piątek, 14 listopada 2014

Ro. ~ Shadow

Czułem się jak podły zdrajca, mimo że właściwie nikt nie zostawił mi wyboru. Ro był moim przyjacielem... Mógł mi powiedzieć o przejściu...
Chyba nikogo nie dziwi, że mój zły humor wyżywał się na uczniach???
Wlepiłem dzisiaj kilkanaście jedynek a prawie pół szkoły wysłałem do Cynamona.
Killer próbował mnie pocieszyć ale nie miałem ochoty go słuchać. On tego nie zrozumie...
Tak. Żałowałem że złożyłem Christopherowi przysięgę wierności. Żałowałem. Ale istnieją sposoby na ominięcie każdej przysięgi.
Tylko ja już sam nie wiedziałem czego chcę. Chciałem wrócić do domu... Nie nienawidziłem Chrisa. I dziwnie się z tym czułem.
Ro był moim przyjacielem. A oni wrogami. A teraz....
A teraz Killer jest przyjacielem, a Ro mnie zostawił.
Tak myślałem kiedy przysięgałem Chrisowi. Tak myślałem kiedy próbowałem zagłuszyć sumienie. Tak myślałem do teraz.
Dopóki nie dostałem listu...
"Spotkajmy się o północy".
To zmieniało wszystko... a może nie?
Killer stanął za mną kiedy po raz setny czytałem list. Wyrwał mi go i zaczął krzyczeć bez ładu i składu.
Zanim się uspokoił wściekłem się i również zacząłem krzyczeć.
Minęło wiele czasu nim opanowaliśmy się.
Killer stał przede mną zdenerwowany. Tym razem rozumiał co czuję i bał się... chyba miał czego.
-Olivier. Proszę... ja chcę wrócić do domu...
-Ja też. Ale... może on może nas zabrać? Może... - sam nie wiedziałem co chcę powiedzieć. Ale Killer wiedział co musi zrobić. Zabrał mi kartkę i wyszedł. Poszedłem za nim. Nie miałem wielkiego wyboru.
Dość szybko znaleźliśmy Chrisa. Ferrin pokazał mu list i wyjaśnił wszystko...
A Chris... nie zdziwił się wcale. Nie zdenerwował. Jakby go to wcale nie obchodziło... Pozwolił mi spotkać się z Ro...,
Jemu odbiło, czy jak?!? Naprawdę mi ufa?!? Czego on oczekuje??? Że nie pisnę słówkiem o jego planach, kiedy Ro mnie o to zapyta?
To wszystko jest jedną wielką próbą samobójczą, czy co?!? Istnieją miliony sposobów na które byłbym w stanie ostrzec Ro... Dlaczego on uważa, że tego nie zrobię? Dlaczego?
...gdyby cokolwiek podejrzewał, byłoby dużo łatwiej zdradzić... Wie o tym? Oczywiście, że wie! Jest najgorszym zdrajcą jaki kiedykolwiek żył!!!
Północ nadeszła niespodziewanie szybko... Ciągle nie mogłem dojść do ładu z myślami.
Zjawiłem się w umówionym miejscu trochę spóźniony, ale Ro jeszcze nie było.
To była stara kamienna wieża, wystająca z aksamitnie gładkiego jeziora. Oparłem się o kamienny murek i zapatrzyłem w horyzont. Niebo było zupełnie czarne i usiane gwiazdami, a jezioro odbijało je tak dokładnie, że nie sposób było określić, gdzie kończyło się niebo, a gdzie woda.
Trwałem tak w ciszy i ciemności. Wreszcie ogarnął mnie spokój... Tu łatwo było zapomnieć, że nie jestem w domu... Już ledwie go pamiętałem... Las. Słońce. Zamek. Ukryte miasto... Tęskniłem za tym spokojem...
-Shadow. - otrząsnąłem się gdy poczułem delikatne dotknięcie na ramieniu. Ro zawsze taki był... Łagodniejsza wersja Christophera... albo może po prostu mniej realna? Nie krzyczał ale w jego oczach nie było nigdy żadnego ciepła. Twarz jak rzeźba lodowa. Zimne dłonie, zakończone błękitnymi, ostrymi paznokciami. Skóra blado-błękitna. W czarnych włosach zawsze plątały się płatki śniegu.
Był piękny. Eteryczny. Zimny.
Bałem się go. I kochałem go. Jako króla. Jako wojownika. Jako przyjaciela... I niemal jako brata...
Co się stało? Dlaczego?
Byłem smutny. Ale jakoś tak... Chyba już wtedy wiedziałem jak to się musi skończyć... I już wtedy opłakiwałem przyszłość.
Po raz pierwszy od setek lat po moich policzkach spłynęły łzy.
-Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego nie odzywałeś się przez 16 lat?!?
-Shadow. - twarz Ro jak zawsze nic nie ukazywała, a jego oczy ciągle były zimne. A jednak czułem w nim straszliwe zmęczenie. Potrafiłem przejrzeć maskę. A pod nią nie było nic dobrego.
Tylko ta rozpaczliwa samotność i pustka. Nie było tam tej pustki nigdy wcześniej.
Delikatnie otarł mi łzy. Od jego dotyku ścierpła mi skóra... To trochę jak dotyk ducha, ale bardziej materialny...
Świetlisty Książę - Lodowy Król - Ro
-Nie wiem. - powiedział wreszcie. - Niezbyt dobrze pamiętam co się wtedy działo... Pomieszało mi się w głowie, kiedy to wszystko się skończyło... Przez pierwsze pięć lat czekałem aż znowu się pojawi... Wszędzie widziałem jego aurę... Śnili mi się umarli i rytuały wskrzeszenia... A kiedy ten obłęd minął miałem mnóstwo pracy. Wszystko, wszędzie trzeba było przypilnować... Przepraszam. Mogłem odezwać się wcześniej, ale... nie wiem... nie byłem w stanie opuścić Ziemi.
-Rozumiem - wyszeptałem. Nie byłem wtedy w stanie się na niego gniewać.
Obłęd jest częstym wynikiem śmierci, kogoś, z kim się przez wiele lat dzieliło myśli. Nawet, jeśli więź zostaje zerwana, śmierć jest odczuwana niemal jako własna i powoduje różne urojenia...
Nie rozumiałem tylko... Ro go wskrzesił. A teraz zdaje się tego nie pamiętać...
W tym momencie bez zastanowienia powiedziałbym mu wszystko, o powrocie Christophera. Ale przysięga mi to uniemożliwiła. Nie mogłem nic powiedzieć... Ale właściwie nic mi nie zabraniało zaprowadzić go do obozu... Na razie powiedziałem tylko:
-On chyba nie był taki zły... Pod koniec unikał walki...
Ro uśmiechnął się z wdzięcznością. On zawsze stawał po stronie Chrisa podczas kłótni. Bronił go przed królową, a parę razy pozwolił mu uciec, kiedy już udawało nam się go schwytać...
Zawsze w niego wierzył. Ale Chris zdradził tyle razy, że nie mogło być mowy, o żadnym zaufaniu.
-Był, jaki był... Tylko, że ciągle pamiętam, jak mnie bronił, gdy byliśmy dziećmi... To było straszne, kiedy znaleźliśmy go nad ciałem, Lady Tris. Mieliśmy ledwie po sto lat... A on ciągle mówił, że to nie on ją zabił... Tylko tyle. Nie powiedział co tam robił, ani co mogło się stać. Musieliśmy go zamknąć... A on uciekł i...
-Wiem. To było dawno...
-Tak. Ale ciągle się zastanawiam... A jeśli tego nie zrobił? A jeśli niesłusznie go oskarżyliśmy i... - Ro zachowywał się dziwnie. Inaczej... Czy to możliwe, że naprawdę oszalał? Powinienem go zaprowadzić do Chrisa... wtedy przestałby cierpieć...
Później. Najpierw musimy porozmawiać.
-Teraz już nie am sensu się zamartwiać... Co z Mikiem?
-Nie wiem. Ma armię, a wszyscy dawni sprzymierzeńcy Chrisa mu pomagają. Poradzę sobie z nimi, ale to może trochę potrwać... Chcesz mi pomóc?
-Nie wiem... Jedyne o czym marzę to powrót do domu... Do Pirokenii...
-Olivier... Wiesz, że to niemożliwe. Wiedziałeś, kiedy za mną odchodziłeś... - twarz Ro pozostała bez wyrazu, ale wyczułem w nim jakieś nagłe napięcie.
-Wiem. Ale ostatnio, nie mogę myśleć o niczym innym. Wojna się skończyła. Wszyscy walczyliśmy w obronie Pirokenii! Dlaczego nie mieliby ten jeden raz zrobić wyjątku???
-Oliv... Gdyby istniała droga, wskazałbym ci ją... Ja również tęsknię za domem. Uwierz mi...
~Kłamca~ nie potrafiłem odpędzić tej myśli.
Może on naprawdę nie wie o bramie.... Może Christopher kłamał? Chciałem mu wierzyć. Naprawdę chciałem!
-Wiem. Po prostu... Potrafisz się skontaktować z królową, prawda? Mógłbyś ją poprosić o otwarcie bramy...
-Nie zgodzi się. Wszystkie bramy zamknięto. Królowa ich nie otworzy... Nie proś mnie o to przyjacielu... Proszę.
-Wybacz....
-Odwiedzę cie jeszcze... Niedługo. Teraz muszę już iść... Zaraz będzie świtać, a ja muszę rozwiązać problemy z buntownikami...
-Zamierzają połączyć siły. Mike, Imperius i Loki.
-Loki... Mogłem się tego spodziewać... Skąd wiesz?
-Podsłuchałem... Główny atak nastąpi za tydzień w Terridzie. Powinieneś się na to przygotować.
-Dziękuję, przyjacielu... Do zobaczenia.
Odszedł. Ja również odszedłem... Już sam nie wiem czego pragnę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz