innego (if you know what I mean)... Oczywiście do niczego nie zamierzam go zmuszać... jeszcze.
Oskar trochę niezdarnie wsunął mi na palec pierścionek (nawet całkiem ładny, muszę mu przyznać), a potem długo nie przestawaliśmy się całować. Był w tym niezły. Nie aż tak jak Loki, ale w każdym razie nie najgorzej jak na pierwszy prawdziwy pocałunek... 
~Pierwszy? Naprawdę sądzisz, że Star go nigdy nie całował???~
Ta myśl mnie rozgniewała. I to bardzo. Oskar jest mój! Tylko mój! Od teraz i na zawsze!
-Oskar... Ty i Stark... Byliście już razem, prawda? - zajrzałam mu prosto w oczy. Chłopak zesztywniał, a na jego policzki wypełzł  szkarłatny rumieniec. To było wystarczające potwierdzenie.
-Rantia... Ja naprawdę nie miałem na to wpływu... ja...
-Cichutko. - zamknęłam mu usta pocałunkiem.

Oskar szybko przejął inicjatywę i przyciągnął mnie do siebie. Staliśmy tak chwilę złączeni ze sobą, do czasu aż Oskar stwierdził, że obecny wystrój piekła nie jest odpowiedni.
Na moment odsunął się ode mnie, zamyślił się po czym wyszeptał słowa jakiegoś zaklęcia. W mgnieniu oka wykwintna restauracja zmieniła się w elegancką sypialnię.
Ominęłam Oskara zalotnie ocierając się o niego biodrem. Położyłam się na wielkim łóżku z pomarańczową narzutą dając mu znać, że na niego czekam.
Chwilę stał w jednym miejscu zupełnie jakby rozważał wszystkie "za i przeciw", po czym uśmiechając się niepewnie wgramolił się na miejsce obok mnie.
Przysunęłam się do mojego narzeczonego i zaczęłam bawić się jego krawatem (przy okazji powoli go zdejmując).
Spojrzałam mu w oczy i lekko wspierając się na łokciu zapytałam:
-Zdajesz sobie sprawę z konsekwencji bycia moim narzeczonym prawda?
-Mhmmm...-mruknął lekko mnie popychając.
-Więc wiesz, że nie lubię nudy?- szepnęłam.
-W 100%...-oznajmił przygważdżając mnie do łóżka.
Nachylił się nade mną obdarzając kilkoma namiętnymi pocałunkami.
W trakcie piątego pocałunku zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli.
Oskar zdaje się miał trudniejsze zadanie gdyż miałam na sobie wiązaną sukienkę. W czasie gdy on zmagał się z zapięciem ja przyglądałam się jego klatce piersiowej. Cała pokryta była najróżniejszymi runami, większość z nich służyła ochronie i uleczaniu, ale dopatrzyłam się także innych, demonicznych...
~Kiedyś go o to zapytam.-pomyślałam delikatnie przejeżdżając ręką po jego torsie, zwracając szczególną uwagę aby przypadkiem nie dotknąć jakiejś runy.
W końcu Oskarowi udało się rozwiązać moją sukienkę.


Zsunął ją ze mnie i zaczął dosłownie pożerać mnie wzrokiem... Pewnie nigdy wcześniej nie widział nagiej dziewczyny.
Zaczął delikatnie całować mnie po szyi i schodzić niżej na moje piersi i brzuch w kilku miejscach zostawiając malinki... Właściwie sam miał ich sporo na szyi... i właściwie wszędzie. Jak ja nie znoszę Starka!
Oskar był słodziutki. Taki delikatny i w ogóle... Bardzo inny od Lysa i Lokiego.
Podobała mi się ta "zabawa", ale właściwie miałam ochotę na coś innego. W pewnej chwili zrzuciłam go z siebie i po sekundzie siedziałam mu na biodrach.
-No Oskarku... Zamierzasz wreszcie zacząć? - spytałam ze słodkim uśmiechem.
W tym momencie Oskar wyglądał, jakby mu ktoś zrobił charakteryzację na diabełka. Cały był czerwony.
-Mhm... Rantia... tylko, że...
-Oskar. Przypominam ci, że to ty nam wyczarowałeś to, jakże wygodne łóżko... Naprawdę oczekiwałeś, że będziemy w nim spać?
-Nie... Ja, chcę być z tobą! Tylko... ja... Ja...
-No powiedz to wreszcie!
-Ja... Nie wiem, jak to się robi z dziewczyną... - wyjąkał wreszcie.
-Co? - próbowałam nie parsknąć śmiechem, ale średni się udało - Ty ciągle jesteś prawiczkiem, tak?
-Mmm... Nie wiem czy można to tak jeszcze nazwać... Ned... no wiesz... mmm...
-Oskar. Nie przejmuj się. Jakoś sobie poradzimy...
Chłopak odetchnął z ulgą, ale ciągle wyglądał na zażenowanego. zeszłam z niego, pozwalając mu usiąść.
-No! To teraz ściągaj spodnie, a ja ci wszystko pokażę!
Oskar posłusznie wstał, ale jego mina... Nie! Tego się nie da opisać. Jego mina była bezcenna.... Czy on naprawdę liczył na to, że dam mu spokój???
Rantia + Oskar

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz